Budzik w telefonie zaczął dzwonić o 7:30 tak jak go sobie nastawiłam. Leniwie przetarłam oczy.
Koniec spania do dwunastej.
Westchnęłam a następnie wyłączyłam budzik. Ciężko mi będzie wstawać tak wcześnie. Nadal nie mogę uwierzyć, że to koniec wakacji.
Witaj szkoło.
Nagle moje łóżko stało się tak wygodne i cieplutkie jak nigdy.
Wyczołgałam się w końcu z łóżka, a następnie otworzyłam szafę. Wyciągnęłam z niej mój zestaw na rozpoczęcie roku. Ruszyłam do łazienki aby iść się odświeżyć a potem ubrać. Włosy związałam w koka a następnie weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam korek z ciepłą wodą. Obmyłam ciało truskawkowym żelem, spłukałam i opuściłam kabinę. Owinęłam ciało puszystym beżowym ręcznikiem a włosy rozpuściłam. Postanowiłam je zostawić naturalne. Lekkie loki. Wytarłam swoje ciało aby założyć czystą białą, koronkową bieliznę. Następnie ubrałam koszulę, którą wsadziłam lekko w spódniczkę. Nie wyglądałam najgorzej. Zrobiłam lekkie kreski a rzęsy musnęłam tuszem. Nie zrobiłam większego makijażu, bo po co. Nogi wsadziłam w balerinki a następnie chowając najpotrzebniejsze rzeczy do torebeczki zeszłam na dół. Jason o dziwo siedział już w kuchni jedząc tosty, popijając co chwile pomarańczowym sokiem.
-Twoje tosty właśnie się robią - mruknął.
Kac morderca.
Cicho zaśmiałam się a następnie wyjęłam swoje tosty. Usiadłam obok mojego brata i zaczęłam jeść swoje śniadanie. Nalałam sobie soku z pomarańczy aby mieć co popić.
Po skończonym posiłku pobiegłam jak najszybciej do pobliskiej apteki. Wykupiłam trochę leków na różnego rodzaje bóle, ponieważ w domu już żadnych nie było. Czym prędzej wróciłam do domu.
-Dzięki - szepnął Jason gdy położyłam reklamówkę z lekami przed nim.
Wziął pierwszą lepszą tabletkę na ból głowy i popił wodą. Zaśmiałam się a następnie wyszłam z domu zawieszając torebeczkę na ramieniu.
Była dziś ładna pogoda, słońce świeciło, nieliczne małe chmurki na niebie. Idealnie. Wyjęłam z torebki telefon a następnie przesunęłam palcem by go odblokować. Miałam jedną nieprzeczytaną wiadomość z wczoraj. Nie miałam tego numeru w kontaktach.
Od Nieznany: Jeszcze raz, śpij słodko. :)
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Szybko zapisałam numer Justina, ponieważ musiałam już wchodzić do szkoły.
Ruszyłam już dobrze mi znanym korytarzem gdy w oddali zauważyłam moje przyjaciółki. Przyśpieszyłam kroku i już po chwilu byłam w objęciach Ashley, której nie widziałam przez drugą część wakacji. Dopiero wczoraj wieczorem wróciła.
-Tak tęskniłam - jęknęłam i mocniej ją do siebie przytuliłam.
Bardzo kocham Ashley. Mogę do niej nawet zadzwonić w środku nocy a ona przyjedzie. Vanesse też bardzo kocham, tylko te jej ciągłe imprezy i wykorzystywanie chłopaków czasem doprowadzało mnie do szału. Obie były dobrymi przyjaciółkami.
-Ja też - odpowiedziała cicho się śmiejąc.
-Chodźmy już. Zaraz się zaczyna - powiedziała Vanessa.
Wszystkie ruszyłyśmy prosto korytarzem. Następnie skręciłyśmy w lewo i znowu prosto, gdzie drzwi od wielkiej hali sportowej były już otwarte. Przyglądałam się wszystkim twarzom na trybunach które machały do nas.
-Sely! - męski głos dobiegł do moich uszu.
Bardzo dobrze znany mi głos. Obróciłam się a chłopak zamknął mnie w swoich objęciach.
-Zayn!
-Wypiękniałaś - szepnął mi do ucha.
-No, Ty też wyglądasz całkiem, całkiem.
Oboje się zaśmialiśmy.
Zayna nie widziałam całe wakacje. Od razu po zakończeniu roku, zabrał walizki i wyleciał. Pożegnaliśmy się już w szkole. Jest moim przyjacielem, którego bardzo kocham. Mówicie, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje? To macie już przykład. Ja i Zayn znamy się od przedszkola. Wszędzie razem.
-Tęskniłem. Bardzo - wyszeptał mi we włosy.
Staliśmy tak w siebie wtuleni, nie mogąc się oderwać.
-Ja też. Brakowało mi Ciebie.
-Wyjechałem w najgorszym momencie, no nie?
-Dałam radę. Jest dobrze.
-Nie jest, prawda?
Zayn zawsze wiedział gdy jest okej, a gdy nie. Moje przyjaciółki tego nie widzą. Muszę sama im powiedzieć czy coś mi jest. Za to tak bardzo go kochałam. Nie musiałam nic mówić, a on wiedział co ma robić.
-Nie teraz - szepnęłam i się od niego oderwałam.
-Nie zasługiwał na Ciebie. Gdy się dowiedziałem miałem ochotę go zabić.
-Proszę wszystkich o zajęcie miejsc - z głośników rozległ się głos dyrektorki.
Zayn złapał mnie za dłoń, splótł nasze palce a następnie ruszyliśmy w kierunku trybuny na której siedziała już Ashley z Vanessą. Usiadłam obok Vanessy, a obok mnie usiadł Zayn. Pocałował mnie jeszcze w policzek, na co się lekko zarumieniłam. Chłopak zauważył to i cicho się zaśmiał, za co uderzyłam go łokciem w brzuch.
-Za co?! - pisnął jak dziewczynka a ja cicho zachichotałam.
-Dobrze wiesz za co.
Już po chwili zostaliśmy uciszeni a dyrektorka zaczęła gadać to samo jak rok temu. Nikt i tak praktycznie nie słuchał, tylko pierwszoklasiści, ponieważ nie wiedzieli w jakich są klasach. My już dobrze wiedzieliśmy i znaliśmy swojego wychowawcę, dlatego nic nas to nie obchodziło.
-Dziękuję za uwagę, możecie rozejść się do swoich klas aby otrzymać od wychowawcy plan lekcji.
-Wreszcie skończyła pierdolić - szepnął mi do ucha Zayn gdy schodziliśmy z trybun.
Nie byłam z Zaynem w klasie, ale mieliśmy wspólnie angielski. Ashley i Zayn byli w tej samej klasie, a ja z Vanessą byłyśmy razem. Na szczęście.
-Do zobaczenia - Zayn ponownie szepnął mi do ucha obejmując moją talię.
Uśmiechnęłam się tylko a Van chwyciła mnie pod ramię.
-Nowy rok szkolny czas zacząć! - pisnęła uradowana.
-Seriously?
Vanessa spojrzała na mnie, a ja już dobrze wiedziałam co to znaczy. Mimo że jesteśmy w drugiej klasie dochodzą do nas nowi ludzie, przenoszą się z innych szkół albo dopiero co przeprowadzili się do miasta. A Vanessa będzie na nich polować. Oblizałam wargi gdy już wchodziłyśmy do klasy. Przywitałyśmy się ze wszystkimi a następnie zasiadłyśmy na chwilę do ławek. Nasz wychowawca rozdał plany i wręczył kody do naszych szafek. Następnie przedstawił nowych uczniów. Było tam z dwóch przystojnych, do których Vanessa od razu zagadała gdy pan Green powiedział że możemy już iść do domu. Oczywiście zaprosili ją na pizze i chcieli też mnie, ale nie miałam zbytnio humoru. Ostatecznie poszli w trójkę.
Jako ostatnia miałam już opuszczać klasę, ale pan Green mnie zatrzymał.
-Seleno, zaczekaj chwilę.
-Tak? - odwróciłam się.
-Mam nadzieję, że w tym roku weźmiesz się za naukę.
-Ale przecież miałam dobrą średnią ocen.
-Stać się na świadectwo z wyróżnieniem.
-Postaram się - odpowiedziałam by dał mi już spokój.
-Cieszę się, możesz już iść.
Co za facet. Od początku go nie trawiłam. Był cholernie upierdliwy i wymagający.
W tym roku miałam przypisaną inną szafkę. Nie wiedziałam gdzie się znajdowała, więc postanowiłam jej poszukać, aby jutro przyjść i od razu włożyć książki.
Gdy w końcu znalazłam szafkę, sprawdziłam czy czegoś w niej nie ma. Często nie sprzątają szafek po wcześniejszych uczniach. W mojej akurat coś się znajdowało. Wyciągnęłam gazetę z szafki. Dokładniej porno. Zaśmiałam się, jak ktoś za mną, na co gwałtownie się obróciłam.
-No no, nie wiedziałem, że Ty..
-Zamknij się. To nie moje - przerwałam Zaynowi.
-Jasne - ponownie wybuchnął śmiechem.
Wywaliłam gazetę do kosza a następnie zamknęłam szafkę. Zayn położył dłoń tuż przy mojej głowie i się do mnie przysunął.
-Naprawdę wypiękniałaś.
Co on robi?!
-Em, Zayn - lekko go od siebie odsunęłam.
-Oj przestań. Chyba się mnie nie wstydzisz, co?
-Nie o to chodzi. Po prostu.. um, to dziwne.
-Stęskniłem się po prostu. Ale okej, to może mi opowiesz co jest?
-Nie tutaj. Jutro porozmawiamy po szkole.
-No jak chcesz. Wolałbym od razu, będę się niecierpliwić. Ale jeśli chcesz jutro, to nie będę nalegał. Będę leciał, pa.
Zayn pocałował mnie w czoło a następnie ruszył w kierunku drzwi. Schowałam kod od szafki do torebki a następnie wyjęłam z niej telefon. Odblokowałam go, miałam jedną wiadomość od Vanessy.
Od Vanessa: Szkoda, że nie chciałaś iść. Gdybyś jednak zmieniła zdanie, jesteśmy teraz w Starbucks'ie.
Do Vanessa: Nie zmienię zdania. Ale dzięki.
-Przepraszam - wydukałam podnosząc telefon któremu odpadła klapka i wypadła bateria.
Osoba na którą wpadłam również się schyliła by mi pomóc, choć naprawdę nie było w czym. Gdy spojrzałam na niego, w te czekoladowe tęczówki, zaniemówiłam.
-Cześć Sely - powiedział zachrypniętym głosem.
-Um, cześć Justin.
Pośpiesznie wsadziłam baterię a następnie wsunęłam klapkę. Uruchomiłam telefon a następnie wpisałam kod PIN. Na moje szczęście ekran się pękł ani nie rozlał.
-Mówiłem, że jesteśmy w tej samej szkole - zaśmiał się cicho.
-Tak, wiem, muszę już iść, do zobaczenia.
Odeszłam od Justina nie czekając na jego odpowiedź i ruszyłam przez parking. Gdy już miałam wchodzić na chodnik, obok mnie zatrzymało się czarne ferrari. Znam już ten samochód, mimo że jeździłam nim tylko dwa razy.
-Wskakuj, podwiozę Cię - Justin otworzył okno od strony pasażera i słodko się do mnie uśmiechnął.
-Przejdę się - również posłałam mu uśmiech.
-No wsiadaj.
Zgodziłam się aby nie pomyślał, że go nie lubię czy coś.
-Na którą jutro i co masz pierwsze? - zapytał po chwili ciszy.
-Na dziesiątą - odparłam i wyjęłam z torebki plan - Fizyka.
-Tak się składa, że ja też - ponownie dzisiejszego dnia się do mnie uśmiechnął.
Czyli mam z nim fizykę.
-Sel, wiem że krótko się znamy, ale naprawdę Cię lubię. Nie chcę żebyś zachowywała się teraz obojętnie. Zwałszcza że przed moimi oczami chciałaś popełnić samobójstwo. Chciałbym Cię lepiej poznać, ale jakoś nie ma okazji. Kiedy masz czas? Musimy o tym porozmawiać, wiedz że możesz mi zaufać.
-Um, nie jestem w stosunku do Ciebie obojętna. Po prostu nie wiem jak mam się zachowywać.. To trochę trudne, ale wiem że muszę Ci powiedzieć. Nie dasz mi spokoju z tym, no nie?
-Dokładnie.
-Eh, najpierw lepiej się poznajmy. Potem Ci opowiem dlaczego. To troche dziwne. Nie znam Cię, ale muszę mówić o swoich problemach.
-Dziwne, ale w końcu chciałaś się przede mną zabić. Teraz jesteś tak jakby zdana na moje ciągłe towarzystwo - zaśmiał się a ja mu zawtórowałam.
-Dziękuję za sms'a. Odpisałabym, ale już zasnęłam.
Szatyn posłał mi ten swój cudowny uśmiech. Często się do mnie uśmiecha, nie wiem dlaczego, ale w porządku.
-Dzięki za podwiezienie - powiedziałam gdy już zaparkował pod moim domem.
Wysiadłam z auta i ruszyłam do domu. Justin przez cały czas odprowadzał mnie wzrokiem. Nacisnęłam klamkę ale drzwi ani ruszyły. Jasona nie ma w domu? Dziwne. Obróciłam się a Justin nadal stał na podjeździe. Otworzyłam torebkę i zaczęłam szukać w niej kluczy.
Których tam nie było.
Przeklęłam w myślach nie wiedząc co robić. Jeszcze raz pchnęłam drzwi, ale nie ruszyły. Spojrzałam na Justina, który śmiał się w samochodzie. Super.
-Coś nie tak? - zapytał śmiejąc się i wysiadając z samochodu.
-Zostawiłam klucze w domu. Który jest zamknięty. To nie śmieszne - dałam nacisk na nie.
-Owszem, jest.
Justin ponownie wybuchnął śmiechem za co dostał kuksańca.
-Możemy jechać do mnie.
Nie miałam innego wyboru. Vanessa jest z tymi kolesiami, Ashley się pewnie jeszcze rozpakowuje. Został mi tylko Justin, bo do Zayna nie chciałam zbytnio iść. Też pewnie się rozpakowywał. Nie chciałam też szwędać się po mieście. Westchnęłam.
-Nie masz innego wyjścia - zaśmiał się.
-Nie śmiej się! - burknęłam wymijając go.
Szłam przed nim z założonymi rękami. Z tyłu słyszałam słodki śmiech Justina. On tak słodko się śmiał! Naprawdę.
Justin otworzył mi drzwi, wsiadłam i je zamknął. Okrążył samochód a po chwili znalazł się obok mnie. Odpalił samochód, nadal szczerząc się od ucha do ucha.
-Kiedy Ci ten uśmieszek zejdzie z twarzy, hm? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach.
-Przy Tobie, nigdy - znowu zaczął się śmiać.
Denerwuje już mnie. Co było śmiesznego w tym że zostawiłam klucze w domu? Oby Jason jak najszybciej wrócił. Nie czekając ani chwili dłużej, wystukałam wiadomość do mojego brata.
Do Jason: Kiedy będziesz w domu?
W mgnieniu oka dostałam odpowiedź.
Od Jason: Wieczorem, jakoś o dwudziestej, a co?
Do Jason: Zostawiłam klucze w domu, nie mam jak wejść.
Po chwili mój telefon zaczął dzwonić.
-Jason, gdzie jesteś? - zapytałam od razu.
-Na drugim końcu miasta. Nie przyjedziesz tutaj.
-Niby dlaczego? - jęknęłam.
-Mała, to nie jest miejsce dla Ciebie. Źle byś się tu czuła. A ja zbytnio nie mogę teraz podjechać. Idź do kogoś.
-Jasne - mruknęłam zakończając połączenie.
-Mhm? - mruknał szatyn.
-Wolałabym być teraz u siebie w domu.
-Aż tak mnie nie lubisz?
-Nie o to chodzi. Niewygodnie mi w tym - pokazałam na spódniczke i buty.
Justin spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Co?
-Ładne masz nogi.
-Okej, dobra - co on powiedział? Nie słuchałam.
Po niedługim czasie Justin wjechał na swoje podwórko. Wysiadł z samochodu jako pierwszy a ja od razu za nim. Wyciągnął z tylniej kieszeni spodni klucze i wsadził odpowiedni. Przekręcił go a następnie otworzył przede mną drzwi. Weszłam niepewnie stając od razu przy drzwiach, które Justin zamykał. Od razu zdjęłam swoje buty, które tak strasznie mnie uwierały. Ledwo co dałam radę teraz chodzić tak boso.
-Mam Cię ponieść? - zaśmiał się.
-Boli! - fuknęłam.
Nim się obejrzałam byłam w objęciach szatyna.
-Puść mnie! - zaczęłam się śmiać.
-Przecież Cię boli.
Justin i ja ponownie wybuchliśmy śmiechem. Było to cholernie kochane. Szatyn położył mnie na sofie.
-Chcesz coś zjeść lub napić? - zapytał zachrypniętym głosem.
-Zjadłabym coś - puściłam mu oczko.
-Liczyłem na inną odpowiedź - zaśmiał się. - Mam chyba tylko płatki.
-Mogą być płatki - posłałam mu uśmiech.
Po niecałej minucie Justin wrócił z dwoma miskami, mlekiem, płatkami czekoladowymi i łyżkami. Postawił to wszystko na stoliku, przysunął go trochę bliżej i chwycił czarny pilot. Wcisnął czerwony guzik a po chwili dobiegły nas dźwięki telewizora. Justin włączył na mój ulubiony serial, tak jak mu powiedziałam i podniósł moje stopy a następnie usiadł kładac je na swoich kolanach. Chciałam je zabrać i usiąść ale Justin mi na to nie pozwolił. Westchnęłam i usiadłam a nogi wciąz pozostawiłam prosto, na kolanach szatyna. Wzięłam swoją miskę, nalałam mleka i nasypałam płatków. Złapałam za łyżkę i już po chwili zaczęłam jeść patrząc na telewizor.
Po jakiś dziesięciu minutach skończyliśmy jeść.
-Nadal bolą? - zapytał.
Przytaknęłam głową.
-Połóż się wygodnie.
-Co?
-No połóż się.
Niepewna wykonałam o co prosił. Justin zaczął delikatnie masować mi stopy, co mnie bardzo zdziwiło.
-Co Ty robisz? - zaśmiałam się. - Nie musisz, przestań.
-Ale chcę - posłał mi ciepły uśmiech, a ja go odwzajemniłam.
Miłe. Miłe i kochane.
Gdy Justin trafił w czuły punkt i zaczął go masować, cicho jęknęłam. Tam właśnie bolało najbardziej.
-Tutaj? - musnął kciukiem. - Czy tutaj? - zaczął ponownie swoją pracę.
W odpowiedzi dostał moje kolejne jęknięcie. Było mi tak cholernie dobrze. Już zaczynało mniej boleć. Co ja gadam, prawie nie bolało.
-Już nie boli - powiedziałam uśmiechając się. - Dziękuję.
-Jestem świetnym masażystą, jak coś wal śmiało.
Oboje się zaśmialiśmy a Justin zaczął sprzątać po naszym jedzeniu. Zostały tylko płatki więc wzięłam je i zaniosłam do kuchni gdzie Justin chował naczynia do zmywarki. Stanęłam za nim i czekałam aż skończy. Justin gwałtownie się obrócił a ja niepewnie się cofnęłam.
-P-płatki.
Szatyn uśmiechnął się, odebrał ode mnie płatki aby je schować do szafki. Oparłam się dłońmi o blat i już po chwili na nim siedziałam wymachując nogami. Justin podszedł do mnie i zaczął mi się przyglądać.
-Co? - zapytałam unosząc jedną brew. -O, przepraszam, z przyzwyczajenia.
Już miałam zeskakiwać ale mnie powstrzymał kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Spojrzałam na niego z szeroko otwarymi oczami a on je szybko zdjął. Czy każdy facet od razu musi przelecieć dziewczynę? Serio?
-Nie.
Spojrzałam na niego pytająco. Chyba nie wymówiłam ostatnich dwóch pytań na głos prawda?!
-Po-powiedziałam to na głos, tak?
-Yup. Nie mógłbym Ciebie, Twój brat mi powiedział, że jesteś dziewicą i ostrzegał mnie.
-Ostrzegał Cię? - podniosłam jedną brew.
-Że jeśli będę Twoim pierwszym, ot tak, od razu, to jestem martwy - uśmiechnął się. - I mam się do Ciebie nie zbliżać.
-Możesz wsadzić sobie jego słowa w dupe - zaśmiałam się.
-A które słowa? - uśmiechnął się podnosząc jedną brew.
-Śmieszne Justin - skarciłam go wzrokiem. - Możesz mieć ze mną kontakt.
-Nie będę Twoim pierwszym, okej, dobra, przyjąłem.
-A dlaczego miałbyś być?
-No wiesz, gdyby coś, my, razem - powiedział ruszając brwiamy w górę i dół.
-Wal się - fuknęłam zeskakując z blatu.
Wyminęłam go ruszając do drzwi, jednak nie było mi to dane. Przywarł mnie do ściany, nie zostawiając między nami żadnej odległości.
-Często tak się obrażasz za żarty?
-To nie było zabawne.
-Okej, przepraszam. Czasem powiem coś niestosownego w żarcie. Przepraszam, okej? - spojrzał mi głęboko w oczy.
-Lubisz być aż t a k b l i s k o mnie? - dałam nacisk na tak blisko.
-Nawet nie wiesz jak bardzo - szepnął mi do ucha.
-Mieliśmy się poznawać - wydukałam.
-Mówiłaś że Ci w tym niewygodnie - spojrzał w dół. - Chodź.
Szatyn złapał mnie za dłoń i pociągnął na górę. Wpadł do sypialni, wygrzebał z szafy swoje szare dresy ściągnięte na dole przy kostkach.
-Mogą być za duże, w sumie ja w nich już nie chodzę, za małe.
Spojrzałam na niego niepewnie ale chwyciłam dresy.
-A i koszulka, dobra, zapomniałem.
-Nie musisz..
Nie skończyłam ponieważ Justin mi już wręczył koszulkę z nadrukiem. Wzięłam ubrania i powędrowałam do łazienki. Szybko się przebrałam i zleciałam na dół do chłopaka, który siedział już z kubkami gorącej czekolady. Mimo woli, uśmiech zagościł na mojej twarzy.
Czeka mnie długa rozmowa z szatynem na wrażliwe tematy. Dobrze się zapowiada.
Lalalalala.Pierwszy rozdział ode mnie!Przejmuję tego bloga po Klaudii, która kompletnie nie ma czasu. Pewnie nawet nie było widać, że ktoś inny pisał?Klaudia troszkę pomagała.Już gdy zakładała powiedziała mi, że to będzie mój blog, nie zrozumiałam. Dopiero teraz rozumiem.Liczę na komentarze!Pod prologiem 9, a w pierwszym rozdziale 5 :(Mam nadzieję, że skomentuje każdy kto przeczyta.Pozdrowienia ode mnie i Klaudii! <3
ojej, fajnie sie zaczyna *.* czekam na następny (:
OdpowiedzUsuńJezuuuuuuu jaki piekny czekam na nastepny. oby byli ze soba
OdpowiedzUsuń"Czasy się zmieniają i my zmieniamy się wraz z nimi"
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszamy za spam, który zostawiamy, ale chcemy tylko zaprosić na ostatni już rozdział naszego opowiadania. Jeśli cię uraziłyśmy to proszę usuń ten komentarz, ale jeśli masz czas to wpadnij na naszego bloga: http://life-are-moments.blogspot.com/, gdzie pojawił się rozdział z perspektywy Allie oraz Jamie, opowiadający o ich życiu po pięciu latach.
Pozdrawiamy: Allie & Jamie ♥
P.S. Od Allie - później skomentuje Twój rozdział, niestety wcześniej nie miałam czasu, ale już przeczytałam! :)
świetny rozdział ;p
OdpowiedzUsuńoby byli razem ;*
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog :) mimo, że nie jestem wielką fanką justina to z chęcią będę zaglądać na ten blog :)
OdpowiedzUsuńmiło by było gdybyś zajrzała na moje opowiadanie >>> http://people-in-new-york.blogspot.com/
pozdrawiam Katie ♥
w końcu mam czas, aby skomentować, więc to robię :) coś mi się wydaje, że Zayn nie darzy Seleny tylko i wyłącznie przyjacielskimi uczuciami, ale raczej czymś więcej. fajnie gdyby moje myśli okazały się słuszne, gdyż to dałoby pewnej pikanterii temu opowiadaniu, haha :)
OdpowiedzUsuńbardzo podobała mi się ta cała scena, kiedy Sel pojechała do Justina. myślę, że takie zapoznanie z nim wyjdzie jej na dobre, ponieważ będzie miała możliwość wygadać się komuś, co na pewno pozwoli jej ulżyć :)
+rzeczywiście nie było widać, że pisał ktoś inny. szkoda, że Klaudia nie będzie prowadzić tego bloga, ale i tak na pewno będę go czytać :)
a Klaudia prowadzisz jakieś blogi? chciałabym poczytać również coś twojego autorstwa haha :)
Pozdrawiam, Allie ♥
Tak, prowadzę Never Say Never. Link w zakładkach :)
UsuńKlaudia ♥
<33333
OdpowiedzUsuń