Na podniesieniu, na krańcu dachu stała dziewczyna.
Justin dobrze wiedział co chciała zrobić.
Skoczyć.
Popełnić samobójstwo.
Druga myśl gdy ją zobaczył to ta, że ma dobry tyłek, śliczne nogi i cudowne włosy.
Od razu wyrzucił tą myśl z głowy. Nie mógł teraz myśleć jaka jest, tylko zrobić wszystko by nie zrobiła kroku w przód. By nie popełniła samobójstwa.
Chłopak jak najciszej umiał szedł w stronę dziewczyny. Słyszał jej donośny szloch. Zrobiło mu się przykro.
Gdy już stał za dziewczyną, pewny siebie że w razie czego ją złapie, postanowił się odezwać.
-Nie rób tego - szepnął.
Dziewczyna lekko zadrżała i się obróciła.
-Co Ci do tego, co zrobię.
-Nie chcę abyś skoczyła.
-Nie znasz mnie kretynie - wydukała dławiąc się łzami.
Justin się zaśmiał.
-Może i nie znam, ale nie chcę by tak śliczna dziewczyna jak Ty popełniała najgorszy błąd w swoim życiu.
Zdążył się jej przyjrzeć. Była piękna. Nigdy nie widział tak pięknej dziewczyny.
-Mówisz tak bo nie chcesz być świadkiem.
Miała w dodatku seksowny głos.
-Chodź tu do mnie. Pomogę Ci.
Było nawet dobrze że nie było tu barierek, mógł łatwo ją zdjąć po prostu. Ale z drugiej strony jakby zaczęła się trząść z płaczu, mogłaby spaść.
-Odwal się.
Dziewczyna otarła łzy i rozłożyła ręce jak ptak. Justin od razu złapał ją w pasie i pociągnął do tyłu. Była cała zapłakana. Oczy miała czerwone, zmęczone. Patrzyła na niego z wrogością ale i ze smutkiem.
-Kretyn - wydukała.
Justin przyciągnął ją do siebie. Wtuliła się w jego klatkę piersiową, kładąc na niej dłonie.
-Dlaczego mnie uratowałeś - powiedziała zrozpaczonym głosem dziewczyna dławiąc się łzami. - Dlaczego mi to zrobiłeś idioto - mówiła jakby sama do siebie.
-Shh.
Szatyn głaskał ją delikatnie po plecach. Nie mógł jej zostawić w takim stanie. Spodobała mu się i czuł że szybko o niej nie zapomni. W końcu miała przed nim skoczyć, zabić się.
Każdego innego by nie mógł zostawić tak bez żadnego kontaktu. Nie chodziło już nawet o to że była piękna, tylko o to co chciała zrobić. Nie mógł jej tak zostawić. Skoro chciała odebrać sobie życie, to na pewno miała wielkie problemy. Nie była szczęśliwa.
-Chodźmy stąd - szepnął jej do ucha na co pokiwała głową.
Dziewczynie trzęsły się nogi. Nie dała rady iść, była za słaba. Szatyn wziął ją na ręce i weszli do środka. Szli zniszczonym korytarzem aż dotarli do windy, która o dziwo działała prawidłowo. Justin przychodzi tu od wakacji, które się właśnie kończą. Kocha to miejsce, mimo że w środku jest całe zniszczone. Ma w sobie to coś. Uwielbia przesiadywać na dachu, uwielbia patrzeć nocą na miasto, do którego się przeprowadził na początku wakacji. Rodzice wyrzucili go z domu. Powiedzieli że dadzą mu całą fortunę ale ma zostawić ich w spokoju. Justin narobił w przeszłości dużo problemów, ale w końcu zrozumiał, było już za późno. Rodzice nie chcą go, przelewają mu tylko pieniądze aby niczego mu nie brakowało. W głębi duszy chcieli jego dobra, ale musieli przyłożyć się do wychowania ich noworodka. Justin tylko sprawiał że się kłócili, a dziecko zostało nawet ranne. Bardzo tego żałował.
Przez całą jazdę windą szatyn nie puścił samobójczyni. Trzymał ją mocno w swoich ramionach. Gdy winda się zatrzymała oraz otworzyła wyszedł z niej i ruszył w kierunku drzwi. Popchnął stare drzwi, które z hukiem się otworzyły. Dziewczyna zadrżała, na co chłopak mocniej ją objął. Otworzył drzwi i ułożył ją na siedzeniach z tyłu. Dziewczyna o ciemno brązowych włosach podkuliła nogi pod brodę i potok łez ponownie uwolnił się z jej powiek. Justin zamknął drzwi i zasiadł na miejsce kierowcy. Odpalił silnik, spojrzał jeszcze raz na dziewczynę i upewniwszy się, że wszystko jest w porządku, ruszył.
***
Po niedługim czasie dojechali pod dom chłopaka. Zgasił samochód, i patrzył tępo przed siebie. Co on miał teraz zrobić? Nie zna jej imienia, nie wie gdzie mieszka. Obejrzał się do tyłu, dziewczyna wpatrywała się w niego. Posłał jej ciepły uśmiech a następnie wysiadł z samochodu. Otworzył tylnie drzwi a dziewczyna usiadła. Już chciała wychodzić z samochodu ale chłopak ponownie wziął ją na ręce. Zamknął samochód i wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi do jego średniego domku. Wyciągnął z kieszonki spodni brylok kluczy i wsadził odpowiedni. Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem a Justin wszedł z dziewczyną na rękach do domu. Zakluczował drzwi i zapalił każde światło po drodze by dziewczyna oswoiła się z miejscem i aby je poznała. Żeby nie myślała że podstępem zabrał ją do jakiejś ruiny w której jest ciemno i chce ją zgwałcić lub coś podobnego. Takie myśli mogły jej krążyć po głowie, ale wiedziała że jest bezpieczna.
Nie znała go, ale czuła się bezpiecznie.
Szatyn zaniósł ją do swojej sypialni i położył na łóżku.
-Chcesz coś do jedzenia?
Dziewczyna pokręciła głową.
-Jak masz na imię? - kolejne pytanie padło z ust szatyna.
-S-Selena - szepnęła niepewnie.
-Ładnie - przyznał posyłając jej szczery uśmiech.
Dziewczyna chciała odwzajemnić go, ale usta wygięły jej się w grymasie. Nie miała humoru. W końcu chciała się zabić, a on jej przeszkodził. W końcu nabrała odwagi by to zrobić, a on musiał się pojawić.
-A Ty? - zapytała trochę pewniej.
-Co ja? - zapytał.
-No jak masz na imię?
-Aa - zaśmiał się cichutko. - Justin - odpowiedział. - Może wolisz abym zawiózł Cię do domu? Przywiozłem Cię do siebie bo nie wiedziałem kompletnie gdzie mieszkasz, a nie chciałem pytać Cię o coś gdy byłaś w takim stanie.
-Nie chcę tam wracać - szepnęła i spuściła wzrok na swoje palce.
-Możesz tu dziś zostać na noc. Ale jutro muszę odwieźć Cię do rodziców, pewnie się martwią.
Dziewczyna zgodziła się i podziękowała chłopakowi. Justin zszedł na dół do kuchni i postanowił zrobić jej kanapki z ciepłą herbatą. Po pięciu minutach wrócił do sypialni, ale zastał śpiącą Selenę. Uśmiechnął się i odstawił kolację na komodę. Sięgnął po czystą koszulkę z szafy i podszedł do dziewczyny. Zdjął jak najdelikatniej umiał jej koszulkę oraz spodenki.
Miała piękne ciało.
Płaski brzuch, idealne nogi. Cudowna.
Szatyn zagryzł wargę, ale przypomniał sobie że Selena może w każdej chwili się obudzić, a on ją rozebrał i wpatruje się w jej ciało, więc mógłby stracić jej zaufanie. A raczej mu ufa prawda? Ufa mu bo przecież chciała u niego zostać. Nie bała się go.
Założył jej koszulkę i wyszedł z tacą do salonu. Zjadł i wypił herbatę a następnie poszedł wziąć prysznic.
Po odświeżeniu wskoczył do łóżka, obok Seleny.
ciekawie się zaczęło, dobry rozdział :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe... Ach piszesz cudownie. Czekamy na kolejny rozdział. W wolnej chwili zapraszamy do nas ;)
OdpowiedzUsuńi-wanna-hold-you.blogspot.com/
Mogłabyś informować mnie o następnych rozdziałach?:) @hihibelieber
OdpowiedzUsuńhttp://climbing-the-walls-pl.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHej Hej!
Haley spotyka ogromna tragedia, jak sobie poradzi, kiedy do tego dojdą niechciane dotąd uczucia?
zapowiada się ciekawie, mam nadzieję, że reszta będzie równie tak dobra jak prolog.
OdpowiedzUsuń:)
Prolog jest bardzo interesujacy, oby tak jak reszta opowiadania :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie się zaczęło i jeszcze to, że Selena nie chce wracać do domu. Co się dzieje? ;P
OdpowiedzUsuńDzięki za link zostawiony u mnie
revolt-zayn-malik-ff.blogspot.com ;)
*-* ciekawie się zaczyna *_* asffhajah
OdpowiedzUsuńpostanowiłam wejść na Twojego bloga, ponieważ czytasz naszego, no i nas zaprosiłaś, pisząc, że to dopiero prolog. na razie ciężko mi jest wyrazić jakiekolwiek długie, sensowne zdanie, bo praktycznie nic jeszcze tutaj nie ma. no, ale prolog zapowiada się ciekawie. jest porządnie napisany co jest oczywiście ogromnym plusem dla Ciebie! :) fabuła też wydaje się być ciekawa, zastanawiam się tylko dlaczego Selena chciała popełnić samobójstwo, ale pewnie z czasem się to wyjaśni. dodałam sobie twój link do zakładki z blogami, które czytam i będę zerkać czy dodałaś coś nowego :) mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, allie :)
Podoba mi się, mam nadzieję, że reszta rozdziałów będzie również interesująca tak jak prolog :)
OdpowiedzUsuń