sobota, 8 marca 2014

Chapter 3. Life is terrible.

Selena's POV:

Uchyliłam moje powieki a widok, który dostrzegłam lekko mnie zaniepokoił. W mgnieniu oka znalazłam się w pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu - to nie był mój dom. Skoro nie mój, to czyj?
-Wszystko w porządku? - odezwał się zachrypnięty głos z podłogi.
Jestem u Justina? Jak?
-Czemu leżysz na podłodze? - przetarłam moje zaspane oczy.
-Mhm, może dlatego, że mnie zwaliłaś z kanapy?
Szatyn zaśmiał się a następnie podparł na łokciach.
Podniosłam głowę aby zobaczyć godzinę. Cholera! Już dwudziesta trzydzieści!
-Muszę szybko wracać do domu, do zobaczenia jutro.
Zerwałam się czym prędzej z tej wygodnej sofy, nałożyłam buty wybiegając z domu. Wiązałam sznurówki skacząc na jednej nodze, po chodniku. Jeżeli się pośpieszę zdążę na autobus który powinien być lada chwila. Gdy już uporałam się z butami zaczęłam biec. Nie chciałam by Justin mnie odwoził, czułam się dziwnie. Leżał we własnym domu na podłodze, a ja na sofie. W dodatku te tematy na które rozmawialiśmy. Justin miał trudno w życiu, ale sobie poradził. Dzięki Justinowi wiem że dam radę. On poradził sobie w gorszej sytuacji od mojej, więc ja też to zrobię. Potrzeba czasu. Naprawię swoje życie. Jeszcze będę szczęśliwa.


FlashBack:

-Ile miałeś dziewczyn? - wypaliłam bez zastanowienia.
-Nie chcesz wiedzieć, Sel - pokręcił głową.
-Chcę. Czyli jednak wykorzystujesz dziewczyny?
-Nie wykorzystałem żadnej dziewczyny. Wiesz jak to jest, impreza, alkohol, narkotyki, pijane laski pchają Ci się do rozporka. Same tego chcą - westchnął. -  Dobrze wiedzą, że to tylko jedna noc. Nigdy nie przyprowadziłem żadnej dziewczyny do siebie do łóżka. Zawsze one zapraszają do siebie - pokręcił ponownie głową. - Obiecałem sobie, że w moim łóżku będzie wyjątkowa dziewczyna. Nie myśl o mnie źle, Sel, każdy wolny facet z potrzebami tak robi.
-Dziwnie się teraz czuję. Nienawidzę takich kolesi. 
-Nie skrzywdzę Cię, nawet jakbyś była pijana, naćpana i pchałabyś mi się do łóżka, nigdy bym Ci tego nie zrobił, nigdy. 
-Ale i tak dziwnie się czuję. To nie jest fair..
-Ale Selena, to jest prawdziwe życie! - wyrzucił ręce w górę. - Żałuję każdej nocy spędzonej z nowo poznaną laską. Ale mam swoje potrzeby. One też je mają. Nawet nie wiesz jakie to jest uczucie, jesteś najebany w trzy dupy, naćpany, nie masz dziewczyny, potrzebujesz czułości, tracisz panowanie nad sobą i bam! Budzisz się obok nagiej dziewczyny.
-Próbuję zrozumieć. Wiem że 99% wolnych chłopaków tak robi, jak i dziewczyn. Ale to, no to jest takie..
-Nie musisz tłumaczyć. Wiem jak się teraz czujesz. Byłaś w związku, byłaś szczęśliwa i nie dostrzegałaś tego co się dzieje naokoło.
-Nie będziesz tak więcej robić? Proszę.
-Ale Sely..
-Nie - przerwałam mu. - Proszę, nie rób tak więcej, jeśli chcesz się do mnie zbliżyć. Nie będę mogła Ci zaufać wiedząc, że możesz przychodzić do mnie rano od innej dziewczyny.
-Wiesz, że to dziwnie brzmi? - cicho się zaśmiał.
-Dlaczego? 
-Mówisz jakbyśmy mieli być razem i nie chcesz dzielić mnie z nikim innym.
Co? O czym on mówi? Przecież ja po prostu nie chce znać kogoś takiego!
-Nie, nie o to chodzi! Po prostu nie odpowiada mi to. Przestaniesz to robić?
-Ale ja nad tym nie panuję. Pójdę na imprezę, schlam się i już budzę się obok laski. 
-Inni mogą, a Ty nie?
-Inni mają dziewczyny, które kochają. 
-Dobra, nie chodzi mi tylko o to, że mi nie pasuje co robisz z dziewczynami. Boję się że przyjdziesz do mnie pod wpływem tych świństw i to zrobisz.. - czułam jak do moich oczu napływają łzy.
Od razu sobie wyobraziłam takie coś. Jest późno, jestem sama w domu jak zwykle. Dzwonek do drzwi, otwieram je, a tam schlany Justin. Pcha mi się do domu, dobiera się do mnie, a następnie.. No właśnie.
Wiem, dramatyzuję. Już taka jestem, wszystko wyolbrzymiam.
-Nigdy nie biorę dziewicy na jedną noc, mówię to tylko po to abyś wiedziała. A wracając do Ciebie, nigdy, ale to NIGDY bym Cie nie tknął. Rozumiesz, Sely? - złapał moją twarz w swoje wielkie dłonie. - Nigdy.
Wysiliłam się na uśmiech. Mogę mu ufać? Nie skrzywdzi mnie? A jakbyśmy byli pijani to co? 
Nie, nie, nie. Ja nad sobą bym panowała. Nigdy tego nie robiłam i nie chciałabym pod wpływem jakiegoś gówna. Nigdy po pijaku nie weszłabym facetowi do łóżka. Moim pierwszym będzie ten, którego będę kochać, a on mnie.
Ale jedno pytanie. Przecież kocham Freddiego, a on mnie. I dlaczego tego nie zrobiłam z nim? On wiele razy chciał, ale jakoś nie mogłam. Bałam się? Przecież go kochałam, kocham nadal. Dlaczego nie zrobiłam tego z nim? 
W sumie bardzo dobrze, że nie dałam mu się. Nie kochał mnie, bo przespał się z Miley! Uchroniłam siebie, z czego jestem bardzo dumna.
-Wracając do tematu, ile miałeś dziewczyn? Chodzi mi o to, z którymi byłeś naprawdę, a nie z którymi sypiałeś na jedną noc.
-Bardzo kochałem Melanie. Była taka piękna. Świetna figura, te długie i szczupłe nogi mnie do niej na początku ciągnęły. Ale gdy ją poznałem, od razu pokochałem. Była jak anioł. Miała taki charakter, jak jeszcze nikt kogo poznałem. Była cudowna. Naprawdę. Teraz żałuję. 
-Żałujesz? Czego?
-Gdybym jej nie pokochał, nic by się jej nie stało. Żyłaby tak samo, jak przed tym gdy mnie poznała. Przeze mnie zginęła, rozumiesz? Przeze mnie! Przy niej byłem sobą, nie martwiłem się o moją "pracę" - zrobił cudzysłów z palców. 
-Jaka to była praca? - wydukałam.
-Nie, Sely, nie ważne.
-Justin! 
-Nie mogę Ci powiedzieć. Nie chcesz wiedzieć.
-Chcę - położyłam jedną dłoń na jego ramieniu.
-Nie możesz, nie mogę Cię stracić tak od razu!
-Justin, nie krzycz na mnie. Po prostu powiedz mi co to była za praca.
-Zabijałem ludzi - spojrzał mi prosto w oczy.
W tej chwili z całą pewnością instynkt samozachowawczy ryknął do mnie: "W nogi!", ale tak mi zatętniło w skroniach, że nic nie usłyszałam. Rzecz jasna, o myśleniu nawet nie było mowy. 
-Sel, powiedz coś - jęknął.
-Co ja mam Ci powiedzieć, Justin? Zabijałeś ludzi. Wykorzystujesz dziewczyny. Jesteś podły! - syknęłam.
-Wiem.
-Nie chce abyś się do mnie zbliżał - szepnęłam, niepewna jak zareaguje.
-Nie robię już tego. Tak naprawdę, miałem Ci tego nie mówić. Żałuję tego, dlatego się przeprowadziłem. Chcę żyć jak normalny chłopak. Miałem się nigdzie nie wyprowadzać, ale to wszystko wracało do mnie. Melanie, jak ją zabijali. Zdjęcia, które mi pokazali przed jej śmiercią, jak ją torturowali. Wiesz ile mnie to kosztowało? Obiecałem sobie że ich wszystkich pozabijam. Że im nie daruję. Zabiłem dwóch z nich, ale wtedy rodzice wywalili mnie z domu bo skrzywdziłem mojego małego braciszka po narkotykach. Zamieszkałem tutaj, myślałem że ucieknę od tego wszystkiego co narobiłem w przeszłości - zakrył twarz dłońmi. - Ale nigdy tego nie zapomnę. Nie da się tego zapomnieć. To było zbyt bolesne. Chciałem umrzeć, wiesz? - zobaczyłam jak z jego oka wypłynęła jedna łza, z którą z pewnością walczył. - Gdy ją zabili, błagałem ich aby zrobili to samo ze mną. Ale powiedzieli, że tego nie zrobią. Że mam żyć z poczuciem winy, mam z tym żyć, rozumiesz? Sam nie odważyłem się zabić. Dlatego chcę Ci pomóc. Wiem jak to jest stracić kogoś kto jest dla Ciebie ważny, kogoś kogo bardzo kochasz.
-Justin.. - szepnęłam a po moich policzkach płynęły już łzy.
-Błagam, nie odwracaj się ode mnie. Stwierdziłem, że lepiej będzie jak będziesz o wszystkim wiedziała. Naprawdę się zmieniłem. Nie jestem już tym samym Justinem. Nie chcę nim być, nie jestem i nigdy nie będę. Chcę odnaleźć szczęście, nawet nie wiesz jak tego pragnę..
-Nie zostawię Cię - wydukałam przez łzy.
Po chwili poczułam jak Justin mnie do siebie przyciąga. Wtuliłam się w jego klatkę, dalej płacząc.

TheEnd


Zacisnęłam pięści widząc że autobus już podjechał pod przystanek. Przyspieszyłam. W ostatniej chwili wpadłam do autobusu. Zajęłam miejsce gdzieś na końcu. Autobus świecił pustkami. Ani jednej żywej duszy, prócz kierowcy.
W pierwszej chwili gdy dowiedziałam się prawdy o Justinie chciałam uciec. Uciec jak najdalej. Ale zrozumiałam, że każdy może mieć w życiu ciężki okres i zasługuje na drugą szansę. Ja mu ją dam. On chce mi pomóc, ja spróbuję jemu. Czuję, że wszystko nam się uda. Że będziemy szczerze szczęśliwi.
Dużo się dzisiaj o sobie dowiedzieliśmy. Dlaczego czuję jakbyśmy się znali od dawna? Mimo, że spędziliśmy praktycznie cały dzień. Myślę, że naprawdę mogłabym go polubić oraz zaufać. W sumie, chyba już mu ufam. Przecież mu wszystko opowiedziałam, tak? Tak. A on ufa mi, opowiedział mi najtrudniejsze okresy w swoim życiu mimo, że było to cholernie trudne. Zdecydowanie mu ufam, co jest naprawdę dziwne. Zwykle abym komuś zaufała, ten ktoś musi się starać oraz pokazać że zasługuje na moje zaufanie. Zaufanie to podstawa. 
Po dziesięciu minutach jazdy autobusem w końcu wysiadłam na mojej ulicy. Ruszyłam w stronę mojego domu, modląc się, aby Jason już był.
Gdy już dotarłam zauważyłam światło z salonu. Czyli już jest! Z uśmiechem na twarzy weszłam do środka. Zdjęłam swoje buty ruszając do pomieszczenia w którym przebywał mój brat. Siedział na kanapie, oglądając jakiś mecz w telewizorze.
-U kogo byłaś? Dzwoniłem aby powiedzieć Ci że już jestem i możesz wracać, ale nie odbierałaś. Dzwoniłem do Vanessy, Ashley i Zayna ale u nich Ciebie nie było. Więc, gdzie byłaś?
Co on nagle taki troskliwy? Udaje że się mną interesuje a tak naprawdę ma mnie w dupie.
-U Justina.
-Że co?!
-Lubię go - mruknęłam.
-Jak to go kurwa lubisz!? Przecież ostatnio gdy był to krzyczałaś i płakałaś!
-Sytuacja między nami się zmieniła. Jesteśmy dobrymi.. przyjaciółmi - przyjaciółmi? Najwyżej koleżeństwo!
-Jak wolisz. Ale jak jeszcze raz będę musiał go wykopać to więcej się z nim nie spotkasz, rozumiesz?
-Jasne - prychnęłam.
Poszłam do kuchni, ponieważ zaschło mi w gardle. Nalałam sobie wody do szklanki, którą od razu wypiłam. Odstawiłam szklankę a następnie ruszyłam w kierunku schodów. Gdy już weszłam na górę wpadłam do mojego pokoju, rzucając się na łóżko. Na komodzie było zdjęcie moje i Freddiego. Już ze łzami w oczach podeszłam do niego i rzuciłam o ścianę. Ponownie do niego podeszłam i ponownie rzuciłam. I tak w kółko, aż w końcu do pokoju wparował Jason. Z trudem odepchnął mnie od szkła, przez które moje dłonie były całe pokaleczone i krwawiły. Stojąc do mnie tyłem, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Chciałam się wyrwać, chciałam porwać to zdjęcie na tysiące kawałeczków. Chciałam ostatni raz zastąpić sobie ból psychiczny, fizycznym.
Jason obrócił mnie do siebie przodem i pozwolił abym się w niego wtuliła. Zrobiłam to jak najmocniej potrafiłam i ponownie wybuchłam płaczem. Tak bardzo chciałam przestać cierpieć. Chciałam przestać go kochać, ale to nie było takie proste. Nie można od tak się odkochać. 
-Shh, już dobrze. Jestem tu - mocniej mnie do siebie przygarnął.
-Tak bardzo chcę o nim zapomnieć - wydukałam.
-Wiem kochanie, wiem. Obiecuję, że zapomnisz. Będzie dobrze, naprawdę - pogłaskał mnie po plecach. -Idź się umyć, ja posprzątam, dobrze? - złapał mnie za ramiona i spojrzał z uśmiechem w moje oczy.
Pokiwałam głową, wytarłam łzy i ruszyłam do łazienki. Zakluczowałam drzwi, obmyłam dłonie z krwi, jedna rana była bardzo głęboka. Owinę ją jak już wezmę prysznic. Rozebrałam się do naga a następnie zamknęłam w kabinie prysznicowej.
Mój prysznic nie trwał za długo, zaledwie dwadzieścia minut. Doprowadziłam ciało do sucha a następnie założyłam piżamę. Dłoń owinęłam bandażem, opuściłam łazienkę i rzuciłam się na łóżko, ponownie. Wskoczyłam pod kołdrę i od razu fala wspomnień mnie zalała.
Dlaczego on mi to zrobił? No dlaczego? Nie chciałam iść z nim do łóżka więc przespał się z Miley? Nie kochał mnie. Nigdy mnie nie kochał. A ja naiwna we wszystkie jego słowa wierzyłam. Dlaczego miłość zawsze boli?
Gdyby on mnie tylko zdradził... Ale on mnie NIE kochał! Zdradę przecież się przetrwa, miliony osób przez to przechodzi.
Ale on mnie zdradził i nigdy mnie nie kochał!
Nienawidzę go. Nienawidzę siebie za to, że byłam aż tak ślepa.


***********

Obudziły mnie szelesty za oknem. Słyszałam czyjeś przeklinanie, co mnie cholernie wystraszyło. Miałam ochotę krzyczeć, aby Jason tu jak najszybciej przyszedł, ale przecież ten ktoś by to usłyszał i uciekł. Dam radę. Dam radę. D a m r a d ę.
Może mi się przesłyszało.
Nagle poczułam jak ktoś uderza w szklane drzwi balkonowe. Wydałam z siebie jęk, przestraszona natychmiast się obróciłam.
Zamarłam.
O drzwi opierała się znana mi sylwetka. Położyłam dłoń na sercu, oddychając głęboko. Czy on do reszty zwariował?!
Spokojnie podeszłam do drzwi i je otworzyłam, a Justin ledwo co utrzymał równowagę, przez co wpadł na mnie. Znowu byliśmy t a k b l i s k o.
-Sely.. - mruknął mi do ucha.
Jego jedna dłoń powędrowała na tył mojej głowy, mocniej do siebie przygarniając, a druga owinęła talię. 
-Wiesz jak się martwiłem? 
-Mówiłam, że wychodzę - szepnęłam jak najciszej potrafiłam.
Oby Jason się nie obudził, oby Jason się nie obudził.
-Tak się cieszę, że nic Ci nie jest - mimo, że nie widziałam jego twarzy, czułam jak się uśmiecha.
-Nie mogłeś zadzwonić?
-A zobacz telefon.
Oderwałam się od niego i ruszyłam kręcąc głową w stronę stolika na którym ładował się mój telefon. Wzięłam do ręki urządzenie, przesunęłam palcem aby go odblokować a to co zobaczyłam cholernie mnie przeraziło. Dwadzieścia cztery nieodebranych połączeń oraz trzy wiadomości. Świetnie. Wszystkie połączenia od Justina, sms'y też. 


Od Justin: Gdzie Ty do cholery jesteś?!

Od Justin: Proszę, Sel, odezwij się.

Od Justin: Zwariowałaś?! Szukam Cię po całej okolicy! Coś zrobiłem nie tak? 

-Przepraszam, zasnęłam - machnęłam ręką na zegarek. 
Była pierwsza w nocy, normalni ludzie gdy muszą wcześnie wstać, śpią już dawno.
-Co Ci się stało w rękę?!
W mgnieniu oka Justin znalazł się obok mnie, trzymając moją małą dłoń, w swojej wielkiej.
-Ciszej! - upomniałam go szeptem.
-Co zrobiłaś?! - tym razem było szeptem.
-Skaleczyłam się.
-Mhm. A tak naprawdę?
Mówić czy nie mówić? Powinien wiedzieć, czy też nie? 
-Mały napad agresji połączonej z rozpaczą.
-Mały? Skrzywdziłaś siebie.
Justin delikatnie rozwiązał bandaż, musnął kciukiem ranę, na co syknęłam.
-Mały? - powtórzył. - Całą rękę masz w szramach!
Już nie wytrzymam, zaraz się po prostu rozryczę jak małe dziecko. 
Nie płacz idiotko - mówiłam do siebie w myślach.
Ale to nic nie dało. Rozpłakałam się, a co najgorsza nie mogłam się opanować. Szatyn przygarnął mnie do siebie a ja po prostu się w niego wtuliłam. Czułam te jego cholernie cudowne perfumy. 
To nic, że zaledwie w minutę miał wielką plamę na białej koszulce, która opinała jego umięśniony tors. Na pewno był umięśniony!
Ale teraz zbytnio mnie to nie obchodziło. 
Freddie.
-Shh, nie płacz shawty - mruknął w moje włosy gładząc mnie po plecach.
Usiedliśmy na łóżku, szatyn opierał się o ścianę, rozłożył szeroko nogi a ja pomiędzy nimi usiadłam, przodem do niego. Owinęłam tak jakby nogi w okół jego bioder. Oparłam głowę o jego ramię, mówiąc sobie w myślach że d a m r a d ę. 
-Zobaczyłam moje zdjęcie z Freddiem. Nie wiem co się ze mną działo, Justin. Zaczęłam rzucać nim o ścianę, chciałam go nigdy więcej nie widzieć. I tak się pokaleczyłam szkłem.. Chciałam więcej.
Justin położył swoje dłonie na moich biodrach, westchnął.
-Czego chciałaś więcej?
-Chciałam więcej bólu fizycznego. Jak najwięcej. Wiem, że wszystkim się wydaje to głupie, cięcie się, że większość robi to dla szpanu, ale ja nie. To mi n a p r a w d ę pomaga. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Sely, ja Cię doskonale rozumiem. Ale nie uważasz, że lepiej zwrócić się o pomoc, na przykład do mnie zawsze możesz dobrze to wiesz, wygadać się, niż niszczyć swoje cudowne rączki?
-Wiem - szepnęłam.
-Nie rób tego więcej. Wiem, że teraz po prostu się pokaleczyłaś, ale to - złapał moje ręce i delikatnie przejechał palcem bo ranach i westchnął. - Nie tnij się księżniczko, już nigdy, nigdy więcej.
Nazwał mnie księżniczką. Cholera, przez ten dzień, który razem spędziliśmy, jejku jaki on jest kochany! Nawet sobie nie możecie wyobrazić jaki on jest kochany. Co prawda Zayn też, ale on tak często wybucha, raz mnie uderzył. Oczywiście wybaczyłam mu, bo wiedziałam że to z nerwów, nie panuje po prostu nad wściekłością. 
-Idź już spać, późno jest. Przepraszam, że tak - podrapał się w tył głowy - późno.. Tak, przepraszam, ale musiałem.
Pokiwałam głową a następnie wstałam. Już miałam otwierać drzwi od pokoju, ale usłyszałam jak Justin otwiera drzwi od balkonu.
-Chyba zwariowałeś! - krzyknęłam szeptem.
-Nie będziemy budzić braciszka - puścił mi oczko.
-A co jak spadniesz?!
-Nie martw się, wszedłem to i zejdę. Śpij słodko - Justin pocałował mnie w czoło i wyszedł na balkon.
Wybiegłam od razu za nim i spojrzałam w dół. Już prawie był na ziemi. O, już jest! Dobra, nic się nie stało.
Wróciłam do pokoju, zamknęłam balkon a następnie wsunęłam się pod kołdrę. Od razu z lekkim uśmiechem zasnęłam.


NextDay:

Budzik ledwo co dał radę mnie zbudzić. Przetarłam moje zaspane oczy i szybko zerwałam się z łóżka. Zaraz się spóźnię!
Zaraz, stop.
Przecież mam na dziesiątą! A jest dopiero ósma piętnaście.
No świetnie. Na pewno już nie zasnę. 
Jęknęłam, wracając z powrotem do łóżka. Nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy i ponownie jęknęłam. Zaczęłam macać stolik obok łóżka aby odnaleźć telefon. O, blisko, okej to zeszyt, o mam! Telefon. Wzięłam go w moją dłoń i przesunęłam palcem. Włączyłam sobie jakąś grę, którą kiedyś ściągnęłam z nudów. Normalnie to nie gram, ale już na pewno nie zasnę. A może jednak na godzinkę bym zasnęła? Tak, to najlepsze rozwiązanie. Rzuciłam telefon na stolik, ułożyłam się wygodnie na tym moim cudownym łóżku. Uśmiechnęłam się, gdy znalazłam się w najlepszej pozycji. Powieki od razu stały się cięższe. 


*********

Otworzyłam oczy i od razu zerknęłam na zegarek. Cholera, cholera, cholera! Dziewiąta czterdzieści! Na pewno się spóźnię pierwszego dnia w szkole! Świetnie.
Zerwałam się czym prędzej z łóżka, na prysznic nie ma mowy. Zerknęłam tylko szybko za okno i wybiegłam na balkon. Było jakoś dwadzieścia stopni, co było bardzo dziwne. 
Wygrzebałam z szafy byle jakie ciuchy i wbiegłam do łazienki. Związałam włosy w koński ogon, ubrałam się , bluzka miała koronkę na plecach, przez co trochę plecy były widoczne. Założyłam buty, spakowałam książki i wybiegłam z pokoju jak poparzona. Złapałam po drodze z kuchni batonika, a następnie opuściłam dom, poprzednio go zakluczając. Zerknęłam w pośpiechu na zegarek, za pięć minut zaczynają się lekcje. Cholera! Zaczęłam biec jak najszybciej, ale na tyle aby się zbytnio nie spocić. Byłam już na tyle blisko szkoły, że dało się usłyszeć jak dzwoni dzwonek. No to jestem spóźniona! Przyspieszyłam. 
Jak poparzona wbiegłam do szkoły, korytarz świecił pustką. Miałam szczęście, że wczoraj znalazłam miejsce mojej szafki. Pobiegłam w jej stronę, wrzuciłam niepotrzebne książki a następnie pobiegłam na schody. Wbiegłam na pierwsze piętro, od razu wbiegając do sali fizycznej.
-Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie.
-Oh, Gomez. Pierwszego dnia się tak spóźniać? Na lekcje ze swoim ulubionym nauczycielem? - spojrzał na mnie z nad tych swoich okropnych okularów.
Ach, tak ulubiony nauczyciel. Normalnie go kocham.
-Przecież przeprosiła - odezwał się głos z końca klasy.
Od razu spojrzałam w tamtym kierunku. To był Andrew, od początku szkoły się we mnie podkochiwał. Nawet raz Freddie go pobił. Andrew był całkiem przystojny, umięśniony, ale dość chamski. Często robił ludziom na złość, i to jego minus.
Uśmiechnęłam się w jego kierunku a następnie rozejrzałam się po klasie. Było tylko jedno wolne miejsce. U Katie, której szczerze nienawidziłam. Ponownie się rozejrzałam po klasie i na końcu dostrzegłam Justina z jakimś brunetem. Poprawka, z przystojnym brunetem! W tym samym czasie kiedy się na niego patrzyłam, oblizał wargi patrząc na mnie. 
-Usiądź z Katie, proszę. Zaraz was będę przesadzać i tak, bo już mi coś tutaj nie pasuje - podrapał się po brodzie.
Idąc w stronę szatynki spojrzałam na Justina. Chłopak obok niego, ciągle się na mnie patrzył. Justin posłał mi ten swój cudowny uśmiech a ja zasiadłam na miejsce. 
-Cooper, masz zamiar siedzieć kolejny rok z panem Martinem? Bo mi to nie odpowiada - posłał im uśmiech. Oh tak, ten facet jest okropny. - Martin siadasz na miejsce pani Foster, a pani Foster na miejsce pana Martina!
I tak przesadził większość klasy. Nieliczne osoby, zazwyczaj kujony, zostały na swoich miejscach. 
-Bieber i Smith! Patrząc na wasze frekwencje, z tamtej szkoły, nie możecie siedzieć razem. Nie upiecze się wam, moi drodzy!
Czyli jego seksowny kolega ma na nazwisko Smith. Obejrzałam się w ich kierunku, przegryzając wargę. Justin był w 100% seksowniejszy niż Smith. 
-Droga panienko Campbell - zwrócił się do Katie. - Proszę usiądź z naszą kochaną Samanthą.
Oh, tak, Katie i Samantha to idealne połączenie. Są warte siebie.
-Smith, proszę na miejsce pani Campbell.
-Z przyjemnością - odparł klepiąc Justina po ramieniu.
Brunet posłał mi uśmiech a po chwili siedział obok mnie.
-Z przyjemnością? Oh, no to panienka Gomez idzie do Biebera. Coś tak czuję, Seleno, że będziesz miała dobry wpływ jeśli chodzi o lekcje fizyki, na Justina. Ledwo co wybronił się oceną dopuszczającą. Mam nadzieję, że mu jakoś pomożesz. 
Pokiwałam głową, zabrałam swoje rzeczy a już po chwili siedziałam obok szatyna. No i to mi się podobało! Ale starałam się to ukryć, wtedy pan Cook by nas przesiadł. 
-Już go lubię - szepnął przysuwając się do mnie.
-Nie pokazuj żadnych uczuć. Wtedy nas przesiądzie - szepnęłam w stronę Justina. 
Cały czas się uśmiechał, więc pan by nas z pewnością przesiadł. Nienawidzę tego faceta.
-No to go nie lubię - splótł ręce na piersiach.


******
Lekcje w szkole zadziwiająco szybko się skończyły. Właśnie pakowałam książki do torby gdy poczułam na karku czyjś oddech. Gwałtownie się obracając wpadłam na osobę, która wcześniej stała za mną. To był nikt inny jak Freddie. Przygwoździł mnie do szafek ciężko oddychając.
-Popełniłaś błąd. Razem ze swoim nowym kochasiem.
-Daj mi spokój, Freddie.
Próbowałam go od siebie odepchnąć, jednak na marne.
-Puść mnie!
-Szarp się ile chcesz, to nic nie da. Oj, Sely, kiedy mi się w końcu oddasz?
-Zostaw mnie!
-Zamknij się! - syknął mi prosto w twarz. - Miałaś takie słodkie usta - mruknął.
-Proszę Cię, zostaw mnie w spokoju. P-proszę.
Czułam, że zbiera mi się na płacz. Nie mogłam się teraz tak po prostu przed nim rozpłakać. 
-No to odpowiedz, kiedy w końcu mi dasz? - oblizał wargi, które sama nie wiem jak mogłam całować.
-Nigdy Ci nie da - odezwał się głos za Freddiem. 



Baduuuuuum! Hehehehheheheheh. Mam nadzieję, że nie zawaliłam ;_; Rozdział pisałam całkiem sama, i jakoś tak dziwnie się czuję. Krótki? Chyba tak. W każdym razie, mam nadzieję, że wam się spodoba. Komentujcie, chciałabym zobaczyć ile osób czyta, proszę o zwykły komentarz, nawet zwykłe ":)" się liczy! Pozdrawiam ♥

8 komentarzy: