czwartek, 12 czerwca 2014

Chapter 14. I'm terrified.

Selena's POV:

Po udanym dniu weszliśmy do mieszkania Justina. Wzięłam z domu potrzebne rzeczy i zostawiłam kartkę rodzinie, że dziś śpię u chłopaka.
Stojąc w salonie, Justin chciał już zapalić światło, ale go powstrzymałam. 
Ktoś tu jest.
Czułam to.
Justin widząc jak się napięłam, podążył za moim wzrokiem. Szybko zapalił światło i popchał mnie za siebie. Przed oczami ujrzałam nieznaną mi postać o brązowych włosach. Był mniej więcej wzrostu Justina, miał wielkie mięśnie, ale nie miał tatuaży jak szatyn. Mniej więcej nasz wiek.
-Co Ty tu kurwa robisz?! - wrzasnął Justin.
-Musicie uciekać, teraz - powiedział przejęty brunet.
-Jak Ty tu kurwa wszedłeś?! - zignorował jego wypowiedź.
Ja nie. Nie obchodziło mnie jak tutaj wszedł ten chłopak, ale co powiedział. 
Musicie uciekać.
Teraz.
Te słowa kompletnie zbiły mnie z tropu. Kim do cholery był ten chłopak?!
-To nie jest ważne! - krzyknął nieznajomy.
-To jest kurwa ważne!
-Justin uspokój się - objęłam od tyłu jedno jego ramię pod pachą, kładąc podbródek na jego ramieniu.
-Nie! Jakim cudem?!
-O jezu! Szperałem trochę w tylnych zamkach!
-Ciężko było poczekać aż wrócę?! Naprawdę?!
-Uspokójcie się! - krzyknęłam piskliwym głosem.
Oboje na mnie spojrzeli. Wzięli głębokie oddechy, a po chwili już się opanowali.
-O co chodzi? - zapytał spokojnie Justin.
-Co Ty kurwa głuchy byłeś? - zakpił. - Musicie uciekać!
-Niby dlaczego? - Justin parsknął.
-Roger szykuje większą akcję. Ona nie jest tu bezpieczna, Bieber - przyznał ze smutnym wyrazem twarzy.
-Nie pierdol. Przyszedłeś tu z polecenia tego sukinsyna.
-Nie! Nie zauważyłeś?! Nie chcę być w tym pieprzonym gównie! Ale nie mogę wyjść, rozumiesz? Nie mogę - założył ręce na tył głowy. - Już wtedy chciałem byś zabrał mnie ze sobą, ale wybrałeś Alexa. Dlaczego?
Okej.. O co tu chodzi?
Zaraz, zaraz. Czy to chodzi o ten.. Nie!
-Byliśmy najlepszymi kumplami, a Ty mnie zdradziłeś - powiedział "włamywacz".
-Nie mówiłeś, że chcesz wyjść z tego! Więc uznałem, że wezmę Alexa!
Brunet zamilkł. Oboje nie wiedzieli co powiedzieć.
-Okej.. Nie chcę się wtrącać, ale o co chodzi? 
-Pamiętasz jak opowiadałem Ci o przeszłości? - zapytał Justin ignorując obecność bruneta.
Niepewnie kiwnęłam głową, wychodząc zza pleców chłopaka.
-Mój były szef - Roger chce się teraz odegrać. O to kurwa chodzi - wyrzucił ręce w powietrze. - Chce Ciebie! Tak samo jak chciał Melanie, prawda? - pytanie zwrócił do bruneta.
Zadrżałam.
-Tak - potwierdził patrząc w podłogę.
-Co?! Nie chcę umierać! Już nie! - pisnęłam.
-Nie umrzesz! Rozumiesz?! Nic Ci się nie stanie! Nie pozwolę, nie dopuszczę do tego, okej? - złapał w dłonie moją twarz pocierając kciukiem mój policzek.
Pokiwałam głową, czując jak do moich oczu napływają łzy. Dlaczego ja? Dlaczego jestem ich celem?
-Dlaczego postanowiłeś tu przyjść i mi powiedzieć? - Justin zapytał bruneta.
