niedziela, 16 marca 2014

Chapter 4. It's getting worse you can still see it in your eyes.

Selena's POV:

-Nigdy Ci nie da - odezwał się głos za Freddiem. 
Brunet spojrzał w moje oczy, z perfidnym uśmiechem, obrócił głowę. Drżąc wychyliłam głowę w bok, ponieważ Freddie wszystko mi zasłaniał.
Justin.
Nie wierzę!
-Odejdź od niej - powiedział spokojnym głosem.
-Bo co mi zrobisz? Jest moja - parsknął.
-Wystarczająco mnie wkurwiłeś tym, że zbliżyłeś się do Seleny. Lepiej odejdź, zanim coś Ci zrobię. 
Justin w odpowiedzi dostał głupi śmiech Freddiego. 
Jak ja mogłam z nim być, hm?
-Śmieszny jesteś, nowy kochaś? - odwrócił się do mnie.
Freddie złapał mnie za podbródek i zmusił abym patrzyła mu w oczy. 
-Zostaw mnie w spokoju - szepnęłam.
-Oj Sely! Nie bądź głupia, jesteś moja, tylko moja - wyszeptał mi do ucha.
Zebrało mi się na wymioty. Serio.
Freddie odsunął się ode mnie i ruszył w kierunku Justina. Wyminął go. Po prostu go wyminął, bez żadnego słowa.
-Mam mu teraz przypierdolić, czy może jak znowu zwariuje? - zapytał Justin.
-Zostaw go. Nie jest wart.
-Oczywiście, że nie jest Ciebie wart. Ale wart tego, by dostać po pysku. 
-Boli mnie to Justin - wyszeptałam gdy już do niego podeszłam - Czuję się taka bezwartościowa. Niepotrzebna. Odrzucona. Sama nie wiem, dużo tych uczuć, nie zbiorę ich w jedno.
Od razu mnie do siebie przygarnął, gładząc po plecach. Jego dotyk był taki kojący, było mi lepiej. 
-To się zmieni. Ból, pustka, uczucie że jest się niepotrzebnym i bezwartościowym, odejdą.
-Obiecujesz? - zabrałam głowę z jego klatki, patrząc mu w oczy.
-Obiecuję - posłał mi ciepły uśmiech.
Justin ponownie mnie do siebie przygarnął. Oparł podbródek o czubek mojej głowy.
-Sely, wiesz że jesteś potrzebna? Wiesz? Jesteś potrzebna rodzinie, przyjaciołom, jesteś mi potrzebna. Nie jesteś bezwartościowa. Jesteś świetną, inteligentną oraz piękną dziewczyną. Jesteś najpiękniejszą dziewczyną w szkole. Uwierz mi - ostatnie zdanie wyszeptał. - Nie widziałem dotąd piękniejszej od Ciebie, Sel.

Czy jest jakieś lekarstwo na ten ból?
Może powinnam coś zjeść,
ale jedzenie nie wypełni tej pustki.
Jestem spragniona Ciebie, mój kochany.
Przebrnęłam przez następny dzień,
w moim zimnym pokoju.
Przetrwam na resztkach i kawałkach już zostawionych za mną.
Przetrwam z wspomnieniem o Tobie.
Cała jestem dla Ciebie.
Jesteś wszystkim co widzę.
Cała jestem dla Ciebie.
Jesteś wszystkim czego potrzebuję.
Czy jest jakiś środek na czekanie,
na zwycięski powrót miłości?
Czy jest jakiś środek na nienawidzenie,
każdej sekundy gdy nie jestem z Tobą?
Całe to życie jest dla miłości.
To jedyna droga, którą wybiorę,
i każda ulica, każda alejka
Tylko jedna poprowadzi mnie z powrotem do Ciebie.

Jedna miłość, jedna miłość, jedna miłość.

-Justin, dziękuję - pocałowałam go w policzek.
Co?! Co ja zrobiłam? Czy ja naprawdę odważyłam się pocałować go w policzek? No dobra, zrobiłam to! Przecież to tylko policzek, czym ja się ekscytuję.. Ale zaraz! Jego reakcja! 
-A za co? - uśmiechnął się dotykając miejsce z którym wcześniej spotkały się moje wargi.
-Jesteś wspaniały - uśmiechnęłam się.
-Uśmiechaj się częściej. Masz taki piękny uśmiech - zabrał kosmyk moich włosów za ucho.
-Wracam do domu. Do zobaczenia jutro.
Odsunęłam się od szatyna, miałam odchodzić z uśmiechem, ale złapał mnie za nadgarstki.
-Odwiozę Cię.
Przytaknęłam, idąc w stronę drzwi, pustym korytarzem postanowiłam się odezwać.
-Już niedługo zapracujesz na miano mojego szofera. 
Justin wybuchł śmiechem, ja nie byłam lepsza. Nawet woźny nas uciszył, na co ucichliśmy, a gdy wszedł do klasy ponownie wybuchliśmy śmiechem.
Szatyn otworzył mi drzwi do swojego samochodu, a ja zasiadłam na miejscu pasażera.
-Widziałaś minę woźnego jak przerzuciłem Cię przez ramię? - zaczął się śmiać.
-To nie było śmieszne! Nie rób tak więcej - sama zaczęłam się śmiać.
-Dobrze księżniczko - puścił do mnie oczko.
O nie. Tylko nie księżniczko.
Poczułam jak do moich oczu napływają łzy, ale za wszelką cenę próbowałam je zatrzymać. Nie mogą wypłynąć! Nie teraz. Muszę dojechać do domu, a potem niech wypływają. Nie chce by Justin widział, że jestem aż tak słaba. Muszę udawać, że wszystko jest w porządku, choć wcale nie było.
"Oj Sely! Nie bądź głupia, jesteś moja, tylko moja"
Słowa Freddiego cały czas chodziły mi po głowie. O co tutaj chodziło? Dlaczego teraz mi to powiedział? On coś planuje. Zdecydowanie, coś knuje. Muszę się dowiedzieć co. Ale nie mogę być taka słaba, bo jeżeli będę nic mi się nie uda. Nic.
-Wszystko w porządku? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Justina.
-Tak, wszystko w porządku.
-Na pewno? Bo wiesz, dojechaliśmy już pięć minut temu.
Cholera!
-Z-zamyśliłam się.
-Jąkasz się.
-Nieprawda - zaprzeczyłam, choć dobrze wiedziałam, że tak było.
-Sel, możesz mi powiedzieć.
-Muszę iść. Dzięki za podwiezienie, do jutra.
Czym prędzej wyskoczyłam z samochodu Justina. Trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do drzwi. Wyciągnęłam klucze z torby a następnie otworzyłam dom. Wbiegłam do niego, widząc że Justin jeszcze stoi na podjeździe. Zakluczowałam drzwi.
Już nie wytrzymam. Zaraz się po prostu rozryczę!
Jestem tak cholernie słaba.
Znowu potrzebuję bólu fizycznego.
A może wpadnę pod samochód?
Nie, to by było głupie!
Żyletki. Tak, o to chodzi. Pragnę tego, jak nigdy dotąd. Potrzebuje czymś zastąpić ból psychiczny. Przecież nie mogę tak żyć.
-Jason! - ryknęłam na cały dom.
Odpowiedziała mi głucha cisza. 
Jej, jak super, nie ma braciszka! Siódme niebo. 
Od razu rzuciłam się na schody, a po krótkim czasie już znajdowałam się w mojej łazience. Otworzyłam szafkę nad blatem, zaczęłam wodzić dłonią po najwyższej półce ale nie było tam tego pudełeczka. Gdzie się ono podziało?!
Wskoczyłam na blat, by lepiej widzieć. Pudełeczka nie było. 
Kto to zabrał?!
Jason? 
Nie, on nie. On o niczym nie wie.
Ashley lub Zayn? Nie, oni kończą dopiero za godzinę.
Vanessa pojechała z rodzicami do babci.
Justin? Nie, bo niby kiedy?
No to kto do cholery?!
-Czegoś szukasz?
Jak poparzona podskoczyłam, czego skutkiem było to że spadłam z blatu. Jednak ktoś mnie złapał, a teraz jestem w jego ramionach.
-Wiedziałem, że nadal to robisz.
O mój boże, jak on się tu dostał?!
-Sely, obiecałaś mi! - to prawda. Obiecałam Zaynowi.
-Przepraszam. Potrzebuję tego, naprawdę.
-Nie potrzebujesz! Nie możesz tego robić! 
Zayn zaniósł mnie do mojej sypialni i ułożył na łóżku, siadając naprzeciwko.
-Pomyślałaś o tym, że gdybyś pociągnęła o ten milimetr za głęboko mogłabyś już nie żyć? Nie przeżyłbym gdybyś umarła. Działasz egoistycznie Sely. Nie pomyślałaś o rodzinie, przyjaciołach - Zayn ułożył łokcie na kolanach i zakrył twarz dłońmi. - Byłbym wściekły gdybyś umarła.
Przeraziłam się. On ma rację. Jestem pieprzoną egoistką, która nie myśli o innych tylko zamartwia się o samą siebie.
Drżąc zbliżyłam się do niego. Jako że byłam do niego tyłem, ułożyłam podbródek na jego ramieniu oplatając jego brzuch dłońmi.
-Przepraszam - szepnęłam.
-Obiecaj, że od dziś już nigdy mnie nie okłamiesz. Mówimy sobie wszystko, tak?
-Obiecuję.
Mówił od dziś, a nie od końca wakacji gdy chciałam popełnić samobójstwo. Przeoczmy ten fakt.
-Pokaż mi blizny - powiedział odwracają się do mnie przodem.
-Dlaczego?
-Chce zobaczyć, ile razy mnie potrzebowałaś, a mnie nie było.
Zamurował mnie. 
-Nie, Zayn..
-Pokaż.
-Nie chcesz widzieć, proszę nie każ mi...
Nie dokończyłam, ponieważ moje nadgarstki już były widoczne. Bransoletki znalazły się przy łokciach.
-Przepraszam.. - wyszeptał. - Powinien wsiąść w samolot i być obok Ciebie. A tymczasem bawiłem się z rodzinką. Samolubne.
-To nie Twoja wina - wtuliłam się w niego. - Nie umiałbyś mi pomóc, to ja przez to przechodziłam, przechodzę, nie Ty.
-Kocham Cię, Sely - mruknął do mojego ucha, całując mnie w głowę.
-Ja Ciebie też.
-Jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie, wiesz?
-A Ty najlepszym przyjacielem, wiesz?
Zayn zaśmiał się i ponownie ucałował czubek mojej głowy.
-Obiecaj, nigdy więcej nie pociągniesz ostrzem po rączkach, obiecaj.
-Tak, Zayn. Obiecuję. Nigdy więcej - otarłam swoje łzy.
-Jesteś tak cholernie ważna.
-Cieszę się, że jesteś. Że nie pozwoliłeś bym coś sobie zrobiła. Już w mojej głowie pojawiały się myśli by iść po nóż, gdy nie było żyletek.
-Widziałem incydent w szkole z Freddiem. Już miałem podchodzić, a tu nagle ten, no, jak mu tam? 
-Justin. Ma na imię Justin.
-Słyszałem co Freddie do Ciebie mówił, gotowało się we mnie normalnie. Słyszałem też, co Justin do niego mówił, a potem Twoją i Justina rozmowę.. Nowy zarobił plusa, po tym co do Ciebie powiedział. Jesteś potrzebna. Dobrze mówił. Wszystko co mówił było prawdą, chyba musisz mnie z nim poznać - zaśmiał się. - I po tym wszystkim, od razu pojechałem do Ciebie. Zabrałem wszystkie żyletki, które zdążyłem znaleźć. Są gdzieś jeszcze?
-Tylko w łazience - szepnęłam, a widząc że chyba mi nie wierzy, dodałam - Przysięgam. Tylko w łazience.
-Pogódź się z przeszłością, by nie psuła Ci teraźniejszości.
Nie odpowiedziałam, tylko mocniej się w niego wtuliłam. Kocham go za to, że zawsze przy mnie jest. Jest najlepszym przyjacielem, innego nie mogłam sobie wymarzyć. Najcudowniejszy, najukochańszy.


WeekLater:

Minął tydzień, od mojej rozmowy z Zaynem. Brunet posiedział u mnie do dwudziestej, a potem się zmył, bo przyszedł Jason. 
Właśnie miałam wstawać z łóżka do szkoły, ale ból towarzyszący w podbrzuszu mi na to nie pozwolił. Jęknęłam, zapewne dostałam okresu. Ale muszę wstać do toalety!
Jakoś wstałam i przytrzymując się ściany doszłam do łazienki. Zrobiłam to co było potrzebne, czyli założyłam podpaskę a następnie wróciłam do łóżka. Nie dam rady pójść do szkoły, tak mnie boli brzuch, słabo mi. A żadna tabletka nie pomaga, zawsze muszę przeleżeć w łóżku pierwszy dzień i się męczyć.
-Jason! - krzyknęłam rozpaczliwym głosem ile sił miałam.
W mgnieniu oka brunet pojawił się obok.
-Co jest?
-B-boli.. mam okres.
-Zostajesz w domu. Mam zostać z Tobą?
-Nie. Zaraz się Green przywali. Powiesz mu, że brzuch mnie bolał?
-Jasne. Dasz sobie radę sama? - usiadł obok mnie.
-Myślę, że tak. Ale przynieś mi jakąś dobrą tabletkę, może choć trochę coś pomoże. A, zapomniałabym! Zagotuj wodę i wlej w termofor. 
-Nie ma sprawy.
I zostałam sama. Jednak nie na długo, ponieważ po pięciu minutach, Jason wrócił. Z płatkami z ciepłym mlekiem, termoforem i tabletką. 
-Najpierw zjedz. Potem tabletka.
Mruknęłam pod nosem ciche "oczywiście" a następnie złapałam za czekoladowe płatki. Szybko się ich pozbyłam a następnie łyknęłam tabletkę, choć dobrze wiedziałam, że nie pomoże. Ale mam jeszcze termofor! Termofor ze słodką owieczką na milusim materiale! Przyłożyłam termofor do podbrzusza i od razu zrobiło mi się troszkę lepiej. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, nadal przykładając termofor. Może spróbuję zasnąć? Wątpię czy się uda. No to może pooglądam telewizor? Taak. Wymacałam pilot i włączyłam telewizor, który wisiał na ścianie przed łóżkiem. Włączyłam jakiś głupi serial i próbowałam się nie skupiać na bólu, który cały czas mi towarzyszył.


****************
Gdy już udało mi się zasnąć, od razu zbudziły mnie szelesty za oknem. No śmieszne! Po półgodzinnej męczarni w końcu udało mi się zasnąć, a tutaj znowu coś!
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi balkonowych. Obróciłam głowę i dostrzegłam Justina. Jęknęłam, złapałam za poduszkę i rzuciłam nią w szklane drzwi. Zza nich usłyszałam śmiech Justina, więc złapałam za poduszkę i przyłożyłam do twarzy.
-No otwórz! - wydusił śmiejąc się.
Czy on jest ślepy, że leżę w łóżku i pewnie jestem chora, bo nie przyszłam do szkoły? Nie widzi że jest okno na oścież otwarte?
-Wejdź sobie przez okno! - jęknęłam.
-Nie zmieszczę się! - nadal się śmiał.
Złapałam za kluczyki, które były w szafce nocnej i rzuciłam lekko na parapet, pod oknem które było otwarte.
-Weź je sobie i otwórz drzwi.
Justin posłusznie podszedł do okna a po chwili jego dłoń była w moim pokoju. Wziął kluczyki z parapetu i zabrał dłoń. Po chwili usłyszałam przekręcanie zamka a mnie owiał ciepły wiatr. Szatyn zamknął drzwi za sobą i wgramolił się obok mnie pod kołdrę. Ja leżałam na plecach, a on zaś na lewym boku.
-Nie powinieneś być teraz w szkole? Jest dziewiąta.
-Byłem na pierwszej lekcji, ale Ciebie nie było. Wiesz przykro, bo ukochana fizyka a zostałem na lodzie.
W pomieszczeniu rozległ się mój dźwięczny śmiech.
-Pan Cook Cię wymęczył?
-A daj spokój! To jakiś psychol.
-No dobra, ale czemu nie jesteś teraz w szkole?
-Chciałem sprawdzić co z Tobą. Nie odpisywałaś na sms'y i nie odbierałaś. Martwiłem się.
Kochany.
-Musiałeś wchodzić balkonem? Nie będę wzywać karetki gdy następnym razem spadniesz.
-Nie? - zrobił maślane oczka.
-Nie.
Tym razem wypchnął dolną wargę w podkówkę.
-Może bym zadzwoniła.
-No to jak księżniczko, powiesz mi czemu to się do szkoły nie chodzi?
-Tylko dzisiaj. Brzuch mnie boli strasznie i słabo mi było.
-O brzusio boli?
Nagle Justina ręce powędrowały na mój brzuch. Złapał termofor i odrzucił gdzieś w bok. Wsadził ręce pod moją koszulkę i swoimi ciepłymi dłońmi zaczął delikatnie masować mój brzuch.
-Justin ja mam tylko okres - zaśmiałam się.
Co on do cholery robił? 
-A to niżej! - zaśmiał się.
Teraz jego ręce masowały moje podbrzusze, co zbytnio mi nie odpowiadało. 
-Justin - upomniałam go.
-No nie bój się. Przecież nic Ci nie zrobię - zaśmiał się. - Boję się Twojego brata - spoważniał.
Wybuchłam nie kontrolowanym śmiechem, naprawdę nie mogłam przestać! Mojego ukochanego braciszka boi się "kryminalista"? A Justin chyba nie jest tak bardziej kryminalistą. Bardziej chyba zabójcą tak? Zwykle zabójcy są chamscy, mało towarzyscy i zazwyczaj mają złe stosunki z płcią przeciwną, często dochodzi do gwałtów. Ale Justin mówił, że nie był taki. Po prostu zabijał ludzi i był normalnym chłopakiem. Pracował u takiego typowego gangstera, a on dawał mu zlecenia kogo ma zabić. Często chodziło o narkotyki, dziewczyny, kradzieże. Różnie bywało. Ale i tak było to z mojego punktu widzenia okropne. Ale każdy zasługuje na drugą szansę, tak? Oczywiście, że tak. Nawet taki ktoś jak Justin. Gdyby ktoś powiedziałby mi, że Justin zabija ludzi, wyśmiałabym go. Taki kochany, troskliwy i wspaniały chłopak zabójcą? Śmieszne. Ale Justin sam mi to powiedział, jak sam mówi, żałuje każdego strzału, który oddał. 
Wracając, opanowałam się w końcu.
-Miło że przyszedłeś. 
Justin uśmiechnął się do mnie i spojrzał na telewizor.
-Dowiedziałem się czegoś o Tobie.
-Mhm?
-Najpopularniejsza, najładniejsza i najinteligentniejsza dziewczyna w szkole. Cheerleaderka, siatkarka. Wzorowa uczennica. Ładnie się sprawujesz.
Od razu zaczęłam się śmiać. Żartował, tak? 
-Chyba utnę sobie przemiłą rozmowę z panem Smith, o Tobie w starej szkole. 
-Będzie zachwycony, jak się do niego odezwiesz.
-Wyśmienicie. Ale powinieneś być w szkole. 
-Wyganiasz mnie?
-Po części - zaśmiałam się. - Nie chcę, abyś przeze mnie opuszczał lekcje.
-To ja do Ciebie przychodzę, zrywam się z lekcji, a Ty tak grasz?! - zapytał oburzony.
-Zapomniałeś po drodze kwiatków i czekoladek.
Na moje słowa od razu wybuchliśmy śmiechem.
-Uwielbiam spędzać z Tobą czas. 
-Dopiero się rozkręcam - puściłam mu oczko.



Rozdział miał być w piątek, ale coś mi wypadło. Miał być w sobotę, ale pogoda, byłam bez prądu - nie miałam jak dodać. I dodaje w niedzielę o 02:13. Przepraszam! Rozdział może być? Mam nadzieję, że Wam się podoba. Prosiłabym, aby każdy kto czyta skomentował, to bardzo ważne dla Klaudii jak i dla mnie. Buziaczki.

12 komentarzy:

  1. Świetny! *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na nn <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rodzialik ! :*


    Zapraszam: gertrama.blogspot.com
    moge liczyc na kilka klikow pod ostatnim postem.Sheinside ? To dla mnie bardzo wazne, odwdziecze sie :*

    OdpowiedzUsuń
  5. [z góry przepraszam za spam, ale dopiero zaczynam i chciałbym zebrać grono czytelników, więc proszę wpadnij i skomentuj moją pracę]
    Clarie Joshline to popularna dziewczyna, która prowadziła spokojne życie. Miała wszystko: przyjaciół, chłopaka...
    Można by rzec, że wybrała się w niewłaściwe miejsce o niewłaściwej porze, ale to stwierdzenie jest błędne.
    Po prostu tak miało się stać, lecz czy to znaczy, że porwana dziewczyna zdoła się wydostać z rąk oprawców? I kto jej pomoże? Czy jeden z największych gangsterów, Justin Bieber zdradzi swoją grupę, by pomóc jej się wydostać, a potem sam ją uwięzi?
    Przekonaj się sam, czy Clarie Joshline nadal żyje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział naprawdę świetny. Zaczęłam dzisiaj czytać, ale przyznaję, że mnie wciągnęło i oczekuję dalszych rozdziałów.

    PS Mogłabyś mnie informować na tt? Byłabym wdzięczna. @KlaudiaLipaJB

    PS 2 Zapraszam do mnie:
    tlumaczenie-bound.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. boski boski , boski , boski
    zapraszam do mnie : http://never-say-never-danger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń