niedziela, 22 czerwca 2014

Chapter 15. Never let you leave.

Justin's POV:

Właśnie zajechałem na zajazd, aby zrobić sobie mały postój na chociaż dziesięć minut. Kilka minut temu kupiłem dla siebie kawę oraz coś do jedzenia dla mnie i Sel, która swoją drogą, słodko spała.
Gdy już chciałem ugryźć, bułka wypadła mi z rąk przez krzyk Seleny. Momentalnie zerwałem się i spojrzałem na nią.
-Chcę tylko do Justina! Zostawcie mnie! - krzyczała.
To jej się śniło. Ona śni.
Serce podskoczyło mi do gardła. Szybko wysiadłem z samochodu i pognałem do drzwi pasażera. Otworzyłem je i przykucnąłem aby być równy z leżącą dziewczyną.
-Sel - potarłem jej ramię. - Sel, kochanie obudź się.
-Nie! Zostawcie mnie!
-Selena! - delikatnie potrząsnąłem jej ramionami a ona otworzyła szeroko oczy.
-Chcę do Justina! Proszę pozwólcie mi się z nim zobaczyć! 
-Selena jestem tutaj! Uspokój się! 
-Zostawcie mnie - szepnęła załamana ze wzrokiem wbitym przed siebie.
Widząc ją w takim stanie, moje serce rozpadło się na malutkie kawałeczki. Nienawidzę, gdy tak jest.
-Selena, jestem tutaj, jestem przy Tobie - szepnąłem jej do ucha.
Dziewczyna drgnęła i zamrugała kilka razy. 
-Justin! - pisnęła zarzucając mi ręce na szyję.
Zacząłem głaskać ją delikatnie po plecach, a ona roztopiła się w moich ramionach. Czułem to.
-Jak dobrze, że tu jesteś - zaszlochała.
-Shh, kochanie, cały czas tu byłem.
-Jak to? - oderwała się ode mnie i spojrzała w oczy.
-To był tylko sen, rozumiesz? Byłem przy Tobie, jestem i będę.
-Oh, to było straszne! - wybełkotała.
Pociągnąłem ją za ręce a ona zachwiała się na nogach. Przez piętnaście godzin nie stała na nogach. 
Pomogłem jej dojść na ławkę, sam usiadłem a Selenę posadziłem na kolana.
-Opowiedz mi o tym śnie - szepnąłem.
-Nie.. - pokręciła głową po czym schowała ją w moje ramię.
-Sel, opowiedz mi. Nie bój się.
-Bo.. Śniło mi się, że.. że oni mnie złapali.. byli w kominiarkach, oni.. chcieli mnie.. oni chcieli mnie zgwałcić - załkała.
-Shh, już dobrze. Nic takiego nigdy się nie stanie, nie dopuszczę do tego, okej? 
-O-obiecujesz? - spojrzała na mnie smutno.
-Obiecuję - pogłaskałem ją pocieszająco po plecach. - Nie pozwolę, by ktokolwiek Cię skrzywdził.
-Kocham Cię, Justin - szepnęła.
-Ja Ciebie też, bardzo. Chodź, pojedziemy do hotelu. Scott zarezerwował nam pokój. 
-Do ho-hotelu?
-Tak, musimy odpocząć. 
Musimy i to koniecznie. Jechaliśmy z Los Angeles - które jest na samym zachodzie Stanów - do Portland - sam wschód Stanów Zjednoczonych.
No trochę daleko, nie sądzicie? A była już dwudziesta druga.
-Chodź, zaraz będziemy w Denver - skrzywiłem się na wypowiedziane przeze mnie miasto.
-Gdybym miała prawo jazdy, nie musielibyśmy zatrzymywać się w hotelu - mruknęła.
-Nawet tak nie myśl. Potrzebujemy dobrego odpoczynku. Poza tym o siódmej wyjeżdżamy, zostało nam tylko trzydzieści trzy godziny jazdy - uśmiechnąłem się.
-Tylko trzydzieści trzy - zaczęła się śmiać.
Mój uśmiech poszerzył się, widząc jak się śmieje. 
W końcu się śmieje.





Selena's POV:

Obudziły mnie mokre pocałunki zostawiane na moim ciele. Jęknęłam, gdy Justin przegryzł moją szyję, zostawiając kolejną malinkę. Nie mam nic przeciwko, ale już cała szyja jest pokryta malinkami. 
-Justin - mruknęłam.
-Oo, obudziłaś się - uśmiechnął się od ucha do ucha. - Jesteśmy już w tym domu.
Po dwóch nocach spędzonych w hotelach, czułam się kompletnie wyczerpana. Praktycznie przespałam całą podróż. Albo w hotelowym łóżku, albo w siedzeniu. 
Widząc ciemne niebo, spojrzałam na zegarek w samochodzie. Dwudziesta trzecia, idealnie. Nie będę mogła nawet obejrzeć dokładnie tego domku. 
Spojrzałam na budynek przed nami. Mały, dobrze oświetlony na zewnątrz domek. Wyglądał naprawdę pięknie. Taras, z białych desek i różnymi kolorowymi kwiatami dodawał uroku. 
-Chodźmy - powiedział Justin.
Pokiwałam głową i zabrałam torbę. Wysiadłam z samochodu, a chwilę po mnie wysiadł Justin. Otworzył bagażnik i wyjął z niego nasze walizki. Chwyciłam swoją, ale od razu zostałam uderzona delikatnie w dłoń. Zaśmiałam się widząc zdenerwowanego Justina. Oddałam mu swoją walizkę i ruszyłam przodem. Weszłam po schodkach i stanęłam na ganku zrobionym z również białych desek. Cały dom był ogólnie z desek danego koloru. 
-Gdzie te pieprzone klucze - usłyszałam pomruk szatyna i zaczęłam się śmiać. - Mam!
Justin przekręcił klucze w zamku a drzwi wydały z siebie ciche skrzypnięcie. Popchnęłam je delikatnie i weszłam do środka. 
O. Mój. Boże.
Tu jest idealnie!
-Podoba Ci się? - zapytał Justin stając obok mnie w salonie.
-Podoba? To jest niesamowite! - pisnęłam.
Domek, pełen świeżości, którą wyraźnie czuć w każdym pomieszczeniu. Wystrój utrzymany w klimacie sielskim, dodaje przytulności i uroku wiejskiego domku. Wspaniała, jasna aranżacja. Biel, która wyraźnie dominuje, jest z zasady chłodna, jednak ten salon jest wyjątkowo przytulny, pomimo, że nie ma tutaj żadnych, mocnych i energetycznych akcentów. Jest to wnętrze, które sprzyja odpoczynkowi, wyciszeniu. Drewniane belki konstrukcyjne, wyraźnie odcinają się od białych desek na suficie i przywodzą na myśl wiejski dworek. Kontrastowa czerń, dodaje dynamiki, a poduchy i pled - przytulności. Przepiękny piec, również koloru białego. Drewniana podłoga, z widocznymi sękami i niedoskonałościami jest wyjątkowa. Jej jasny odcień jest doskonałym tłem dla klasycznych, drewnianych mebli, których nie ma za wiele, ale są jednak bardzo wyraźne.
Przeszliśmy z Justinem do kuchni, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Dlaczego tutaj jest tak idealnie? 
Czarny blat białych mebli kuchennych doskonale nawiązuje do podłogi, która wygląda jakby została zrobiona z płytek. To nie są płytki, ale deski, które pomalowano w czarno-biały wzór karo. 
-Justin - jęknęłam ciągnąc go za łokieć.
-Co jest? 
-Tu jest idealnie! - tupnęłam nogą nie dowierzając temu co widzę. 
Usłyszałam cichy śmiech Justina, a po chwili przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego, nadal nie dowierzając. Zupełnie nie czułam, że przyjechaliśmy tu aby uciec. Mam wrażenie, że jesteśmy tutaj na wakacjach. I chciałabym, aby tak pozostało, chociaż przez parę dni. 
-Chodźmy spać, jesteś zmęczona.
-Ja? Chyba bardziej Ty. Ja całą podróż przespałam - zaśmiałam się.
Justin chwycił mnie za dłoń, a po drodze wziął walizki. Ruszył przodem w stronę białych, drewnianych schodów które znajdowały się w rogu korytarza. Szłam cały czas za nim, zachowując bezpieczną odległość od walizek. Po chwili byliśmy już na górze, a tam znajdowały się trzy pary drzwi. Weszliśmy do pierwszych, które okazały się być drzwiami do sypialni.
-To chyba będzie moje ulubione pomieszczenie - zaśmiał się Justin i poruszył śmiesznie brwiami.
Sypialnia znajdowała się na poddaszu i dlatego były tutaj kolumny. Sufit - jak na dole - zdobiły drewniane belki. Tym razem, drewno na ścianach było jasnobrązowe. Wielkie łóżko, lustro - na całą długość ściany - które jak się wysunie znajdują się półki na ubrania. Średniej wielkości okna na poddaszu, dawały trochę światła z latarń. W rogu znajdował się fotel, a obok niego mały, jasny stolik. Na jednej ze ścian widniały obrazy, a druga została obstawiona regałem z książkami. Wyglądało to naprawdę cudownie. 
Justin oplótł ramionami moją talię, położył podbródek na moim ramieniu mrucząc mi do ucha. -Przygotuję Ci kąpiel.
Uśmiechnęłam się radośnie. Jesteś cudowny, Bieber.
-Tylko wyciągnij kosmetyczkę z walizki, mam tam wszystko potrzebne do kąpieli.
Po chwili Justin mnie puścił i usłyszałam otwieranie walizki. Szatyn wziął kosmetyczkę a następnie opuścił pokój. Westchnęłam, obracając się w okół osi. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie myśl, że przyjechaliśmy tutaj aby uciec. Uciec od katastrofy. 
   Po niedługim czasie, Justin zawołał mnie z łazienki. Wyszłam z pokoju i otworzyłam drzwi naprzeciw.
-O mój boże - szepnęłam przykładając dłoń do ust. - Skąd wziąłeś płatki róż?!
-Z wazonu - wyszczerzył się. - Sąsiadka Scotta miała klucze do tego domu. Posprzątała tu trochę, wstawiła kwiaty do wazonu i inne gówna.
-Jesteś cudowny! - pisnęłam zarzucając ręce na jego szyję.
Justin wpił się w moje usta, a ja jęknęłam gdy przegryzł dolną wargę. Korzystając z sytuacji, wepchnął swój język do mojej buzi i masował podniebienie. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy zabrakło nam powietrza. Wygoniłam szatyna z łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i rozebrałam do naga.
Kocham Cię, Bieber!
Powoli postawiłam jedną nogę w wannie i syknęłam przez gorącą wodę. W tym samym tempie, postawiłam drugą nogę. Przyzwyczajając nogi do gorącej temperatury, zaczęłam delikatnie się kłaść. 
Czas na relaks. 




NextDay:

Obudziłam się przez ciepły wiatr muskający moją odkrytą przed kołdrę skórę. Uchyliłam powieki, a dostrzegając pustkę spanikowałam.
Gdzie jest Justin?
Wiem, że nie powinnam tak szybko panikować, no ale zrozumcie moją sytuację. Mam prawo się martwić.
Po cichu wyszłam z sypialni i sprawdziłam, czy przypadkiem nie jest w łazience. Gdy go nie było, zeszłam jak najciszej potrafiłam po schodach, które utrudniały mi moje szpiegowanie przez skrzypienie. Sprawdzałam każdy zakamarek domku, co było trochę trudne bo jeszcze się gubiłam.
Nie było go.
Spanikowana wyszłam z samej koszulce Justina i majtkach na dwór, ale nie przejmowałam się tym.
Obeszłam całe podwórko, ale jego nie było.
Jeżeli wcześniej byłam spanikowana, to nie chcę mówić jaka byłam teraz.
Wpadłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Obeszłam cały dom i pozamykałam drzwi i okna. 
Co jeśli coś mu się stało?
Wyrzucając tą myśl z głowy usiadłam w salonie na sofie i podciągnęłam kolana pod podbródek, po czym ułożyłam go na kolanach. 
Może po prost wyszedł z domu?
Jeżeli tak było, to pewnie zostawił kartkę!
Z pewnością pobiegłam do kuchni. Niczego tu nie było. 
Sprawdziłam jeszcze raz w sypialni czy nie zostawił kartki, ale na marne. 
Podskoczyłam na dźwięk otwieranych drzwi frontowych. 
Chować się czy szukać czegoś do obrony?
Zdecydowanie te drugie. Rozejrzałam się po sypialni, a jedyne co wpadło mi do głowy to lampa. Nic innego tu nie było, co mogłoby służyć do obrony. Po cichu zeszłam po schodach, starając się omijać skrzypiące deski. Przeszłam szybko do kuchni, uważnie się rozglądając. W kuchni mam więcej rzeczy do obrony. Cicho wyjęłam najostrzejszy nóż i wraz z lampą chciałam opuścić kuchnię, gdy usłyszałam zbliżające się kroki - spanikowałam. Rozejrzałam się, i jedyne co wymyśliłam to schowanie się pod stół. Siedząc pod stołem, zauważyłam kilka metrów ode mnie czyjeś stopy. 
Zdecydowanie mężczyzna.
Jak najciszej wyszłam z pod stołu, z nożem przed sobą pokonałam oddzielającą nas odległość.
Teraz albo nigdy.
Jednak, gdy przyjrzałam się, zauważyłam znajomy mi tatuaż na szyi. Odetchnęłam głęboko, na co Justin od razu się odwrócił.
-Boże Selena! - krzyknął odskakując ode mnie. - Odłóż to.
Zaśmiałam się, ale wykonałam jego polecenie.
-Przepraszam, myślałam, że ktoś się włamał - szepnęłam. - Nie zostawiłeś mi żadnej kartki, myślałam, że coś się stało, no nie wiem.. 
-Spokojnie, wyszedłem tylko po zakupy - lekko się uśmiechnął.
-Mogłeś zostawić mi kartkę. Masz pojęcie jak ja panikowałam?!
-Whoaa - zaśmiał się przyciągając mnie do uścisku. - Ale masz prawo być ostrożna. Obiecuję, że następnym razem zostawię Ci kartkę.
-Gdybym w porę nie zauważyła tatuażu, nie wiem co by z Tobą było - westchnęłam zdejmując jego czapkę. - Gdybyś jej nie nałożył, od razu bym się zorientowała, że to Ty.
Delikatny uśmiech wypłynął na jego twarz. - Nieźle się przyszykowałaś na obronę. Nóż i lampa, to jest to!
-Zamknij się - syknęłam uderzając go w pierś.
-Aua! To boli! - powiedział łapiąc się w uderzone miejsce i robiąc minę jak typowa blondynka, która dostała lekko w ramię.
-Oh, wybacz, nie chciałam - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
-Chciałaś.
-Nie chciałam.
-Chciałaś, Sel, przyznaj.
-Oh, Justin, przecież wiesz że nie chciałam - zatrzepotałam rzęsami, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
-Taaak?
-Oczywi..
Nie zdążyłam skończyć, bo Justin przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Puść mnie, kretynie! - waliłam pięściami w jego jakże seksowny tyłek.
Wyczujcie sarkazm.
-Justin ja nie żartuje! Jak mnie zaraz nie puścisz..
Nie skończyłam, ponieważ Justin rzucił mnie na łóżko, tak że podskoczyłam dwa razy na materacu. Szybko znalazł się nade mną, przyciskając moje nadgarstki wysoko nad głową do tapczanu.
-I co mi zrobisz? - zapytał szeptem do mojego ucha, zawadzając wargami o jego płatek.
Justin zaczął składać pocałunki od mojego ucha, po linii szczęki, aż przeszedł na szyję. Jęknęłam gdy trafił na mój czuły punkt. 
-Jesteś już moja - mruknął między pocałunkami. - Tylko moja.
Uśmiechnęłam się mimowolnie i wplątałam dłonie w jego idealnie postawione włosy, ciągnąc za ich końcówki, przez co Justin jęknął. 
-Jesteś idealna.. - wymruczał. - Cała moja.
Justin położył się na mnie i od razu wpił się w moje wargi. Wolno przejechał dłońmi po biodrach aż zjechał na pośladki, po czym je ścisnął. Jęknęłam, a on wsunął swój język do mojej buzi. Nasze języki rozpoczęły walkę o dominację.
Nigdy nie pomyślałabym, że można tak szybko się w kimś zakochać. Ale Justin nie był zwykłym chłopakiem, był wyjątkowy. Wiedziałam, czułam, że był tym jedynym. Przy nim czuję się inaczej.. czuję się sobą. Przy Freddiem czułam się zupełnie inaczej. Zawsze musiałam uważać na to co mówię, musiałam robić to co mu się podobało, musieliśmy iść gdzie on chciał, moje zdanie w ogóle się nie liczyło. Ale mimo wszystko bardzo go kochałam. Nadal coś tam do niego czuję, ale nie jest to tak silne, jak to, co czuję do Justina. Przez to co zrobił Freddie, moje uczucia co do niego całkowicie wyparowały, nie ma ich. Nie chcę ich mieć. Nie wiem co bym zrobiła gdyby nie Justin. To właśnie dzięki niemu wiem, że dam radę, że wszystko będzie dobrze. Zapewnił mi bezpieczeństwo i nie pozwoli by cokolwiek mi się stało. Wcześniej przez chwilę przeszła mi myśl, że gdybym nie poznała Justina nie musiałabym uciekać. Byłabym bezpieczna i nikt nie chciałby mnie zabić. Ale od razu wyrzuciłam tą myśl z głowy, byłam głupia. Justin uratował mi życie, pokazał jak świat może być piękny. Odnalazł tą cząstkę mnie, którą chowałam przy Freddiem. Nauczył być całkowicie sobą i taką mnie pokochał. 
Miłość - najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija Cię zarówno wtedy, gdy Cię spotka, jak i wtedy, kiedy Cię omija. 
Ale to niedokładnie tak.
To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki Ci, Boże.
Miłość - zabije Cię i jednocześnie Cię ocali.
-Justin - szepnęłam gdy nadal całował moją szyję.
-Mhmm?
-Nigdy mnie nie zostawisz, prawda? 
-Nigdy, nie mam zamiaru - przerwał pocałunki i spojrzał mi w oczy.
-Nawet gdy pojawi się ktoś lepszy?
-Nie ma nikogo lepszego - zapewnił całując mnie w czoło. - A Ty?
-Co ja? - spytałam zdziwiona.
-Nigdy mnie nie opuścisz? 
-Nigdy - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Chwycił moją dłoń.
-Powtórz to jeszcze raz.
-Nigdy Cię nie opuszczę.
-Nieważne, co się stanie, nieważne, co zrobię?
-Nigdy z Ciebie nie zrezygnuję - zapewniłam. - Nigdy. To, co do Ciebie czuję... - zabrakło mi słów. - To najważniejsza rzecz, jaką w życiu czułam - pokiwałam głową czując napływające do oczu łzy. - Kocham Cię.
-Powtórz.
-Kocham Cię.
-Pięknie to brzmi w Twoich ustach.
Uśmiechnęłam się.
-Chcę Cię całować - wyszeptał mi do ucha.
Tak. Nie miałam co do tego wątpliwości. 
-Aż zemdlejesz w moich ramionach - szepnął.

Jak słodkoo! Justin taki kochany *o* Chcę go! Ogólnie to rozdział miał być wcześniej, ale w czwartek wyjechałam na działkę - nie miałam tam wi-fi a mój internet był tam cholernie słaby - i zostałam tam do dziś. Jakoś o 16 byłam w domu i kończyłam rozdział :) Mimo, że pogoda jest okropna, jest szare niebo, deszcz, grzmi, błyska, to ja chciałam pisać rozdział zamiast spać lub czytać książkę haha ♥ Wiecie, że Was kocham misie? Nie? BARDZO WAAS KOCHAAAAAAM ♥ Dziękuję za 19 komentarzy pod ostatnim rozdziałem i 24t wyświetleń ♥ Jesteście najlepsi! Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie tyle samo komentarzy, bo każdy kto przeczyta skomentuje, prawda? :) PROSZĘ, SKOMENTUJ! A i jakby ktoś nie wiedział, na lewo są paski i gdy się na nie najedzie - one się wysuwają :) Tam właśnie są obserwatorzy, do których zachęcam się dodawać :) ZAPISUJCIE SIĘ DO INFORMOWANYCH!:* ZAPRASZAM NA I NEED HOPE! Kocham Was!

20 komentarzy:

  1. Super rozdział <3 kocham to opowiadanie czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest takie hsdfkjswbgsfgkj :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze swiety. Kocham to. Takie romantyczne. Justin taki słodki. Oni razem tacy cudowni. A ty masz taki ogromny talent <3

    OdpowiedzUsuń
  5. awww kochani, jak słodko..awww..romantico!..
    cuuudownie !
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  6. Ouuu Jaki Justin *.*
    Czemu to jest tylko tak w opowiadaniach, czemu mężczyźni nie mogą być tacy. (Chodź zdarzają się wyjątki); D
    Czekam na nn, a ten świetny ; *** / Aniaa.

    OdpowiedzUsuń
  7. No jeju jaki świetny! *__*
    Oni są słodcy!
    Czekam na next ;)
    @olazawszespoko

    OdpowiedzUsuń
  8. < 3 Ja nie mogę jaki boski czekam nn < 3 < 3

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mam słów

    OdpowiedzUsuń
  10. Jacy oni są słodcy mmm ;* Takie malinki XD
    Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział :) wgl całe ff super, wciągające, lubię to xD @GomezDylan26

    OdpowiedzUsuń
  12. super :D czekam na next :) @Mistletoe_Swag

    OdpowiedzUsuń
  13. słodko *,* cudowny rozdział, czekam z niecierpliwością na następny :) @Rebellinous

    OdpowiedzUsuń
  14. Słodziaki *.* /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  15. Omg Nie moge doczekać się następnego oni są tacy idealni *,* - @LocolandOla

    OdpowiedzUsuń
  16. Słodki rozdział. Mam nadzieję, że w następnym się coś wydarzy ;3

    OdpowiedzUsuń