piątek, 30 maja 2014

Chapter 12. Is it love?

JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA O KOLEJNYCH ROZDZIAŁACH NAPISZ KOMENTARZ  W ZAKŁADCE INFORMED 


__________________________________________________

GŁOSUJCIE W SONDZIE KATALOGU GRAFICZNEGO NA BLOG O NAZWIE GRAPHICS BY ME 4 YOU!!
BARDZO NA TYM ZALEŻY AUTORCE BLOGA GRAFICZNEGO, ONA WYKONAŁA OBECNY SZABLON! (:
GŁOSUJEMY KOCHANI! ♥
Z GÓRY DZIĘKUJEMY!


Po złożeniu zeznań, szybko wybiegłam z komisariatu. Czułam się dziwnie. Jakbym była jakąś kryminalistką, choć nic nie zrobiłam.
Czułam się brudna. Przez chłopaka o imieniu Freddie. Nigdy tego nie wymażę z pamięci, nigdy.
Ludzie mówią, że miłość jest bliska nienawiści. Freddie właśnie przekroczył granicę. Całkowicie znikła moja miłość, jest tylko nienawiść. Nienawidzę go tak bardzo, że nie mogę tego już znieść. A to wszystko w zaledwie jedną godzinę.
Na komisariacie powiedziałam całą prawdę. Nie ominęłam żadnego szczegółu. Zrobiłam dwie rzeczy w jednym, jedną dobrą, drugą złą.
Dobra - Justin nie pójdzie do więzienia za tak mocne pobicie.
Zła - wpakowałam Freddiego do więzienia.
Jednego ocaliłam, drugiego wpakowałam. Jesteś cudowna, Selena!
Ale..
Freddie zasłużył. Musi ponieść konsekwencje, tak? A Justin tylko mnie bronił.
Oczywiście został ukarany grzywną. Bo gdyby nie było, pobił go aż za mocno. Prawie go zabił. Ale funkcjonariusze go zrozumieli.
Wracając do tego, że mówiłam całą prawdę, nie było tak. Justin kazał mi powiedzieć, że jesteśmy razem, aby miał mniejszą karę. Na początku nie chciałam na to przystać, ale postanowiłam się zgodzić. Justin był dla mnie dobry, ocalił mnie dużo razy. Ale dwie były najważniejsze. Samobójstwo i gwałt.
Więc, funkcjonariusze zrozumieli, że wchodząc do mnie do domu się wściekł bo Freddie chciał mnie zgwałcić. Justin mnie ochronił, ale musi panować nad emocjami. Mógł go do cholery jasnej zabić!
   Gdy taksówka zatrzymała się pod moim domem, zapłaciłam kierowcy i wyskoczyłam z auta. Jak ja mam o tym powiedzieć rodzicom? A może by tak im nie mówić? Nie muszą wiedzieć wszystkiego, prawda?
Muszą. Policja może tu wrócić, czy coś. Powiem im. Jeszcze dziś. 
Przekręciłam zamek a drzwi lekko się otworzyły. Zamknęłam je za sobą.
-Jest ktoś? - krzyknęłam, choć mój głos się łamał.
Cisza.
Łzy nadal płynęły po moich policzkach. Oparłam się o ścianę naprzeciw schodów, nabrałam do płuc powietrza, aby po chwili je wypuścić ze świstem.
I usuwam się na kolana.
Krzyczę.
Krzyczę, jak jeszcze nigdy w życiu nie krzyczałam.
Położyłam dłoń na brzuchu, czując nieprzyjemny ból. Wszystko to wywołane wspomnieniami.
Krzyczę.
Krzyczę.
Krzyczę.
Krzyczę i szlocham. 
Dławię się własnymi łzami.
Tonę w nich, nic na to nie mogę poradzić.
  Wpadłam w histerię, nie wiedziałam co robię. Wpadłam do swojego pokoju, jakbym właśnie uciekła z psychiatryka. Zaczęłam wszystkim rzucać, wszystkim czym mogłam. Widząc jeszcze niektóre rzeczy, które dostałam od Freddiego wpadłam w jeszcze gorszą histerię. Rzucałam, zgniatałam, kopałam, skakałam. Nie mogłam się opanować. Nie panowałam nad sobą. 
Przyglądając się wszystkiemu co właśnie zrobiłam, usiadłam na łóżko. Opanowałam stopniowo płacz.
Za dużo. Za dużo. Czuję tylko bezsilność, bezsilność jako stan ciała, bezsilność rozmiękczającą kości, zamieniającą mięśnie w wiszące bezładnie sznurki. Za dużo.
Wiecie, miłość to wspaniałe uczucie, ale tylko wtedy kiedy ta miłość jest odwzajemniona. W moim przypadku nie, więc miłość zniknęła. Nie kocham Freddiego. Nie kocham, nie kocham, nie kocham. Ja go nienawidzę. Świat jest piękny, tylko ludzie to kurwy.
Bardzo cienka jest linia między miłością a nienawiścią. Ale o tym już wspominałam.
Zakryłam twarz próbując się uspokoić.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam swoje policzki i przetarłam oczy. Potykając się o własne nogi zbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi, będąc pewną że to policja. Jednak się myliłam. Myliłam się i to cholernie.
-Mogę wejść? - zapytał smutnym głosem Justin. 
-Nie - szepnęłam patrząc na swoje stopy.
-Dlaczego?
Nie wiem. 
-Dlaczego? - ponowił swoje pytanie stawiając krok do przodu, na co natychmiast się cofnęłam aż trzy kroki. - Boisz się mnie?
-B-by-byłeś.. - jąkałam się. - Niebezpieczny - wyszeptałam szybko, pewnie niezrozumiale.
W jego oczach dostrzegłam smutek, ból oraz poczucie winy.
-Przepraszam. N-nie musisz się mnie bać. Nigdy Cię nie skrzywdzę, nigdy. 
Mimo wszystko chciałam usłyszeć jak się czuł wtedy. Niepewnie odsunęłam bardziej drzwi, aby mógł przejść. Przechodząc trącił mnie delikatnie ramieniem, a przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, co postanowiłam zignorować. 
Chciał iść na górę, pewnie do mojego pokoju ale zatrzymałam go i zaprowadziłam do salonu, gdzie zasiedliśmy na sofie.
-Po co tu przyszedłeś? - szepnęłam niepewnie.
-Ehh, chciałem być przy Tobie teraz, to chyba oczywiste. Chciałem sprawdzić jak się czujesz..
-A jak mam się czuć? - wtrąciłam się. - Chłopak którego kochałam chciał mnie zgwałcić! A wiesz dlaczego?! Bo chciał zrobić to z dziewicą! Ładną, przyzwoitą i zgrabną. Tylko po to ze mną był!
-Sely uspokój się. Myślisz że był z Tobą przez dwa lata tylko po to by przelecieć dziewicę?! To absurdalne. Kochał Cię, ale potem pojawiła się ta suka. Wszystko zniszczyła.
-Jakby mnie naprawdę kochał, Miley by nic nie zdziałała! Wiem, że jest sto razy piękniejsza ode mnie i..
-Nie jest piękniejsza od Ciebie! - przerwał mi. - Nikt nie jest piękniejszy od Ciebie.
-Nie przerywaj mi - zamknęłam oczy. - Freddie nigdy mnie nie kochał naprawdę.
-Kochał.
-Widocznie nie tak bardzo jak było trzeba.
-A Ty, kochasz go? 
-Nie. 
-Nie? - zdziwił się.
-Ja go nienawidzę, Justin.
Szatyn popatrzył na mnie, mrugając kilka razy. 
-Chcę pobyć sama - oznajmiłam.
Cały czas patrzył na mnie, ale gdy zobaczył że drżę, przygarnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego klatkę i zaczęłam cicho łkać. 
-To tak bardzo boli - zaszlochałam kładąc dłoń na jego piersi. 
-Wiem, maleńka. 
-Justin, dla-dlaczego nie zostawiłeś go gdy Cię o to prosiłam - bardziej chyba oznajmiłam, niż zapytałam. - Dlaczego..
-Tak naprawdę, panowałem nad wszystkim co robiłem. Chciałem go zabić. On Cię skrzywdził dwa razy, a trzeci prawie się mu udał. Po pierwsze - chciał zgwałcić moją księżniczkę. Po drugie - chciał skrzywdzić kobietę. Jest sukinsynem i powinien gnić w najgorszych mękach. Wiesz, Sely, gdy otworzyłem drzwi i zobaczyłem Ciebie.. jego, jak on Cię.. Nie wytrzymałem. Chciałem go zabić. Chciałem by cierpiał jak Ty, choć nigdy tego nie uczynię. Żaden ból fizyczny jaki mu zadam, nie będzie się równać z Twoim bólem.
-Wiesz co jest najgorsze? Wczoraj wieczorem zdałam sobie sprawę z tego, że to co zrobił mi Freddie jest niczym, w porównaniu do tego co Tobie zrobił ten facet i Twoja rodzina. A mimo tego jesteś silny. Dajesz sobie radę i nie marudzisz co chwilę, jak to Cię życie skrzywdziło. Wiesz, świat jest piękny, życie też. Wczoraj wzięłam się w garść, dziś rano wstałam szczęśliwa przy Twoim boku. Ale potem przyszedł on i wszystko zepsuł. Zawsze wszystko psuł. Szybko stałam się silna, ale jak szybko to przyszło, tak szybko odeszło. Jestem beznadziejna.
-Ej, wcale nie! Jesteś cudowna - ucałował czubek mojej głowy. - Wszystko co przeżyłaś stało Cię silniejszą. Nawet nie wiesz jak bardzo jestem z Ciebie dumny, Sel.
-Ja silna? Jesteś dumny? To idź do mojego pokoju i łazienki, potem przyjdź i powiedz to jeszcze raz, a uwierzę.
Justin spojrzał na mnie i chwycił mnie za dłoń. Szedł przede mną nie puszczając mojej dłoni. Zatrzymałam go, gdy chciał otworzyć drzwi. 
-Na pewno chcesz to zobaczyć? - zapytałam.
Nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi. Wszedł do środka i zaczął się rozglądać. Wszystko było rozwalone, szafki, łóżko, szafy, komody. Wszystko. Teraz potrzebuję remontu. 
Justin przeszedł do łazienki. Szybko z niej wybiegł i chwycił moje dłonie. Oglądał je dokładnie, jakby chciał coś sprawdzić.
-C-co? - zapytałam.
-Myślałem, że pięścią roztrzaskałaś lustro - wypuścił z ust powietrze.
-Obiecałam przecież, że nie zrobię sobie krzywdy.
-Cieszę się, że o tym pamiętałaś. Ale co Ty tutaj narobiłaś.. - szepnął kładąc dłonie na kark i ponownie się rozglądając.
-Przepraszam. Wpadłam w histerię, nie panowałam nad tym - załkałam.
Justin od razu mnie do siebie przytulił i gładził kojąco plecy -Shh, już dobrze, spokojnie.
Po paru minutach płaczu się uspokoiłam.
-Justin, nie zrozum mnie źle.. Ale wolałabym gdybyś sobie poszedł - spojrzałam na chłopaka, wyglądał na zdziwionego. - Nie chodzi o Ciebie, znaczy o Ciebie, nie! Nie o Ciebie. Przepraszam, po prostu chcę być sama. 
-Nie chcesz być sama.
-Zawsze wiesz co czuję - uśmiechnęłam się, a raczej wyszedł grymas. - Nie chcę być w towarzystwie płci przeciwnej.
-Jasne, rozumiem. Ale wiesz, że nigdy bym Cię nie skrzywdził?
-Tak wiem. Po prostu dziś mam małą niechęć do facetów.
-Jest coś, co mógłbym dla Ciebie zrobić?
-Nie, dziękuję Ci - ucałowałam jego policzek.
Szatyn posłał mi szczery uśmiech a ja odprowadziłam go do drzwi. 
-Nie zamartwiaj się tym - powiedział a potem ucałował czubek mojej głowy.
Pokiwałam głową, a gdy chciał wyjść, złapałam go za nadgarstki. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało, wierząc że on jest dobrą osobą. Nie skrzywdziłby mnie, nigdy. I ja mu wierzę. Freddiemu już nigdy w nic nie uwierzę, nawet gdy zapytam go o godzinę, a on mi odpowie - nie uwierzę. W sumie wiem czy go kiedyś spotkam, skoro będzie w więzieniu. 
-Na pewno chcesz, abym szedł? 
-Tak, idź - szybko otarłam samotną łzę.
Justin wyszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi. Osunęłam się po nich a z moich powiek zaczęły ulatniać się litry łez. Dlaczego to tak cholernie boli?
Nie chcę więcej żad­nej nadziei. Nie chcę uwie­rzyć, że gdzieś na świecie jest le­kar­stwo al­bo metoda, czy gu­ru, który pot­ra­fiłby wyz­wo­lić mnie od lęku. Ja po pros­tu chciałabym nau­czyć się umierać. Ludzie boją się śmier­ci bar­dziej na­wet niż bólu. To dziw­ne, że się jej boją. Życie bo­li dużo bar­dziej niż śmierć. W mo­men­cie śmier­ci, ból się kończy. Więc ko­niec to chy­ba Twój przyjaciel. 
Nig­dy nie py­tałam ile bólu może po­mieścić ludzkie ser­ce, a mi­mo to, co dzień nakazane jest mi to sprawdzać.  Ludzkie łzy to z jed­nej stro­ny wy­raz og­ro­mu cier­pienia, lecz z dru­giej także ul­ga. Ra­zem z łza­mi wypływa cier­pienie, by zro­bić miej­sce na nową, ko­lejną falę bólu. Inaczej ból przes­tałby się w nim mieścić. Każda wylana łza jest modlitwą o szczęście.
Jest ta­ki mo­ment, kiedy ból jest tak duży, że nie możesz od­dychać. To jest ta­ki spryt­ny mecha­nizm. Myślę, że przećwiczo­ny wielok­rotnie przez na­turę. Du­sisz się, in­styn­ktow­nie ra­tujesz się i za­pomi­nasz na chwilę o bólu. Boisz się naw­ro­tu bez­dechu i dzięki te­mu możesz przeżyć. 
Boże, znów mam ochotę pierdolnąć uczuciami o ścianę. Mam dość tego bólu, kiedy on przejdzie?
  Z transu wybudził mnie dzwonek do drzwi. Szybko się ocknęłam i wstałam. Uchyliłam lekko drzwi, a osoby które za nimi stały przyprawiły mnie o nagły napad szczęścia. Otworzyłam drzwi aby mogły spokojnie wejść. Vanessa i Ashley. Dwie osoby, przez które miałam ochotę skakać ze szczęścia. Ale gdy spojrzałam im w oczy, dostrzegłam; zatroskanie, zdenerwowanie oraz ból. 
-Co się stało? - szepnęła Ashley.
Były bliskie płaczu, ale dlaczego?
-O co chodzi? - spytałam.
Bo skąd one miałyby o tym wiedzieć?
-Justin do nas dzwonił! Mówił, że nas teraz potrzebujesz jak nigdy wcześniej. Był bardzo smutny, martwił się - powiedziała Van.
Kocham Cię, Justin. Zawsze wiesz czego potrzebuję w danym momencie. 
-Co wam powiedział?
-Nic! To jest najgorsze! Powiedz nam o co chodzi, Sel - szepnęła blondynka.
Boże! Czy on naprawdę jest tak idealny? Nic im nie powiedział? Justin, jesteś bogiem! 
Od razu poprawił mi się humor. Ale gdy sobie uświadomiłam, że właśnie opowiem o najgorszym momencie z mojego życia dwóm najważniejszym mi osobom, prawie zemdlałam. Przeżyję to na nowo. I tak jeszcze z dwa razy. Rodzice i Zayn. Właśnie, Zayn, jeszcze się z nim nie kontaktowałam. Cholera.
  Z dziewczynami usiadłyśmy z gorącą herbatą w salonie. Zaczęłam odpowiadać wszystko od samego ranka gdy wstałam. 
Dziewczyny płakały razem ze mną. Leżałyśmy wtulone w siebie szlochając. Tak cholernie się cieszę, że mam takich wspaniałych przyjaciół. Vanessa, Ashley, Justin i Zayn. Najlepsza czwórka na świecie. 
-Mam nadzieję, że zgnije w więzieniu - szepnęła Ashley.
-Justin jest cudowny - powiedziała Van. - Sposób w jaki na Ciebie patrzy. Jak patrzy na wszystkich kolesi, którzy podziwiają Twój tyłek. Zabiłby dla Ciebie. 
-Jest naprawdę kochany - uśmiechnęłam się lekko do dziewczyn.
-Chciałabym mieć takiego faceta przy sobie - przyznała Vanessa, a blondynka jej przytaknęła.
-Przecież Zayn jest taki sam..
-Nie! Jak możesz ich do siebie porównywać? Dziewczyno, zwariowałaś. Zayn taki nie jest i nigdy nie będzie. Czasem jest takim sukinsynem, że mam ochotę go udusić. A Justin.. Ugh, po prostu brak słów! Kilka razy widziałam go bez koszulki na szkolnym boisku, myślałam że orgazmu dostanę, serio! - zaśmiała się. - Jest bardzo przystojny, a ten jego charakter, boże jakie Ty masz szczęście! - pisnęła czarnowłosa.
Czy naprawdę Justin jest tak idealny? Jest lepszy od Zayna? Co on ma w sobie, czego nie ma mulat?
-Selena, nie chcę Cię teraz martwić, ale czy nie uważasz, że Justin coś do Ciebie czuje? - spytała Ashley.
-Co masz na myśli? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-On Cię kocha, kretynko! - wykrzyczała radośnie Vanessa.
-C-c-co?
Jak to Justin mnie kocha? I to ja niby zwariowałam?
-No zobacz jak on Cię traktuje - jak księżniczkę. Sposób w jaki na Ciebie patrzy, ten błysk w jego oczach gdy Ciebie widzi. On się ewidentnie w Tobie zakochał!
No kurwa rzeczywiście, Vanesso. Jeżeli one sobie teraz ze mnie żartują, to dziękuję za takie przyjaciółki, naprawdę. Zrozumcie sarkastyczną Selenę, błagam. 
-Sel, powiedz coś!
-Co mam wam powiedzieć? On mnie kocha, ale jak przyjaciółkę.
-W szkole nawet mówią, że Bieber Cię kocha. Każdy chłopak jest zazdrosny, a dziewczyny chcą wydrapać Ci oczy. Bierz póki możesz! - pisnęła Van.
-Ale pytanie: czy możesz, Sel? - spytała blondynka.
-Czy mogę? Jestem oficjalnie wolna. Coś tam czuję do niego, ale nie wiem czy jest to miłość.
-Aww! Musicie spróbować. Sel, spójrz na to tylko z dobrej strony; przy nim na pewno zapomnisz o Freddiem. On Cię przed wszystkim uchroni. Nie pozwoli by stała Ci się krzywda. Będzie jak Twój anioł stróż.
Anioł stróż, dobrze powiedziane Van. Mój anioł stróż uratował mnie trzy razy. Rozumie mnie jak nikt inny, wie czego chcę. Spróbować?
-Wolałabym trochę przeczekać. 
-Ale niby dlaczego?! On Ci pomoże! Zapomnisz, będziesz czuć się przy nim jak księżniczka.
-Jejku na samą myśl o Justinie mam motylki w brzuchu - przyznałam. - A Ty co sądzisz, Ashley?
Jej opinia jest dla mnie bardzo ważna. Zawsze jest odpowiedzialna i rozważna. Zastanowi się dwa razy, potem wykonuje. Vanessa działa spontanicznie. 
-W tej sprawie zgadzam się w stu procentach z Van. Justin jest perfekcyjny. Każda laska pragnie, by ją pieprzył, ale on i tak patrzy na Ciebie. Będzie Ci wierny.
Uśmiechnęłam się, wyobrażając sobie mnie z Justinem razem. Wszystko byłoby idealne.




Justin's POV:

Gdy dziewczyny do mnie zadzwoniły, ucieszyłem się. Chciały się ze mną spotkać, więc zaproponowałem park. Mam do niego parę minut drogi pieszo, w dodatku będziemy mogli spokojnie porozmawiać. Chciałem wiedzieć co z Seleną. Nie chciałem być nachalny, dlatego przystałem na jej propozycję.
  Idąc zadbanym chodnikiem parku uśmiechnąłem się na widok dwóch znajomych mi dziewczyn. Siedziały na brązowej ławce całe w skowronkach, co oznaczało tylko jedno - dobre wiadomości.
-Hej - przywitałem się.
-Cześć Justin - powiedziały w tym samym momencie co wywołało u mnie cichy chichot.
-Jak z Sely? - spytałem.
Dziewczyny poklepały miejsce pomiędzy sobą. Usiadłem pomiędzy nie, co było trochę dziwne. 
-Czuję się trochę jak mały chłopczyk, który ma być zaraz zgwałcony - zaśmiałem się z obecnej sytuacji a dziewczyny mi zawtórowały.
-Mamy do Ciebie sprawę - pisnęła Vanessa.
-Pytanie! - poprawiła ją Ashley.
-O co chodzi? Co z Seleną?
-Z Seleną wszystko dobrze. Dziękujemy, że do nas zadzwoniłeś, ucieszyła się - powiedziała blondynka.
Uśmiechnąłem się szeroko, ona się ucieszyła! 
-Więc jakie pytanie do mnie macie?
-No bo chodzi o to, że.. - Ashley próbowała coś wymyślić.
-Jesteś w niej zakochany? - spytała szczęśliwa Vanessa.
-Vanessa! - pisnęła jej przyjaciółka.
Vanessa - wali prosto w mostu. 
-C-co? - byłem zdziwiony, cholernie.
-Przyznaj się, widać jak na nią patrzysz. Zabiłbyś każdego faceta, który by się pojawił na jej drodze, nie? - zapytała z uśmiechem czarnowłosa. Boże ona jest nienormalna!
Ale czy miała rację? Zabiłbym każdego faceta? Zabiłbym. Czy ją kocham? Chyba tak.
-My oczywiście nie chcemy na Tobie wymusić odpowiedzi - wytłumaczyła Ashley na co druga ziewnęła i dostała kuksańca w bok, co mnie rozśmieszyło. - Ale po prostu pasujecie do siebie i uważamy, że Sel byłaby z Tobą szczęśliwa.
-Zapomniałaby o tym skurwysynie. Oboje coś do siebie czujecie, widać. Pomyśl jakbyś ją uszczęśliwił! Nie chciałbyś być z nią? - kontynuowała Vanessa.
-Kurwa, dziewczyny, co ja mam wam powiedzieć? Zawsze przy niej czuję te motylki w brzuchu. Przy niej jestem sobą, uwielbiam ją. Kocham jej włosy, oczka, nosek, uśmiech, brzuch, nogi, o tak, nogi ma świetne. A jej uśmiech? Zrobię wszystko by widniał na jej twarzy.
-Omg, jesteś taki perfekcyjny - westchnęła Vanessa.
Uśmiech chciał wypłynąć na moją twarz, ale zagryzłem wargi. Nie mogłem się powstrzymać i szybko wybuchłem śmiechem.




-Nie chcemy Cię do niczego namawiać - zapewniła blondynka. - Ale zrozum nas, gdy widzimy was razem to tak słodko na to patrzeć. Razem tworzycie całość. Jesteście cudowni i kochacie spędzać razem czas. Wiemy jaki jesteś, traktowałbyś ją jak księżniczkę, prawda?
-Już ją traktuję, ale staram się nie przesadzać.
-Nie chciałbyś spróbować? - zapytała Vanessa.
-Dziewczyny, oczywiście że bym chciał. Ostatnio nawet dużo nad tym myślałem i myślę że naprawdę ją kocham. Ale ona właśnie zerwała z Freddiem.. Mówi, że go nie kocha, ale nie wiem.
-Rozmawiałyśmy z nią! - pisnęła czarnowłosa.
Boże, ona jest szalona.
-I co? - zapytałem ciekawy.
-Ona chciałaby z Tobą być, rozumiesz?! Czuje coś do Ciebie, ale nie jest pewna co. Bycie razem to byłby cudowny sposób by sprawdzić wasze uczucia. Potem gdy poczujecie naprawdę miłość, będziecie tworzyć taką cudowną parę, awww - powiedziała podekscytowana czarnowłosa.
-Ej, nie czujesz, że Cię do tego namawiamy? Bo ja mam takie wrażenia, Vanesso - Ashley spojrzała surowo na Vanesse, jakby nie taki był plan.
-Nie, nie. Chcecie pomóc. W sumie, nigdy bym się nie odważył, ale dzięki wam będę próbował. Może naprawdę warto spróbować. Wiecie, każdy dzień spędzony z nią sprawia, że coraz więcej do niej czuję. I to na pewno miłość. Teraz już wiem.
-Aww! Cieszymy się, że mogłyśmy pomóc - pisnęła Vanessa.
-Musimy już lecieć, śpimy dziś u Sely. Miłego wieczoru! - krzyknęła Ashley i odeszły ode mnie.
Uśmiechnąłem się, ruszając w stronę mojego domu. Boże, jestem taki szczęśliwy. Naprawdę ją kocham. Wiem to. Czuję to. Chcę być z nią, każdego dnia i wieczora. Nie pozwolę jej skrzywdzić, nikomu.
Dlaczego wcześniej sobie tego nie uświadomiłem? Może nie chciałem?
Vanessa i Ashley zdjęły z oczu moje niewidzialne klapki. Próbowałem dusić w sobie miłość do Seleny, ale teraz nie muszę tego ukrywać. Przed nikim.




Selena's POV:

Próbowałam ogarnąć jakoś pokój, ale spać w nim nie będziemy. Musimy zadowolić się gościnnym, a jeśli nie, rozłożymy sofę i będziemy spały w salonie. W salonie jest telewizor, a w gościnnym nie. Zdecydowanie salon.
Posprzątałam w miarę pokój, wyglądał trochę pusto, ale daje rade. Dziewczyny miały do mnie przyjść o dziewiętnastej, a była dopiero piętnasta. 
Opowiedziałam o Freddiem rodzinie, Jason strasznie się zdenerwował. Tak jakby sam na siebie, bo ponownie zaufał Freddiemu. Ojciec obiecał mi, że załatwi najlepszego prawnika a on zgnije w więzieniu. Justin miał jednak rację - jestem silna jak nigdy dotąd. To wszystko mnie wzmocniło. Dam radę.
Wracając do Justina to.. Sama nie wiem. Czuję coś do niego i jest to bardzo mocne uczucie, ale nie jestem pewna czy to miłość. Sama nie wiem. Mam mieszane uczucia, może to przez tą sprawę z tym gównem. Ustaliłam, że do urodzin będę pewna swoich uczuć. Więc, także tego, zostało mi tylko sześć dni. Idealnie. Porozmawiam z nim wtedy. Postaram się o własne szczęście. Nie będę już tą słabą Seleną.
Został jeszcze Zayn, który nie ma o niczym pojęcia. Który jest chyba na mnie obrażony. Ale dziś mam dość facetów, każdego. Ojca, brata, Justina, Zayna - nie chcę widzieć żadnego faceta na dziś. Dlatego przeniosłam najważniejsze rzeczy do pokoju gościnnego, póki nie wyremontują mojego. Tata już mi to obiecał, urządzę na nowo swój pokój. Tak jakby zaczynam nowy etap w życiu i będę miała nowy pokój. 
Nie chce mi się na razie płakać. Może to przez dziewczyny? Przez moją matkę, z którą potem szczerze rozmawiałam przy kubku gorącej herbaty? Dawno z nią tak nie rozmawiałam. Mówiłyśmy o wszystkim i o niczym, co kompletnie nie miało znaczenia. Tak jakby odbudowałyśmy nasze kontakty, ale ciekawe na ile, zanim znowu wyjedzie z ojcem.
   Właśnie leżałam w wannie zanurzona po sam podbródek. Dziewczyny przygotowały mi cudowną relaksującą kąpiel. W okół mnie jest pełno zapachowych świeczek. Wszystko wyglądało tak cudownie, że aż chciało się wskoczyć do tej wanny i nigdy nie wychodzić. W pomieszczeniu unosił się piękny, mocny zapach kwiatów. 
Jednak musiałam już wychodzić. Leżałam w wannie jakąś godzinę, może więcej. Muszę wracać do dziewczyn, które przebywały w salonie i oglądały jakiś romans. Ugh, mimo wszystko uwielbiam ten gatunek.




No One POV:

Brunetka weszła do swojego pokoju, który był w strasznym stanie, opatulona puszystym ręcznikiem. Właśnie skończyła swoją kąpiel, czuła jeszcze przyjemne dreszcze. W jej królestwie, czyli łazience były porozstawiane fioletowe, zapachowe świeczki, a piana w wannie była ogromna. Przyjaciółki dziewczyny, przygotowały jej tą niebiańską cudną kąpiel.
Zamykając drzwi, dostrzegła ciemną postać wchodzącą przez drzwi balkonowe. Serce momentalnie jej przyspieszyło, a oddech stał się nierówny. Nie wiedziała co robić, więc chwyciła za lampę, która była w opłakanym stanie. Postać powędrowała przez pokój, stając niebezpiecznie blisko przestraszonej dziewczyny. Jednak nie wyglądało na to, że ją zauważył. Selena jak najciszej potrafiła cofnęła się o krok. Po sekundzie w pokoju zapanowała jasność. Z ust dziewczyny wydobył się jęk, gdy zobaczyła kto był jej włamywaczem.
-Jesteś okropny! - ponownie jęknęła widząc swojego przyjaciela.
-Dlaczego? - zaśmiał się drapiąc w tył swojej głowy.
-Ile razy masz zamiar mnie tak straszyć? Może tak uprzedź przed kolejnym wpadem przez balkon?
-Nie moja wina, że nie zamykasz drzwi! - uśmiechnął się.
-Drzwi były zamknięte, kretynie! Wziąłeś sobie drugi klucz, zapomniałeś? - dziewczyna zaczęła się śmiać.
-Wybacz, Sely, ale nie za bardzo mam ochotę rozmawiać o pieprzonym kluczu, gdy stoisz przede mną w samym ręczniku - oblizał swoje wargi.
Selena czuła w swoim podbrzuszu przyjemne motylki, które doprowadzały ją do szaleństwa. Była pewna, że to musi coś znaczyć. 
-Zawsze jesteś taki napalony? - wywróciła oczami, choć ledwo jej się to udało. Była rozbawiona całą tą sytuacją, nie poirytowana.
-Tylko gdy widzę Ciebie. W dodatku w samym ręczniku! 
-Dobra, napalony Justinie wyłącz się! Teraz na poważnie, po co przyszedłeś?
-Tak naprawdę to chciałem jeszcze raz sprawdzić jak z Tobą. Ale widzę, że bardzo dobrze - uśmiechnął się.
-Wolę Ciebie takiego. 
-Jakiego? - podniósł jedną brew podchodząc pewnym krokiem bliżej dziewczyny.
-Kochanego i troskliwego. Nie lubię gdy jesteś takim zapatrzonym w siebie, napalonym chujem - uśmiechnęła się.
-Oh, jestem zapatrzony w siebie? 
-Ale i tak mnie tym rozśmieszasz! 
-Chyba chciałaś powiedzieć: Ale i tak Cię kocham - mruknął stojąc niebezpiecznie blisko dziewczyny, której puls momentalnie przyspieszył.
Brunetka dziwiła się, jak on na nią działał przez ostatnie kilka dni. Dawno nie czuła takiego uczucia, nawet gdy była z chłopakiem, który wyrządził jej tyle krzywdy. Zrozumiała, że to nie była prawdziwa miłość, a kwestia przyzwyczajenia. Kiedyś to uczucie było silne, a potem minęło. Przyzwyczaiła się, że w jej życiu jest obecny chłopak o imieniu Freddie i nie chciała przyjąć do wiadomości, iż to już koniec. Przeklinała się w duchu, chciała odebrać sobie najpiękniejszy dar, życie, przez zwykłe zauroczenie. Jak mogła tego wcześniej nie dostrzec? Może to przez szatyna w końcu zrozumiała? Może kiedyś była szaleńczo zakochana w brunecie, ale to przeszło z upływem czasu? Tak to sobie tłumaczyła.
-Dziewczyny są u mnie - ledwo co wydusiła z siebie te słowa czując ciepły oddech Justina przy swoim uchu. 
-Dziś coś zrozumiałem. Najważniejszą rzecz. 
-Jaką?
-Obiecuję, że się dowiesz. Już niedługo.
-Wiesz, ja też coś dziś zrozumiałam - uśmiechnęła się na samą myśl o tym co czuje. 
-Co takiego? - szatyn mruknął do jej ucha, niby niechcący trącając go wargami.
Justin doskonale wiedział co miała na myśli jego przyjaciółka. W chłopaku była dziś ogromna pewność siebie. Przyjaciółki Seleny jemu ją podarowały. Podarowały mu pewność siebie. Teraz mógł zdobywać serce dziewczyny, którą kochał. I nie zrobi tego w prostacki sposób. Będzie traktował ją jak księżniczkę oraz będzie okazywał jej przyjemne uczucie, zwane czułością dotyku.
-Obiecuję, że się dowiesz, niedługo, w swoim czasie - szepnęła, choć jej serce waliło jak oszalałe.
Brunetka bała się, że Justin słyszy, o ile już nie słyszał, jej łomoczące serce, które niemal wyrywało się z piersi.
-Czy Ty mnie zwodzisz? - wyszeptał do jej ucha.
-Nie - odpowiedziała równie szeptem. 
Szatyn nie mógł się po prostu powstrzymać, czuł taką chęć pocałowania jej. Przy niej czuł się sobą, chciał mieć dziewczynę tylko dla siebie, ale oboje doskonale wiedzieli, że na dole czekają dwie przyjaciółki Seleny. Wiedział też, że to za wcześnie. Ale co zrobić jak nie może wytrzymać?
Brunetka próbowała nie przyglądać się zbytnio Justinowi, czuła się nieco skrępowana, ale liczyła na dalszy krok. Potrzebowała bliskości, miłości, potrzebowała Justina. Patrzyła się więc w ścianę za szatynem.
-Wstydzisz się mnie? - zapytał ponownie tym swoim niskim, zachrypniętym głosem, zawadzając ustami o płatek ucha dziewczyny.
Ona mimowolnie spojrzała na szatyna, spotykając się z jego przeszywającym spojrzeniem i po raz kolejny utonęła pod wpływem głębi jego karmelowych tęczówek. Przełknęła głośno ślinę, usiłując doprowadzić się do porządku. Jednak nawet to nie pomogło. Jej serce nie zwalniało kompletnie bić, a ona nie wytrzyma jeśli się nie odsunie.
-Mhmm? - mruknął.
-Ju-Justin. Idź już sobie - wydukała.
-Chcesz, żebym poszedł? - jego usta spotkały się z szyją dziewczyny.
-Justin - szepnęła wtapiając dłonie w jego idealnie postawione włosy na żel.
Szatyn widział jak działał na Selenę, dlatego postanowił zrobić pewien krok. Nie chciał, ale żeby ją zdobyć, musiał go wykonać. Niechętnie odsunął się od dziewczyny i wyszedł na balkon. Zamknął za sobą drzwi i ostatni raz patrząc na piękną, oszołomioną brunetkę, zszedł zwinnie na dół. Brązowooka stała chwilę w osłupieniu, ale dopiero po chwili zrozumiała co tak naprawdę właśnie się wydarzyło. Justin robi to specjalnie, teraz ona się nim zabawi. Postanowiła jeszcze chwilę zostać w tym miejscu i przywołać wspomnienia. Znowu poczuła ciepły oddech szatyna, poczuła jak ssał jej szyję oraz całował. Czuła się jak w niebie. Jednak musiała się opamiętać. 



Także no, dodałam rozdział. Szybko go dokończyłam. W poniedziałek wyjeżdżam na wycieczkę i wrócę dopiero w piątek. Dlatego następny rozdział może być lekko opóźniony. Awww Vanessa i Ashley się mieszają! Jeszcze narobią złego, nie przejmujcie się XD Juuuuuuuustin jak Ty działasz na Selene no jaak XD Podoba mi się rozdział! Jest w nim tyle wspaniałych cytatów <3 A TERAZ SMUTECZEK. Pod 11 rozdziałem tylko 11 komentarzy :c A pod 10 rozdziałem 24 komentarzy :< HALO KOCHANI CO SIĘ Z WAMI DZIEJE? Jestem do tego zmuszona przez niedobrą Klaudię! 15 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ. Miłego weekendu miśki! :* Kocham Was.

20 komentarzy:

  1. Mmmmmmmmmm * __ *
    Ten rozdział to poezja <3
    Kocham twoje opowiadanie <3
    Jesteś po prostu cudowna ; )
    Nie mam wgl żadnych zastrzeżeń ; 3
    Trochę zdziwiło mnie że ostatnia część jest pisana z " niczyjej " perspektywy, ale spoko. Taką miałaś wizję : 3
    Justin i Selena to moja ulubiona para ; *
    I jeszcze jedno : TWOJE TŁO JEST CUDOWNE ! Po prostu, jak je zobaczyłam to myślałam że się posikam ze szczęścia <3 ; *
    Kocham Cię,
    Weny życzę, Dominika ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. O MATKO!! Ten rozdział jest zdecydowanie najlepszy ;D Boże taki słodki ymm genialny.
    Vanessa i Ashley są świetne ;d Fajnie się mieszają.
    Ale i tak końcówka to mistrzostwo ;D
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały ;* zapraszam do mnie i licze na szczere komentarze ;) http://xdream-girlx.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko idealny rozdział, jest po prostu świetny, czytam kilka opowiadań, ale Twoje jest najlepsze, jestem bardzo ciekawa co będzie w następnym.
    Oby dziewczyny nic nie namieszały, matko niech oni już będę razem. <33
    Nie mogę już się doczekań nn ; ** / Aniaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Wooow. Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :-) Wenyyyyy :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże oni muszą być razem !! *.* /@_TommoKiss

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezuu, świetny rozdział♥/@fawoorek

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nie czytam tego bloga,ale zagłosowałam na ciebie ;d
    @scute4

    OdpowiedzUsuń
  9. Oni muszą być razem. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do twojego bloga, jest świetny, czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeerezu to jest wspaniale, boskie i wogole WOOOW <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham to ! To jest boskie wow Piszesz pieknie !

    OdpowiedzUsuń
  12. Super rozdział, życzę weny @luvvmebiebs

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham ♥ czekam nn :*-@locolandOla

    OdpowiedzUsuń
  14. dziewczyno ty cholernie zajebiście piszesz! uwielbiam to czytać, najlepszy blog i tyle. Justin i Selena *o* KIEDY ONI W KOŃCU BĘDĄ RAZEM, HM?
    czekam na next. ;)
    @olazawszespoko

    OdpowiedzUsuń