-Ponieważ chce was ratować? - odpowiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Od zawsze byłem z Tobą. Nadal jesteś moim najlepszym przyjacielem, Justin, mimo wszystko. Wiesz, jak trudno było patrzeć na Ciebie, gdy zabił Mele? Nie chcę patrzeć na to drugi raz, jestem pewny, że Ty również.
Zobaczyłam, że Justin napiął wszystkie mięśnie.
-Przepraszam - szepnął w końcu szatyn.
Justin pewnym krokiem podszedł do bruneta i od razu wpadli sobie w ramiona. Klepali swoje plecy, jak to mężczyźni. Widziałam ulgę na twarzy nieznajomego.
-Ale nadal nie jestem pewny, czy nie robisz tego z polecenia Rogera - powiedział Justin.
-Ufałeś mi wtedy?
Pokiwał głową.
-Nic się nie zmieniło - westchnął. -  Jestem teraz jego prawą ręką, Justin - nagle posmutniał. - Nie jest mi łatwo. Nie chcę tego, ale nie mogę też odmówić. Dobrze wiesz, jak to jest z Rogerem. 
-Taa, jebany kutasiarz. 
Czułam się niepewnie.
-Musisz ją zabrać daleko stąd. Pomogę, przysięgam. Załatwię fałszywe dowody, załatwię wam nawet dom na ten czas, daleko stąd. Nawet już wiem gdzie. 
-Mhm? 
-Jeźdźcie do Portland w Maine. Mam tam dom, po mojej byłej dziewczynie.
-Jak to masz ten dom? Dała Ci go, gdy się rozstaliście czy co? - zapytał Justin.
Gdy chłopak się nie odzywał, Justin postanowił znowu zapytać.
-Scott?
A więc ma na imię Scott.
-Ona nie żyje - spojrzał każdemu z nas w oczy. - I chyba wiecie z czyjej to winy. Wiem dokładnie co czułeś, gdy zrobił to Melanie. Miałem dokładnie to samo z Laylą. Chciałem odejść z gangu dla niej, ale mi nie pozwolił. I tak to się skończyło.
-Przykro mi - szepnęłam i dopiero teraz zwrócił na mnie uwagę.
-Ona jest wyjątkowa. Może nawet bardziej od Melanie. Wiem, myślicie sobie, że Ciebie nie znam, Selena - zaśmiał się sztucznie. - To ja Cię cały czas obserwuję. A wiesz dlaczego ja? Bo chciałem. Nie miałem pewności, że inny koleś z gangu nic by Ci nie zrobił. 
-Dzięki.. chyba - powiedział Justin.
-Spokojnie, nie podglądałem jej, gdy się przebierała! - uniósł dłonie w obronnym geście.
Oboje się zaśmiali, ale ja nie. 
I co, mam uciekać w połowie roku szkolnego? Śmieszne. Nigdzie się stąd nie ruszam, nikt mi nic nie zrobi. 
-Uciekajcie. Jak najszybciej. Przed Seleny urodzinami ma was nie być.
-Co?! - pisnęłam. - Nie ma mowy!
-Chcesz umrzeć?! Proszę bardzo! - krzyknął Scott.
-Nie, no ale.. Nie mogę ot tak porzucić szkoły! Co ja powiem rodzicom?! Nigdy się na to nie zgodzą!
-Wymyślimy coś - powiedział Justin podchodząc do mnie. - Już nawet wiem co.
-Nie! Nie ma mowy! Nie zgadzam się! 
-Nie pozwolę Ci zginąć!
-Nic mi się nie stanie!
-Obiecałem, że będę Cię chronił! Teraz jest ten czas, więc lepiej się pakuj! - krzyknął, aż podskoczyłam. - Przepraszam.
Po tym co powiedział, mocno mnie do siebie przytulił, całując czubek mojej głowy.
-Nie mogę Cię stracić - szepnął łamiącym się głosem. - Dopiero co jesteśmy razem.
-Dopiero? - zapytał Scott. - Myślałem, że już dawno..
-Byliśmy wtedy przyjaciółmi - powiedziałam wycierając łzy.



-Wiem, że to może być dla Ciebie trudne. Nigdy nie byłaś w takiej sytuacji, ale musisz uciekać, naprawdę - powiedział brunet.
-I co, do końca życia mamy uciekać od jakiegoś Rogera?!
Nie odpowiedzieli.
-Myślałem nad czymś - powiedział Scott.
-Nad czym? - dopytywał się szatyn.
-Wy wyjedziecie na jakiś czas, powiem Rogerowi, że wróciliście do naszego miasta. Potem, gdy już będzie całkowicie uspokojony zrobimy zamach.
-Co masz na myśli? - zapytał Justin. - I jak ma niby uwierzyć, że wróciliśmy do Denver? 
Denver..
-Powiem, że was śledziłem. Weszliście do samolotu do Denver. Proste?
-Niby tak, ale..
-Nie ma żadnego ale. Wyjedziecie do Portland na co najmniej trzy tygodnie. Pomyśli, że się ukrywacie, lub pojechaliście do naszej siedziby. Natychmiast tam wróci, wiedząc że coś nie tak. Będzie czekał na wasz ruch, a gdy uśpię jego czujność uderzymy. 
-Jak? - zapytał.
-Bomby. Uwierz, znam najlepszą osobę od bomb. 
-Proste do wykonania. Sel, to tylko jakiś miesiąc - zwrócił się do mnie Justin.
-Od tego zależy Twoje życie - przypomniał Scott.
-Mówicie, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie! Może dla was to normalne, ale nie dla mnie.
-Sel, co ja mam powiedzieć? Cały plan wymyślił Scott i powiem, że jest naprawdę bardzo dobry.
-A co jeśli coś pójdzie nie tak, hm? - przeniosłam cały ciężar ciała na prawą nogę.
-Wszystko pójdzie idealnie, gwarantuję - powiedział brunet kładąc dłoń w miejscu gdzie znajdowało się serce.
To jest chore. Mam uciekać? Nie chcę tego robić. Nie chcę zostawiać bliskich, szkoły. To dla mnie zbyt trudne. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Liczyłam, że teraz wszystko będzie dobrze, że będę z Justinem szczęśliwa a tu taka niespodzianka. No kurwa świetnie! 
-Zgadzam się - co?! Co ja kurwa powiedziałam?!
-Dla mnie też to nie jest łatwe - szepnął szatyn ponownie mnie przytulając.
-Wiem - odszeptałam. - Poradzimy sobie, prawda? 
Justin przytaknął składając pocałunek na moim czole. Przymknęłam powieki, chcąc na chwilę zapomnieć.
-Jedźcie samochodem. Nie ryzykujcie od razu samolotem - usłyszałam głos bruneta.
-Ale to jakieś czterdzieści osiem godzin - jęknął mój chłopak.
Mój chłopak. Wow.
-Podrzucę Ci jutro dobre auto. Te co masz będzie okropnie nie wygodne do jazdy. Potrzebny wam wysoki samochód - zaproponował Scott.
    Po całkowitym obmówieniu wyjazdu i planu, Justin odwiózł mnie do domu. Postanowiliśmy, że nie będę dziś u niego spać, w końcu jutro wyjeżdżamy. Teraz tylko czeka mnie rozmowa z rodzicami. 
A więc leżałam właśnie w łóżku czekając na rodzinę. Była 21, a ich jeszcze nie było. Przedstawię może calusieńki plan.
Na początku rozmawiam z rodzicami, tłumacząc, że nie wytrzymam tu dłużej i potrzebuję małych wakacji, że potrzebuję przerwy i wyjeżdżam. Mam to mówić wiarygodnie, więc bez łez się nie obejdzie. Na pewno się zgodzą, gdy dowiedzą się, że Justin jedzie ze mną. Ufają mu, co jest wielkim plusem dla całej tej sytuacji. Potem się pakuję, biorę kąpiel, idę spać. Rano idę do Vanessy, Ashley i Zayna aby się pożegnać. Już ustaliliśmy że o siódmej rano spotykamy się u Levine'a. Za ten czas gdy będę na spotkaniu, Justin zabierze moją walizkę z domu a Scott da mu znak, że tylko on obserwuje teraz dom. Potem pod dom Zayna zajeżdża Justin, zbiera mnie i wyjeżdżamy. Ładnie wszystko się urządziło, prawda?
Jest mi cholernie przykro, że wszystko się tak potoczyło. Przecież dopiero co miało być dobrze! Czy moje życie nie może być normalne? Najwidoczniej nie.
Nie da się opisać bólu, który czuję. Muszę wszystko zostawić, bo moje życie wisi na małym włosku. Świetne uczucie, polecam. Nie wiecie jak się czuję i nikt nie wie. To oni chcą mnie zabić, by dostać z powrotem Justina. Ale nie zostawię go teraz, nie. Kocham go. 
Słysząc zamykanie drzwi od razu do moich oczu napłynęły łzy. Zbiegłam roztrzęsiona po schodach.
-Skarbie, co się stało? - zapytała moja matka podchodząc bliżej wraz z ojcem.
-M-mu-musimy po-porozmawiać - wyjąkałam.
Tato wziął mnie w objęcia widząc, że nie dam rady sama iść. Nie było to udawane, to naprawdę było ciężkie. 
-Co się dzieje księżniczko? - zapytał tata.
Zaczęłam jąkać całą historyjkę, ale nie zrozumieli kompletnie. Byłam roztrzęsiona.
-Spokojnie, nic nie rozumiemy - szepnęła mama.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i otarłam łzy. Tata kołysał mnie, a mama wtuliła się we mnie przez co też była kołysana. Po pięciu minutach uspokoiłam się na tyle, by wyraźnie i spokojnie o wszystkim opowiedzieć.
Nagle do pokoju wszedł Jason.
-Co się dzieje? - zapytał z troską.
Na to pytanie od razu do moich oczu napłynęły świeże łzy. Opanowałam się, a mój brat przysiadł na przeciwko na stoliku.
-Po-potrzebuję przerwy. Muszę wyjechać, zrobić sobie małe wakacje. Nie wytrzymam tu, rozumiecie? Nie wytrzymam! Nie chcę tu być! Chcę wyjechać! Nie potrafię patrzeć wszystkim w oczy, skoro i tak o wszystkim wiedzą! Potrzebuję odmiany, odpocząć, ja się tu wykończę - powiedziałam wszystko na jednym tchu a po moich policzkach płynęły już łzy.
-Kochanie.. - szepnęła moja matka.
-Um, mamo, tato, ona tego naprawdę potrzebuje. Nie widzicie w jakim jest stanie? Jestem pewny, że ten wyjazd przyniesie same pozytywy - westchnął mój brat. - Potrzebujesz oddechu, prawda?
Przytaknęłam.
-Zgódźcie się - szepnął Jason. 
-Dla Ciebie wszystko myszko. Jesteś już dorosła, masz prawo decydować o swoim życiu. Jeśli potrzebujesz teraz przerwy, oczywiście. Nie będziemy robić problemu, wiemy w jak ciężkiej jesteś sytuacji, szczególnie dlatego, że on nie był Ci obcą osobą, bo czułabyś się wtedy inaczej. Był Twoją miłością. Rozumiemy.
Co moja matka właśnie powiedziałam? Tak szybko się zgodziła? No nie wierzę!
-Mogę jechać? - szepnęłam łamiącym się głosem.
-Możesz - westchnął ojciec.
-Będę dzwonić. Może nie kilkanaście razy dziennie, może nie codziennie, bo potrzebuję chwili samotności. Ale będę się odzywać, obiecuję. Nie dzwońcie sami. 
-A gdzie dokładniej chcesz wyjechać? - zapytał Jason.
-Do Portland w Maine. 
-To daleko - stwierdził ojciec.
-O to chodzi - szepnęłam niepewnie.
-Mam nadzieję, że lecisz samolotem - powiedział ojciec.
-Nie. Samochodem.
-Nie masz prawo jazd! - krzyknęła moja matka.
-Bo.. um, tak jakby.. Ja.. Jadę z Justinem - wydusiłam w końcu.
-Potrzebujesz samotności, ale jedziesz z Justinem? - zapytała podejrzliwie mama.
-On będzie tam tylko po to by wpaść co jakiś czas. Będziemy w innych hotelach, to nie będzie problem. Myślę, że on jest najlepszą osobą, by ze mną jechać. 
-Oh.. W porządku. Zgadzamy się - powiedziała mama.
-Dziękuję. Muszę iść się pakować, nie chcę tracić czasu.
-To kiedy Ty masz zamiar wyjechać?! - uniósł się tata.
-Jutro z rana. Kocham was - jęknęłam.
Rzuciłam się w ramiona mojego taty. Jedną dłoń położył na tył mojej głowy, a drugą uspokajająco gładził moje plecy. Co chwilę całował czubek głowy. 
-Będę tęsknić księżniczko - szepnął.
Oderwałam się od niego cała we łzach i z impetem wtuliłam się w matkę.
-Wszystko się ułoży, skarbie, obiecuję - zaszlochała.
Pokiwałam głową i pocałowałam mamę w policzek. Spojrzałam na Jasona. 
Stał z dłońmi schowanymi w przednie kieszonki swoich jeansów, tak aby kciuki wystawały. Wiedziałam, że gdy żegnałam się z rodzicami wpatrywał się we mnie. Miał załzawione oczy. Tak jak nasz ojciec. Nie chcieli uwalniać swoich łez. Chcieli być twardzi. Moi mężczyźni..
Jason na chwilę zerwał nasz kontakt wzrokowy aby spojrzeć na podłogę. Nie mogłam wytrzymać.
Jak najszybciej potrafiłam, podbiegłam do niego, rzucając się. Objęłam jego szyję, tak że byliśmy naprawdę blisko. Objął moją talię, nie chcąc puszczać. 
-Nie chcę żebyś wyjeżdżała, ale wiem, że musisz. Potrzebujesz tego siostrzyczko - poczułam jak się uśmiecha mimo wszystko. - Będę za Tobą cholernie tęsknić. Mam nadzieję, że szybko wrócisz i znów będę mógł Cię wkurwiać.
Zaśmiałam się, połykając łzy. 
-Niech Justin dba o Ciebie - szepnął do mojego ucha.
Ucałował czubek mojej głowy, potem czoło i policzek. Nie mogłam się powstrzymać i ponownie zawiesiłam mu się na szyi. Mruknął coś w moje włosy, ale nie byłam w stanie tego zrozumieć. Po chwili oderwałam się i ostatni raz na nich spoglądając uciekłam na schody. Łatwo poszło..
Cała zapłakana wbiegłam do pokoju, trzaskając drzwiami. Osunęłam się po nich i dałam upust uczuciom. To wszystko mnie przerasta. A co jak nie dam sobie rady? 
Przestań, to tylko miesiąc. Poza tym, będzie przy Tobie Justin.
Wycierając łzy powoli wstałam z podłogi. Wzięłam czystą bieliznę, krótkie spodenki od piżamy oraz luźną koszulkę. Chciałam aby dziś wygodnie mi się spało, więc wybrałam najlepszy zestaw. Poszłam do łazienki gdzie rozebrałam się do naga. Odkręciłam wodę a następnie weszłam do kabiny prysznicowej. Po moim ciele spływał strumień gorącej wody, a ja momentalnie zaczęłam się rozluźniać. Wszystkie zmartwienia zlały się razem ze spływającą wodą. Przestałam na ten czas o wszystkim myśleć, był tylko prysznic i ja. Namydliłam swoje ciało brzoskwiniowym żelem, jak i włosy brzoskwiniowym szamponem. Spłukałam swoje ciało i postałam jeszcze dłuższą chwilę pod wodą. Chciałam się całkowicie rozluźnić, co mi się udało. Zakręciłam kurki i wyszłam z kabiny. Przetarłam swoje włosy, aby nie kapała z nich woda i szybko wytarłam do sucha ciało. Ubrałam bieliznę a następnie piżamę, po czym na włosach zawiązałam ręcznik. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. 
Przerażenie.
Byłam przerażona. W końcu byłam celem. Chcieli się mnie pozbyć. 
Wybiegłam szybko z łazienki słysząc telefon. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam zdjęcie Justina na co na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
-Hej - usłyszałam zachrypnięty głos szatyna.
-Cześć.
-Jak tam?
-Przestań, przejdź do sedna - westchnęłam. - Poszło całkiem.. okej. Nie robili problemów. Zgodzili się.
-Mówiłem. Miałaś dobry powód.
-Justin?
-Mhm? - mruknął.
-Boję się.
Na chwilę zapadła niezręczna cisza.
-Jadę do Ciebie. Otwórz balkon.
-Nie, nie trzeba! Jest dobrze. Po prostu trochę się boję jutra.
-Na pewno? W każdej chwili mogę przyjechać.
-Jest okej, Justin. 
-Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie zgodnie z planem. Nie masz się o co martwić. 
Westchnęłam zrzucając ręcznik.
-Spakowana? - zapytał.
-Nie. Zaraz to zrobię. 
-W porządku. Spakuj się dokładnie i idź spać. Musisz odpocząć i się odprężyć. Kocham Cię, Sel. 
-Ja Ciebie też - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
-Dobranoc, słodkich snów.
-Dobranoc.
Zakończyłam połączenie po czym zablokowałam telefon. Przetarłam jeszcze raz mokre włosy i zaniosłam go do łazienki. Przeczesując palcami włosy, wróciłam do sypialni. Wyjęłam moją ogromną czarną walizkę. Otworzyłam ją a następnie szafę. Pakowanie w sumie nie zajęło mi dużo czasu, praktycznie spakowałam całą szafę. Jeszcze kosmetyczka. 
Wchodząc do łazienki wyjęłam również wielkich rozmiarów kosmetyczkę i zaczęłam pakować potrzebne rzeczy. Gdy upewniłam się, że wszystko na pewno mam, spakowałam kosmetyczkę do walizki. 
Całe pakowanie zajęło mi tylko godzinę. Spoglądając na zegarek jęknęłam, była dwudziesta trzecia.
Ruszyłam do pokoju gościnnego, w którym spałam. Zanurzyłam się w przyjemnej w dotyku pościeli. Nagle przy uchu poczułam dzwonek, na co jęknęłam. Odblokowałam telefon mrużąc oczy przez światło. Sms.


Od Justin: Śpij słodko, księżniczko.

Uśmiechnęłam się i zablokowałam telefon. Nie miałam sił, by odpisywać. Po niedługiej chwili Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.




TheNextDay:

Obudziłam się przez wesołe promienie słoneczne wpadające przez okno. Przetarłam oczy i odblokowałam telefon. 
Co do cholery?
Nie ma jeszcze nawet piątej rano.. A mam budzik na szóstą!
Westchnęłam, wyłączając budzik. Nie ma sensu kłaść się spać, za kilka minut piąta i zostanie mi tylko godzina snu. 
Lepiej się przygotuję.
Jak najciszej potrafiłam weszłam do mojego pokoju. Weszłam do łazienki, gdzie leżał już przygotowany przeze mnie wczoraj zestaw. Włosy spięłam w koka na samym czubku głowy i upewniwszy się, że nie jest zejdzie mi w dół, rozebrałam się do naga. Weszłam pod prysznic, odkręcając gorącą wodę. Czując ją na sobie, całkowicie się rozluźniłam. Pozwoliłam wszystkim moim myślom odpłynąć.
Gdy już całkowicie zmyłam z siebie cały niepokój, opuściłam prysznic. Doprowadziłam swoje ciało do sucha a następnie włożyłam czystą białą, koronkową bieliznę. Przez głowę włożyłam koszulkę po czym wsunęłam na biodra szorty z wysokim stanem. Koszulkę wsadziłam w szorty, a stopy wsunęłam w granatowe vansy. Rozwiązałam włosy, rozczesałam je i ponownie zrobiłam niechlujnego koka. Postanowiłam nie robić makijażu, nie miałam po co. Wyszczotkowałam zęby, po czym schowałam resztę rzeczy do kosmetyczki. Ostatni raz rozejrzałam się i gdy stwierdziłam, że wszystko spakowane, wyszłam po cichu z walizką do pokoju w którym spałam. Pościeliłam łóżko, po czym na nie usiadłam. Wzięłam do ręki telefon i odblokowałam go.
Szósta piętnaście.
Westchnęłam i jak najciszej potrafiłam zeszłam z walizką po schodach. Postawiłam ją w przedpokoju a następnie weszłam do kuchni. Przygotowałam sobie kanapki z mięsem oraz pomidorem a do tego ciepłą herbatę. Szybko zjadłam, a gdy się obejrzałam była już szósta czterdzieści. Szybko spakowałam kanapki przygotowane przez moją mamę wczoraj do torby adidas oraz coś do picia. Ostatni raz westchnęłam i postawiłam torbę na walizce. Chowając telefon do przedniej kieszonki szortów, opuściłam dom. Ostatni raz na niego spojrzałam po czym jęknęłam.
Jestem przerażona.
   Po dziesięciu minutach marszu dotarłam pod tak znajomy mi dom. Spojrzałam na niego a moje ciało zaczęło się trząść. Nerwowo stawałam malutkie kroczki i nim się obejrzałam byłam pod drzwiami. Cicho zapukałam, mając nadzieję, że nie usłyszy. Lecz było inaczej.
-Sely - westchnął Zayn mocno mnie przytulając, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
Chłopak zamknął za nami cicho drzwi i usiedliśmy w salonie, gdzie siedziały już dziewczyny. 
-Hej - szepnęłam czując, że do moich oczu napływają łzy.
-Co się dzieje? - zapytała Vanessa.
-J-ja - wybełkotałam.




****

-Jak to kurwa wyjeżdżasz?! - wrzasnął Zayn.
-Zayn, uspokój się - Ashley położyła dłoń na jego ramieniu.
Ah, ten wyrozumiały Zayn.
Opowiedziałam im dokładnie to samo co rodzicom. Dziewczyny zgodziły się ze mną, poparły mój wyjazd. Ale Zayn? Wściekł się, zupełnie nie ma po co.
-Naprawdę nie rozumiesz? - zapytałam niepewnie.
-Nie! Po co od razu wyjeżdżać?! - wyrzucił ręce w górę.
-Nie jesteś dziewczyną i nie wiesz jak ona się czuje! - krzyknęła Vanessa, broniąc mnie.
-Nie muszę być dziewczyną, żeby wiedzieć!
-Dość! Chciałam się z wami pożegnać, ale widzę, że nie mogę - westchnęłam wycierając łzy - Będę za wami tęsknić - zwróciłam się do dziewczyn.
Obie do mnie podbiegły i wtuliły się. Pociągnęłam nosem i wzięłam kilka głębokich wdechów i wydechów. Spojrzałam na Zayna i słysząc klakson samochodu rozkleiłam się jeszcze bardziej. Chłopak wyjrzał przez okno, po czym dostał jeszcze większej furii.
-No nie pierdol, że z nim jedziesz! - krzyknął.
-Uspokój się! Tak jadę z Justinem, ale Tobie nic do tego. Myślałam, że się przyjaźnimy. Nigdy na mnie nie krzyczałeś, Zayn! - pisnęłam.
Spojrzałam ostatni raz na moje przyjaciółki i wybiegłam z domu Zayna. Wpadłam do samochodu cała we łzach.
-Jedź! 
-Sel, w porządku? - zapytał z troską.
Widząc Zayna wybiegającego z domu, krzyknęłam:
-No jedź! Szybko!
Justin od razu wcisnął pedał gazu i ruszyliśmy przed siebie. 
-Chcesz abym się zatrzymał? - zapytał.
-Nie, jedź. 









______________________________
:o wtf
Chcecie mnie zabić?:c
Od dawna to planowałam *złowieszczy śmiech*.
I co teraz? ;<
Zayn musiał spierdolić, no musiał!


LICZĘ NA KOMENTARZE!
NAPISZ CHOCIAŻ KROPKĘ, ABYM WIEDZIAŁA ŻE CZYTASZ (to chyba nie tak dużo wstawić kropkę).
17 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Także to na tyle odnośnie rozdziału.

+
Klaudia rozpoczyna nowe opowiadanie!
Zapraszamy na I need hope
Poleciała już fabuła oraz prolog!
Klaudia ma wielkie bum na to opowiadanie (:
Na pewno Wam się spodoba! 
Jeśli lubicie czytać tego bloga, to I need hope będzie waszym najlepszym! Gwarantujemy!
ZAPRASZAMY! (:

Osiemnastoletnia Zoe Ross napotyka na jednej z imprez niebezpiecznego, ale zarazem seksownego gangstera - Jasona Cooka. Od tamtej chwili jej życie zmienia się o 180 stopni. Ona staje się jego uzależnieniem - raz spróbujesz i już się nie oderwiesz. Dziewczyna jest przy nim taka bezbronna i nie ma pojęcia jak bardzo może go odmienić. Ale charakter Jasona jest dość trudny, przez co często mają problemy. Wszyscy odradzają Zoe utrzymywania znajomości z Jasonem, lecz ona już nie może przestać. Czy młody gangster sprowadzi na nią same kłopoty? Jak potoczą się ich losy?


19 komentarzy:

  1. jednym słowem boski :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super;-)
    Czekam na next:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ojejku cudowny. <3 dodawaj tak często jak teraz i będzie dobrze ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju smutno :'( a ten brunet to nwm czy jest calkiem dobry. A rozdzial jak zwykle boski :)

    OdpowiedzUsuń
  6. zayn sie chyba zakochal w Sel

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na nastepny rozdzial omg

    OdpowiedzUsuń
  8. no i koniec sielanki :D coś się dzieje - dobrze ! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny jest ten rozdział : 3
    Nie mogę się doczekać kolejnego : *
    Masz naprawdę wielki talent dziewczyno ^
    Co do rozdziału nie mam zastrzeżeń : nie za długi, nie za krótki, strasznie ciekawy, nie jest przesłodzony. Cudo ! <3
    I love you ; )

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny ! Czekam ja next !*.* /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Się rozkręciło :*
    Czekam nn :)-@LocolandOla

    OdpowiedzUsuń
  13. OU świetny. <3 Szkoda że muszą wyjechać... ta przeszłość Justina. ;/
    Zdziwiło mnie zachowanie Zayna. / Aniaa

    OdpowiedzUsuń
  14. Ajj..świetnie, się rozkręciło ...jestem zachwycona *_*
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudo, czekam nn rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń