18 KOMENTARZY - NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Selena's POV:
-Mówiłem Ci już, że pięknie wyglądasz? - zapytał Justin gdy wysiedliśmy z auta.
-Jakieś dziesięć razy.
Chłopak ułożył ramię, a ja wzięłam go pod łokieć. Z uśmiechem ruszyliśmy do szkoły. Coś tak czuję, że to będzie najlepszy wieczór w moim życiu.
-Selena! - usłyszałam głos za sobą.
Obróciliśmy się a tam stał Harry.
-O Harry, hej.
-Pięknie wyglądasz.
Justin zaśmiał się cicho, ale byłam pewna że Harry usłyszał.
-Dziękuję - posłałam mu ciepły uśmiech i ruszyliśmy z Justinem w stronę hali.
Oczywiście wszystko z hali było pozabierane. Jako że hala była największym pomieszczeniem w całej szkole, zawsze robili tu różnego rodzaju bale. Była naprawdę ogromna.
-Każdy pożera Cię wzrokiem, nie podoba mi się to - mruknął mi do ucha.
-Zamknij się.
Dłoń szatyna oplotła moją talię, a druga złączyła się z moją. Lekko unieśliśmy je do góry a następnie wtuliłam się w jego ciało. Oparłam podbródek o ramię Justina, zaczynając kołysać się w rytm wolnej piosenki.
Nagle poleciała moja ulubiona piosenka. Uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam w ciało szatyna.
PODKŁAD
-Dobrze tańczysz - uśmiechnęłam się.
-Uwielbiam tą piosenkę - mruknął mi do ucha, niby niechcący trącając go wargami.
-Naprawdę? Ja ją kocham! - spojrzałam mu w oczy, zabierając podbródek z jego ramienia.
Teraz tańczyliśmy patrząc sobie w oczy, stawiając pewniejsze kroki. Justin mocniej mnie objął, wolno obrócił w okół osi a nagle znalazłam się kilkanaście centymetrów od ziemi.
-Co Ty robisz? - ledwo wyszeptałam. Jego twarz była tak cholernie blisko.
-Tańczę. Z Tobą.
Nasze twarze dzieliło, nie więcej niż trzy centymetry. Czułam jakby ta chwila miała trwać wieczność. Ale czy chciałam tego?
Justina usta musnęły moje czoło, a następnie okolice obojczyków.
-Justin - szepnęłam.
Szatyn podniósł mnie, a gdy znalazłam się na nogach piosenka się skończyła. Puśćcie ją jeszcze raz, błagam. Tym razem poleciała piosenka Coldplay'a - The Scientist. Znałam ją na pamięć, jak poprzednią.
-Nie rób tak więcej - wyszeptałam wtulając się w zagłębienie jego szyi.
-Dlaczego?
-Jestem z Freddiem.
-To tylko taniec.
Oh, to tylko taniec. Widać.
Nagle Justin znieruchomiał. Stał tak w bezruchu.
-Co jest?
Chciałam obrócić głowę w kierunku w który się tak wpatrywał ale nagle zaczął tańczyć tak, że nie mogłam spoglądać w tamtą stronę. Dziwne? No raczej. W dodatku zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka Sheeran'a - Kiss Me. Uwielbiam ją!
-Co tam było? - zapytałam
-Sely - zaczął trochę nieśmiało?
-No?
-Nadal na mnie lecisz?
-Co? - zaczęłam się śmiać.
-No mimo wszystko nadal na mnie lecisz?
-Justin! - pisnęłam.
-No co? Jestem bogiem seksu, nie?
-Ta, pewnie.
-Nie jestem?
-Jesteś, jesteś - zaśmiałam się.
Justin zaproponował abyśmy się czegoś napili, więc ruszyliśmy w kierunku stołów z jedzeniem oraz piciem.
A teraz pytanie, Justin jest bogiem seksu czy nie? Jest, zdecydowanie - zaśmiałam się w myślach. Jest naprawdę bardzo przystojny, nawet mogę powiedzieć że przystojniejszy od Freddiego, ale cicho, nic nie wiecie. Jak to mi kiedyś mówił, ma w sobie tyle seksu, że hoho. Słowa Justina, nie moje. Chociaż myślę.. Nie stop! Mam Freddiego, nie mogę obczajać innych facetów. Ale chociaż, chodzi o wygląd, nie? Dokładnie. Ale ten jego charakter, jest naprawdę..
Stop! Selena stop! O czym Ty myślisz idiotko? Masz przy sobie osobę, którą kochasz. Co?! Nie! Nie ma jej teraz przy mnie. Jejku, miesza mi się. Muszę się czegoś napić. Oczywiście nie chodzi o alkohol, bo tutaj go nie ma.
Justin podał mi szklankę z czerwonym napojem. Upiłam malutki łyczek, a następnie jeszcze jeden i tak do końca.
Po kolejnej szklance, gdzie Justin potajemnie dolał alkoholu, który trzymał w kieszonce w małej buteleczce, poszliśmy tańczyć. Jednak nie było nam to dane, bo był tak zwany odbijany i tańczyłam właśnie z Alexem, a Vanessa z Justinem. Tańczyliśmy, patrząc sobie w oczy co chwile się śmiejąc. Opowiadał mi o Vanessie, a raczej to na nim wymusiłam, grożąc że podeptam mu stopy. Ostatnio dużo razem spędzają czas. Spodobali się sobie, ja to wiem. W okół ich można już dostrzec tą chemię. Będą idealną parą, naprawdę! Pasują do siebie, a Justin mówił, że po Alexie widać, że to nie będzie kolejna zdobycz, że naprawdę coś do niej czuje ale nie jest pewien co. Cóż, zawsze można to odkryć.
-Odbijany! - usłyszałam nad sobą krzyk a po chwili byłam w ramionach Harrego. - Od początku sobie Ciebie upatrzyłem. Cudownie tańczysz.
Podziękowałam mu szerokim uśmiechem w którym ukazałam moje białe zęby. I nagle piosenka z wolnej, romantycznej zmieniła się w szybką.
-Odbijany! - ponownie te słowa, jej nie jestem rzeczą!
Osoba z którą miałam tańczyć, była osobą z którą tu przyjechałam. Zaczęliśmy się wygłupiać, tańczyć jak nienormalni, z czego naprawdę dużo osób się śmiało. Mnie samą też to śmieszyło. Usłyszałam początek piosenki DJ Antoine vs Mad Mark feat. B-Case & U-Jean - House Party i dałam się ponieść. A po co mam patrzeć na innych? Jestem tu z Justinem, a on jest naprawdę chory.
-Idę po coś do picia! - krzyknął gdy piosenka się już skończyła.
I tak właśnie zostawił mnie samą, jak palec na parkiecie pełnym wirujących ludzi. Poszłam w kierunku szafek, w której zostawiłam swoją torebkę oraz żakiet. Ułożyłam żakiet, który był byle jak rzucony w szafce i zabrałam swój telefon ruszając na parkiet. Idąc w stronę Justina poczułam wibracje i natychmiast odblokowałam telefon.
Od Nieznany: Chodź do sali teatralnej. Sprawdź co u Freddiego.
Słucham? Freddie? Przecież jest w domu i opiekuje się rodzeństwem. Co on niby ma tam robić?
Nie zastanawiając się, ruszyłam w kierunku drzwi. Szłam jak najszybciej potrafiłam. Musiałam się upewnić, że to głupi żart lub pomyłka.
Wyjrzałam lekko za kurtyny, a widok który tam zastałam prawie powalił mnie na kolana.
Freddie. Miley. Całują. Się. Jakby. Jutra. Miało. Nie. Być.
Spojrzałam ostatni raz na to a następnie jak najciszej potrafiłam wycofałam się stamtąd.
-Nic się nie domyśla? - usłyszałam chichot Miley.
-Nie. Jest pewna, że ją kocham i żałuję - odpowiedział również się śmiejąc.
Czułam jak po moich policzkach płynęły już łzy. Nie byłam w stanie ich powstrzymać. Jak ja mogłam być tak głupia? Justin miał tą cholerną rację! Mogłam się jego posłuchać i teraz nie cierpieć. Co ja sobie myślałam? Że zachowanie Freddiego było wywołane bólem? O, już pewnie! Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Świetnie, bo ja siebie też już nienawidzę. Jestem największą kretynką na całym świecie i jeszcze dalej. No jak można być tak głupim?! Jak?!
Wycierając łzy, aby nikt nie widział zabrałam żakiet, który na siebie nałożyłam. Przez ramię przewiesiłam torebkę do której schowałam telefon i czym prędzej zmierzałam do wyjścia.
Nie wytrzymasz. Już nie. Nie masz dla kogo - odezwał się głos w mojej głowie.
Stop! Mam. Mam rodziców, brata, przyjaciół. Nie potrzebny mi do szczęścia fałszywy chłopak. Już nie.
Jesteś głupia i naiwna - znowu ten głos.
Ugh daj mi spokój! - wrzasnęłam.
To koniec, musisz się zabić - mówiłam żeby dał mi spokój!
Potrząsnęłam głową i po chwili uświadomiłam sobie, że stoję na środku parkingu a za mną stoi Zayn.
-Kto ma Ci dać spokój? Co się dzieje, Sely? - zapytał.
Czy ja wykrzyczałam tamto na głos? Jak?
-Co jeszcze słyszałeś? - zapytałam patrząc na ziemię.
-Tylko żeby ktoś dał Ci spokój. Co się dzieje? Tu nikogo nie ma.
-Nic się nie dzieje. Wracam do domu - mruknęłam ocierając łzy.
-Co się stało? - chwycił moje nadgarstki.
-Zayn, puść mnie! - warknęłam.
-Nigdzie Cię nie puszczę. Nie w takim stanie.
-Bo co?! No niby dlaczego? To moja sprawa, przestań się mieszać!
-Ej Selena uspokój się! - krzyknął, próbując mnie uspokoić, gdyż wyrywałam mu się.
-Nie! Nie będę spokojna! Puść mnie do cholery!
-Proszę! Idź sobie! Droga wolna! - wrzasnął puszczając moje nadgarstki, które cholernie bolały. Z pewnością zostanie ślad.
Zanim się zastanowiłam, szłam już w kierunku mojego domu. Gdy się pośpieszę, będę tam za jakieś pięć minut. Czym prędzej zaczęłam biec. Słyszałam za sobą czyjeś kroki, śmiechy.
-Zostawcie mnie! - wrzasnęłam biegnąc.
Nie miałam kompletnie sił, miałam ochotę przestać biec. Po prostu leżeć na środku chodnika i płakać. Płakać, nic kompletnie mi nie zostało.
Śmiechy były coraz bliżej, a ja cholernie się bałam.
Nagle potknęłam się o własne nogi i wylądowałam na chodniku.
-Selena! - usłyszałam krzyk.. Justina? Tak, to zdecydowanie był głos szatyna.
Po chwili chłopak znalazł się obok mnie, padł na kolana i ułożył mnie między swoimi nogami. Opierałam się głową o jego umięśniony tors, nadal szlochając, a Justin objął mnie nie chcąc puszczać.
-Co się stało? Dlaczego krzyczałaś? I dlaczego ode mnie uciekałaś?
Co? Słucham?
Zaraz, stop. Czyli nikt za mną nie biegł? To wszystko wymyśliła moja podświadomość? Nie było żadnych śmiechów? Nic? Był tylko Justin, który biegł za mną cały czas?
-Oni... biegli za mną.. Śmiali się.. - wydukałam rozglądając się. Nikogo tu nie było. Cisza, którą lekko zakłócała muzyka ze szkoły.
-Kto? Sely, nikogo tutaj nie ma.
-B-biegłeś za mną od początku?
-No tak. Zayn mi powiedział gdzie pobiegłaś. Dlaczego krzyczałaś zostawcie mnie?
-Myślałam, że.. Nie ważne. Muszę wracać - chciałam wstać, ale Justin nadal mnie trzymał.
-Selena nie było żadnych śmiechów. Nikt za Tobą nie biegł, tylko ja. Rozumiesz? Rozejrzyj się, nikogo tutaj nie ma.
Wykonałam jego polecenie. Nikogo nie było. Pusto.
N i k o g o t u t a j n i e m a - powtarzałam sobie.
-Pusto. Nikogo nie ma - wyszeptałam sama do siebie, aby uwierzyć. - To tylko wyobraźnia.
-Chodź. Zabiorę Cię do domu.
-N-nie zo-zostawiaj mnie - wydukałam szlochając w jego tors, gdy szliśmy na parking szkoły.
Szłam wtulona w jego ciało, sama bym sobie nie poradziła. Nie miałam sił w nogach, czułam się beznadziejnie. Silna ręka Justina obejmowała moją talię, nie pozwalając bym ponownie upadła. Gdy dotarliśmy na parking, na schodach pod szkołą siedział Zayn. Jak nas zobaczył od razu ruszył w naszą stronę. Wtuliłam się bardziej w tors Justina, aby nie patrzeć na Zayna. Zraniłam go, źle się z tym czuję. Poczułam jak Justin skinął w stronę Zayna a chwilę potem usłyszałam westchnienie, przekleństwa i oddalające się kroki. Szatyn ułożył mnie na siedzeniu z przodu, zapiął pas i zamknął drzwi. Okrążył samochód a po chwili siedział obok mnie, odpalając auto.
-Nie chcę wracać do domu - mruknęłam wyobrażając sobie widok zmartwionej twarzy Jasona.
Nie chciałam bratu o wszystkim mówić, nie miałam dziś sił a z pewnością nie zostawiłby mnie w spokoju gdybym poprosiła. Nie chcę o tym rozmawiać. Popełniłam błąd, chociaż wszyscy mnie przed nim ostrzegali. A miało być tak cudownie. Było cudownie, przez dwa dni, lecz było to tylko udawane. Nienawidzę siebie za podjęcie tak cholernie głupiej decyzji.
Człowiek dla miłości zrobiłby wszystko. I tak samo uczyniłam ja. Wybaczyłam wszystko aby chociaż na chwilę zaznać miłości i szczęścia.
I byłam szczęśliwa. Ale nie zaznałam prawdziwej, szczerej miłości od Freddiego. On udawał, ugh, chyba dostanie za to Oscara.
Przez cały czas po moich policzkach strumieniami płynęły łzy, których nie dałam rady pohamować. To tak bolało.
Poczułam na kolanie rękę Justina. Spojrzałam na niego, a w jego oczach można było dostrzec troskę. Martwił się o mnie. Czemu Freddie nie jest taki jak Justin? Byłby idealnym chłopakiem na całym świecie. Zaraz, o czym ja myślę? Czy właśnie myślę o tym, że Justin jest ideałem na chłopaka? W sumie to jest.
Justin cały czas gładził moje kolano, aż do czasu gdy musiał zmienić biegi. Lecz po chwili dłoń wróciła na swoje miejsce, dalej gładząc moje kolano, jakby miało dodać mi to otuchy czy coś w tym stylu.
-Jesteśmy - szepnął gdy zatrzymał samochód pod swoim domem.
Spojrzałam w stronę szatyna, który wpatrywał się we mnie zmartwiony. Po chwili wyszedł z auta, okrążył go a następnie pomógł mi wysiąść. Zachwiałam się, a wtedy wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w jego ramię zarzucając mu ręce na szyję. Czuję się jak wtedy gdy się poznaliśmy. Wtedy jak mnie uratował a potem zawiózł do siebie. Wniósł mnie do mieszkania, położył w swoim łóżku no i rozebrał, co zbytnio mi nie odpowiadało. Tak zaczęła się nasza znajomość. Uratował mi życie.
Justin wygrzebał z kieszonki spodni klucze a następnie przekręcił go w zamku. Drzwi otworzyły się, a my weszliśmy do środka. Poczułam ciepło na swoim ciele a potem przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chłopak zamknął drzwi a następnie ruszył na górę, poprzednio rzucając klucze oraz portfel na komodę w salonie. Gdy już weszliśmy na górę, szatyn skierował się do sypialni. Zapalił światło, a moje oczy lekko zapiekły. Ułożył mnie na łóżku i zdjął mi moje buty, które swoją drogą były całkiem wygodne. No lekko bolały mnie palce, ale tak jest zawsze.
-Dać Ci jakieś ciuchy na przebranie? Nie chcesz chyba w tym spać.
Pokręciłam twierdząco głową i wstałam. Prawie upadłam ale silne ramiona Justina mi na to nie pozwoliły. Jedną rękę objął moją talię, a drugą zdjął mój żakiet. Czułam się jakby pod wpływem alkoholu, ale przecież praktycznie nic nie piłam. Dwie szklaneczki coli z małym dodatkiem alkoholu, to nic.
-Pomóc Ci dalej?
-Um, myślę, że sobie poradzę - odpowiedziałam nieco zmieszana.
Justin pokiwał głową a po chwili ruszył do przodu w stronę szafy. Nogi miałam jak z waty, przez cały ból, przez płacz nie dałam rady ustać. Poczułam że upadam, dlatego szybko usiadłam na łóżku by szatyn nic nie zauważył. Spojrzałam w jego kierunku. Stał przyglądając się otwartej szafie zdejmując marynarkę. Wyglądał cholernie dobrze w tym garniturze. O czym ja myślę? Właśnie dowiedziałam się że mój chłopak, który mnie wcześniej zdradził i któremu wybaczyłam, jest ze mną tylko dlatego, że ma jakiś układ z Miley. Tak naprawdę jest z tą suką. Śmieszy go to, że myślę iż mnie kocha i żałuje. Rzeczywiście, śmieszne.
-Proszę - powiedział szatyn wręczając mi jakąś za dużą koszulkę. - Nie mam już tych dresów. Ty je masz.
Faktycznie. Koszulka, którą dał mi po rozpoczęciu roku i dresy są u mnie. Wróciłam w nich do domu, a on ma moją spódniczkę oraz koszulę. Przypomniałam sobie jak Freddie zostawiał u mnie masę swoich ubrań, a ja u niego. Na samą tą myśl wybuchłam płaczem. Szybko się uspokoiłam, ale po moich policzkach nadal płynęły łzy. Nie szlochałam, a to już coś.
Wstałam, no ale od razu upadłam. Nie miałam naprawdę kompletnie sił by ustać na równych nogach, świetnie.
-No to może serio Ci pomogę.
-Um.. - zaczęłam niepewnie. Ma mnie rozebrać?
-Nie denerwuj się. Po prostu zdejmę Ci sukienkę i założę koszulkę. Obiecuję, nie będę wyobrażać sobie sceny porno z nami w roli głównej - powiedział a ja wybuchłam śmiechem mimo całej tej sytuacji, lecz od razu się opanowałam.
Wstałam za pomocą Justina i obróciłam się do niego tyłem. Objął mnie pod pachami od tyłu a wolną ręką chwycił za koniec mojej sukienki. Rękę którą mnie obejmował, również chwycił za sukienkę. Oparłam się o jego ciało, by nie upaść. Z pewnością śmiesznie to wyglądało, ale nie obchodziło mnie to. Szatyn uniósł moją sukienkę lekko do góry, aż poczułam na brzuchu zimno. Podniosłam ręce ku górze, aby mógł zwinnie zdjąć ze mnie tą sukienkę. Po chwili poczułam całkowite zimno. Justina ręce powędrowały na moją talię a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze. Schylił się po koszulkę, która leżała na łóżku. Uniosłam ręce a on szybko założył mi koszulkę. Sięgała mi do połowy ud, więc myślę że najgorzej nie było.
-Dz-dziękuję - szepnęłam odwracając się do niego przodem, lecz od razu runęłam w dół.
Justin oczywiście mnie złapał, ponownie dzisiejszego wieczoru. Nie mam kontroli nad własnym ciałem. W ogóle nie czuję nóg.
-Przepraszam - wydukałam.
Nasze twarze dzieliło co najmniej dwa centymetry. Oparłam dłonie o jego silne ramiona a następnie westchnęłam. Moje policzki już piekły od łez, ale nie zwracałam na to już uwagi.
Justin położył mnie na łóżku, a następnie przykrył beżową kołdrą. Widząc jak nadal się trzęsę z zimna podszedł do szafy. Sięgnął na górną półkę a następnie rozłożył koc. Opatulił mnie nim i pocałował w czoło.
-Zaśnij już - szepnął.
Za to kochałam Justina. Nie naciska, nie nalega. Czeka aż się uspokoję, jest cierpliwy. Inni od razu by mnie pytali, nie daliby nawet przespać się z tym, uspokoić się. Naciskają i naciskają. Justin jest inny.
Szatyn poszedł do łazienki, poprzednio biorąc coś z szafy. Zgasił światło w sypialni i wszedł do pomieszczenia obok.
Jason! Muszę mu napisać sms'a będzie się martwić.
Rozejrzałam się po pokoju, ale było za ciemno bym mogła coś dostrzec. Zapaliłam lampkę, która stała na etażerce obok łóżka. Moja torebka właśnie leżała na brązowej etażerce zrobionej z drewna. Wyciągnęłam z niej telefon i wystukałam wiadomość do brata.
Do Jason: Śpię u Justina. Nie martw się, wrócę nadal jako dziewica.
Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech, a raczej grymas. Przypomniało mi się jak Jason był nerwowy w stosunku do Justina, myślał że szatyn chce mnie tylko przelecieć. A jak widać, nadal jestem dziewicą.
Schowałam telefon do torebki, którą odłożyłam na wcześniejsze miejsce. Zgasiłam światło i próbowałam zasnąć. Jednak nie mogłam. Nadal płakałam. Nie chciałam by Justin usłyszał, dlatego przycisnęłam mocno dłonie do ust, nadal płacząc. Schowałam się pod kołdrę, by jak najlepiej zagłuszyć mój szloch. Przycisnęłam mocniej dłonie, płakałam za głośno. Justin nie może usłyszeć. Już wystarczająco zrzuciłam mu się na głowę. Praktycznie wprosiłam mu się do domu, mówiąc że nie chcę wracać do domu. No bo co innego miał zrobić? Zostawić mnie tam?
Z pewnością chciał Ci odmówić kretynko - odezwał się znowu ten okropny głos w mojej głowie. - Ale byłoby mu głupio wywalić Cię z samochodu i odjechać.
Nie! Nie mogę pozwolić aby ten głos cały czas wracał!
-Odejdź! Już! Odejdź ode mnie! - krzyczałam.
Jesteś żałosna. Myślałaś że Freddie woli Ciebie od Miley? - zaśmiał się.
-Daj mi spokój! Odejdź! Przestań! - krzyczałam rzucając się po łóżku.
On Cię nie kocha. I nigdy nie kochał! - już nie wytrzymam tego dłużej, niech się zamknie!
-Selena, co się dzieje?! - usłyszałam krzyki.
Po chwili poczułam mocny chwyt za nadgarstki, a osoba która je złapała przymocowała swoimi dłońmi do poduszki nad moją głową. Poczułam na swoim ciele ciężar drugiego ciała, dlatego próbowałam się wyrwać.
-Uspokój się! - krzyknął Justin gdy rzucałam się po łóżku.
To Justin!
-Sely, to ja, Justin. Uspokój się. Nikogo tutaj nie ma - szepnął mi do ucha a ja od razu się uspokoiłam na jego ciepły głos przy moim uchu.
Moje ciało znieruchomiało, gdy uświadomiłam sobie co tak naprawdę właśnie zrobiłam.
-J-ja przepraszam. Nie chciałam. Przepraszam - wydukałam rozglądając się nerwowo dookoła.
-Nikogo nie ma. Jesteśmy tutaj tylko my - szepnął.
Odważyłam się by spojrzeć mu w oczy. Nie było w nich zdenerwowania, nie był wkurzony, że tak mu przeszkadzam. Naprawdę się martwił.
Dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że jest nade mną, bez koszulki, lecz już nie przygniatał mojego ciała swoim ciężarem. No nadal na mnie leżał, lecz jego klatka piersiowa była uniesiona do góry. Nasze twarze znowu dzieliła niebezpieczna odległość.
-Ja naprawdę przepraszam - szepnęłam patrząc mu w oczy.
-Nie masz za co. Spróbuj zasnąć.
Pokiwałam głową a Justin ze mnie zszedł. Byłam cała zlana potem, dlatego lekko odkryłam kołdrę z kocem. Po chwili znowu poczułam zimno i nakryłam się z powrotem.
Szatyn wrócił do łazienki, lecz zostawił zapalone światło. Po chwili wrócił ubrany już w ciemnoszare dresy. Nadal nie miał na sobie koszulki. Boże jaką on ma klatę!
-Dobranoc - szepnął przy drzwiach na korytarz.
-Nie śpisz ze mną? - zapytałam.
Znowu czuję się dziwnie. Jak wtedy gdy ja zasnęłam na sofie a on na podłodze w JEGO mieszkaniu. Teraz pewnie idzie na sofę, a ja jak księżniczka mam spać na jego cholernie wygodnym łóżku, sama? Nie chcę spać sama.
-Myślałem, że nie chcesz..
-Chcę - przerwałam mu. - Nie chcę spać sama. Chodź tu - odkryłam kołdrę w miejscu w którym ma się położyć.
Justin uśmiechnął się, zgasił światło a po chwili poczułam jak łóżko ugięło się pod ciężarem szatyna. Położył się bokiem w moją stronę a ja przysunęłam się do niego. Oparłam głowę o jego umięśniony tors, a on objął mnie w talii. Mając go przy sobie, wiedziałam że nic mi nie grozi. Głos w mojej głowie odszedł na dobre i już nie wróci póki mam przy sobie szatyna. Przy nim czuję się bezpieczna. Po niedługiej chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.
NextDay:
Obudziłam się sama w łóżku mojego przyjaciela. Rozejrzałam się, ale nigdzie go nie było. Mruknęłam ciche gdzie on jest i usiadłam. Usłyszałam otwierane drzwi, dlatego spojrzałam w tamtym kierunku. Do sypialni wszedł Justin z tacą, na której przygotował pewne śniadanie dla mnie. Usiadł obok mnie na skraju łóżka a tacę postawił na etażerce.
-Twoje śniadanie - posłał mi promienny uśmiech.
-Nie chcę jeść - mruknęłam.
-Musisz coś zjeść.
-Nie chce - spojrzałam mu w oczy a on westchnął.
-To chociaż wypij herbatę - powiedział i sięgnął po kubek z gorącym napojem, który od razu chwyciłam.
Już sobie wyobrażam jak wyglądam. Opuchnięte, smutne oczy, policzki całe czerwone. Perfekcyjnie wyglądasz, Selena.
Usiadłam wygodnie, opierając się o miękki zagłówek. Upiłam mały łyk gorącej herbaty.
-Jak się spało? - zapytał z troską w głosie.
-Dobrze - uśmiechnęłam się lekko.
-Eh, Sely, chcesz mi teraz o tym opowiedzieć? Wiem, nie powinienem naciskać, ale martwię się.
Pokiwałam głową i zaczęłam o wszystkim, dokładnie, szczegółowo opowiadać. Od chwili gdy dostałam sms'a do chwili gdy poszliśmy spać. Opowiedziałam również o tym głosie. Na początku wybuchłam płaczem, ale wtedy Justin położył się obok mnie, a raczej tak jak wtedy na chodniku. Leżałam między jego nogami opierając się o jego tors. W sumie wyszło mi to na dobre, nie musiał patrzeć na moją zapłakaną twarz. Ale przed nami było duże lustro, w które z pewnością cały czas patrzył. Więc od tej chwili nie szlochałam, lecz po moich policzkach dalej płynęły łzy.
-Zabiję go - syknął szatyn.
-Nie! T-t-to m-moja win-wina - wydukałam.
-To nie jest twoja wina!
-Moja! Mogłam mu nie wybaczyć! Posłuchać się was wszystkich a szczególnie Ciebie. Wtedy by tego nie było.
-To nie jest twoja wina! - ponownie wykrzyczał te słowa. - Kochasz go i robisz wszystko by z nim być, to naturalne, Sely! - wykrzyczał z chrypką. - Ale już więcej do niego nie wrócisz. Nie popełnisz tego cholernego błędu, dopilnuję tego. Nie będziesz cierpieć przez takiego frajera.
-Justin! - pisnęłam.
-Nie pozwolę Cię skrzywdzić, nikomu.
Jęknęłam i ponownie wybuchłam płaczem. Chłopak obrócił mnie tak, że leżałam wtulona w jego klatkę piersiową.
-Nie chciałam Ci sprawiać kłopotu - powiedziałam po jakiś piętnastu minutach płaczu w nagi tors szatyna.
-Kłopotu? Sely, nigdy nie sprawiałaś mi kłopotu.
-Przecież wiem, że tak. W samochodzie gdy powiedziałam, że nie chcę wracać do domu, głupio było Ci zostawić mnie na parkingu, dlatego chcąc nie chcąc, musiałeś mnie zabrać do siebie.
-Nawet gdybym zawiózł Cię do Ciebie, nie zostawiłbym samej. Zostałbym u Ciebie, czy byś tego chciała czy nie.
-Kocham Cię Justin - szepnęłam znowu wybuchając płaczem.
-Ja Ciebie też maleńka - ucałował czubek mojej głowy.
Nanananana. Cześć dziubaski! Jak Wam się podoba rozdział? Bo mi bardzo! Załóżmy, że na pierwszym gifie, zamiast tutaj na blogu naszego Harrego (Paula Wesleya) jest Justin, a zamiast Niny Dobrev jest Selena! ;3 No to Freddie wpadł :o Co o nim myślicie? (Karolinka wyobraża sobie jak go przeklinacie, nom) Hihihi. Ja zamiast uczyć się do dwóch sprawdzianów, które będę miała w poniedziałek i wtorek to piszę Wam rozdział. Piszę, choć nie jest tyle komentarzy ile bym chciała, ale cóż. Jejku pod rozdziałem siódmym jest 18 komentarzy, choć prosiłam o 8. A pod rozdziałem ósmym jest 12 komentarzy. Widzę, że nie każdy skomentował, lub w ogóle nie przeczytał rozdziału ósmego. Bo te osoby, które skomentowały rozdział siódmy, to nie wszystkie skomentowały rozdział ósmy XD Dobra, mniejsza. Mam nadzieję, że każdy skomentuje ten rozdział. Bardzo proszę. Dobijecie tak jak wcześniej do 18 komentarzy? I niech ta sama osoba nie komentuje kilka razy! ;3 Do następnego misiaczki ♥
Jejku kocham to <3 ale (nie chcąc przeklinac powiem...) ham z tego Freddiego :/ a Jus ja kocha tylko ze chyba w inny sposob niz jej sie wydaje :D
OdpowiedzUsuńO bosz :O
OdpowiedzUsuńBiedna Selena :C Mogła do tego chuja nie wracać, faktycznie .
Justin bogiem *o*
Najlepsza scena gdy ją przebierał! Haha, wyobrażałam to sobie , słodko <3 :D
Nie mogę się doczekać następnego.
Ten rozdział jest faktycznie, jednym z najlepszych <3
@olazawszespoko
fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te opowiadanie!
OdpowiedzUsuńA Freddie kurwa no niech mu sie cos stanie.
Świetny:-)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :-)
Świetny, świetny, świetny, kocham twoje odpowiadanie jest naprawdę świetne, ysz jak ja nienawidzę tego Freddiego. ;/
OdpowiedzUsuńSwietny, uwielbiam to :)
OdpowiedzUsuńCudoo <3 Chce nastepny :)
OdpowiedzUsuńboski rozdział xx
OdpowiedzUsuńNiesamowity blog cieszę sie ze go znalazłam przeczytałam cały
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńbardzo dobry blog, jednak mam nadzieje, że rozdział pojawi się szybciej niż 18 komentarzy, ponieważ jest to duża ilość w porównaniu ile osób głosowało w ankiecie :))
OdpowiedzUsuńz niecierpliwością czekam na następny, ponieważ blog jest fascynujący
Jus jak zwykle miły i kochany. *.*
OdpowiedzUsuńA ten Freddi mnie wku*wił... ; /
Świetny rozdział czekam na nn :D
cudowny xx
OdpowiedzUsuńJejku uwielbiam cię i ten blog. Rozdział genialny!!!!
OdpowiedzUsuńSuper xoxo
OdpowiedzUsuńw koncu przejzala na oczy i mam nadzieje ze da szanse jastinowi .
OdpowiedzUsuńnie moge sie doczekac kolejnego =*
ona musi dać szanse justinowi, jezu to idealne fdghjsf
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa nie mogę najlepszy rozdział everrrrrrrr kocham tego bloga powarznie czekam na nexta :) <3333333
OdpowiedzUsuńJejkuu cudowne :* Szkoda tylko, że kochają się jako przyjaciele ;c
OdpowiedzUsuń